Władze duńskiej służby zdrowia pragną zwiększyć zatrudnienie cudzoziemskiego personelu medycznego, w tym polskich lekarzy i pielęgniarek.
Niektórym szpitalom grozi z braku personelu zamkniecie części oddziałów. Tak jest np. w wielkim szpitalu w Arhus, który obecnie ma zaledwie 40-50 proc. obsady lekarskiej.

Już teraz 1/3 lekarzy zatrudnionych w duńskich szpitalach to obcokrajowcy. Większość z nich to Szwedzi, Norwegowie, Niemcy i Polacy. Coraz częściej pojawiają się też przybysze z Indii, Iraku i Rosji.
Obywatelom państw Unii Europejskiej, w tym Polakom, automatycznie uznaje się dyplomy. Pozostali winni po okresie próbnym zdać egzaminy sprawdzające wiedzę. Wszyscy natomiast przed podjęciem pracy muszą ukończyć intensywny kurs języka duńskiego, w tym specjalistycznego języka zawodowego.
Z tych powodów przygotowanie do pracy lekarza czy pielęgniarki polskiej lub niemieckiej jest tańsze i kosztuje równowartość 39 tys. euro. Koszty takie w przypadku przybysza spoza UE wynoszą już 51 tys. euro.  Nic więc dziwnego, że Duńczycy starają się ściągnąć do siebie w pierwszym rzędzie obywateli państw unijnych. Nawet duńskie siły zbrojne zatrudniły w ubiegłym roku grupę polskich lekarzy.

Polski personel medyczny ma dobrą opinię w Danii. Duńczycy w ogóle są pozytywnie nastawieni do cudzoziemskich lekarzy i pielęgniarek. Badania opinii publicznej dowodzą, że 88 proc. Duńczyków wita ich z zadowoleniem. Ale też 91 proc. uważa za bardzo ważne, by mówili oni po duńsku.

źródło: Europap, 23 lipca 2007 r., Michał Haykowski