Nikogo nie zaskakujemy. Ogłosiliśmy strajk z 35-dniowym wyprzedzeniem, by dać rządowi czas na spełnienie postulatów i rozwiązanie problemów, o których mówią nauczyciele i pracownicy niebędący nauczycielami - oświadczył Sławomir Broniarz, prezes ZNP, w niedzielę 17 marca. W opublikowanym na stronie ZNP oświadczeniu podkreśla, jak ważna jest rola nauczycieli w systemie edukacji. - Nasza praca ma wpływ na wyniki uczniów czy na uzyskanie promocji do następnej klasy. Dlatego rząd nie powinien lekceważyć nauczycieli. Stąd decyzja o strajku. Czy mamy inny wybór, kiedy wszystkie możliwości już wyczerpaliśmy. To już przede wszystkim protest o godność i o lepszą przyszłość edukacji - czytamy w oświadczeniu. Broniarz zauważa jednak, że od czasu ogłoszenia terminu strajku, czyli od trzynastu dni, nauczyciele nie usłyszeli od rządu żadnych nowych propozycji poza obraźliwymi wypowiedziami i próbą pokazania, że protestujących pedagogów można zastąpić osobami spoza szkoły. To odpowiedź prezesa Sławomira Broniarza na list Anny Zalewskiej, minister edukacji narodowej do samorządów. Zapewnia w nim, że wierzy, iż egzaminy przebiegną bez zakłóceń, w spokojnej i przyjaznej atmosferze. Jeśli bowiem dojdzie do strajku nauczycieli, to może on trwać również podczas egzaminów. 1o kwietnia bowiem startuje egzamin gimnazjalny, a 15 kwietnia ósmoklasisty. MEN zaś przygotował projekt rozporządzenia, które umożliwia powołanie nauczycieli spoza szkoły w skład zespołu egzaminacyjnego oraz zespołów nadzorujących. Stanie się to, gdy nie będzie możliwości uzupełnienia składu pedagogami zatrudnionymi w danej szkole.

 


 

Resort edukacji i rząd odpowiada ZNP

Wcześnie, w sobotę w wywiadzie dla radia ZET mówiąc o planowanym strajku Sławomir Broniarz, powiedział m.in., że w kompetencji nauczycieli, rad pedagogicznych, leży klasyfikowanie, ocenianie i promowanie uczniów. - To też też jest potężny oręż w ręku nauczycieli, chcielibyśmy, żeby rząd miał tego świadomość. Jeżeli skorzystam także z tego oręża, to będziemy mieli w edukacji totalny kataklizm związany z rekrutacją albo zakończeniem kolejnych cykli edukacyjnych przez dzieci, uczniów polskich szkół - mówił. Pytany zaś, co czeka uczniów, jeśli dojdzie do strajku i nie odbędą się egzaminy, odpowiedział: albo egzaminy będą musiały odbyć się w późniejszym terminie, albo trzeba będzie szukać innego rozwiązania związanego z rekrutacją młodzieży do szkół wyższego szczebla.

Anna Ostrowska, rzecznik Ministerstwa Edukacji Narodowej, powiedziała, że groźba ZNP utrudnienia promocji dla uczniów oraz próba paraliżu systemu polskiej oświaty, jest działaniem wyjątkowo nieodpowiedzialnym, dla którego nie ma usprawiedliwienia. - Czas egzaminów i zakończenia zajęć oraz promocja uczniów to najistotniejsze momenty w życiu szkoły. Zaznaczamy, że najważniejsze jest dobro uczniów i ich prawo do nauki. Z wielkim niepokojem i niedowierzaniem zauważamy, że dla liderów ZNP nie ma to jednak żadnego znaczenia - podkreśliła rzeczniczka MEN, komentując oświadczenie Broniarza.

Beata Mazurek, rzeczniczka PiS napisała w niedzielę na Twitterze, że wypowiedzi prezesa ZNP są skandalem i grą polityczną. Zapowiedź sparaliżowania systemu oświaty oraz próba wykorzystania dzieci, młodzieży oraz rodziców jest absolutnie niedopuszczalna - oświadczyła. Według niej prezes ZNP powinien się z tego natychmiast wycofać i przeprosić uczniów i rodziców.

- To, czy strajk odbędzie się w okresie ważnym dla wszystkich, czyli w czasie egzaminów zewnętrznych rozpoczynających się 10 kwietnia, zależy dziś od decyzji rządu – twierdzi z kolei prezes ZNP Sławomir Broniarz.

Protestujemy już trzy lata

Broniarz przypomina, że protest środowiska oświatowego trwa już od trzech lat, jednak rząd go bagatelizował. Tymczasem zdaniem ZNP systemowi oświaty grozi zapaść, ale nie z powodu planowanego strajku, lecz z powodu niskich pensji i zbyt małych nakładów państwa na edukację. - W szkołach i przedszkolach zaczyna brakować nauczycieli, ponieważ są zmuszeni podejmować pracę poza oświatą. Robią to, bo nie są w stanie utrzymać swoich rodzin z nauczycielskich pensji. To już ostatni dzwonek, by zadbać o edukację - podkreśla na końcu oświadczenia prezes ZNP.

Zarząd Główny ZNP o rozpoczęciu akcji protestacyjnej zdecydował  już 18 października 2016 r. Jej powodem był brak zwiększenia nakładów na oświatę, w tym brak podwyżek płac pracowników oświaty. Wówczas organizowane były manifestacje w tygodniu i w soboty, potem w marcu 2017 r. był strajk. Związek zebrał też podpisy pod obywatelską inicjatywą „Pensje nauczycieli z budżetu państwa”. - Wielokrotnie prosiliśmy premiera o podjęcie rozmów, a prezydenta o mediacje, ale nieskutecznie. Dlatego po negocjacjach z MEN, podczas których usłyszeliśmy, że w budżecie nie ma pieniędzy, 10 stycznia 2019 r. rozpoczęły się procedury sporu zbiorowego - czytamy w oświadczeniu.

 



 

Strajk zaplanowany od 8 kwietnia

Do 25 marca br. zostaną przeprowadzone referenda strajkowe w szkołach i placówkach, z którymi w ramach prowadzonego z nimi sporu zbiorowego zakończono etap mediacji, nie osiągając porozumienia co do spełnienia żądania podwyższenia wynagrodzeń zasadniczych nauczycieli, wychowawców, innych pracowników pedagogicznych i pracowników niebędących nauczycielami o 1000 zł z wyrównaniem od 1 stycznia 2019 r. Strajk jest możliwy, o ile w referendum weźmie udział co najmniej połowa uprawnionych i większość z nich opowie się za strajkiem. Mogą w nim uczestniczyć wszyscy pracownicy (członkowie związku i niezrzeszeni). W referendum ZNP pyta nauczycieli, czy wobec niespełnienia żądania, są za przeprowadzeniem w szkole … strajku począwszy od dnia 8 kwietnia 2019 r.? Według ZNP obecnie 78 proc. szkół i placówek oświatowych weszło w spór zbiorowy.  Największa mobilizacja jest w województwach: łódzkim (88 proc. placówek), lubelskim i śląskim (po 87 proc.).  Ile potrwa, nie wiadomo. Anna Zalewska w  sobotę, 16 marca, wywiadzie dla portalu Onet.pl wyraziła gotowość do wznowienia rozmów z prezesem ZNP. - Już dziś zapraszam prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomira Broniarza do rozmowy, bo mamy o czym rozmawiać - powiedziała w sobotę. - Możemy się spotkać w Centrum Dialogu. Każde spotkanie może tylko zbliżać - dodała.