Rdzeń obowiązującej podstawy programowej dla szkół określiło rozporządzenie z 2017 r. Oczywiście przez ostatnie sześć lat ulegała ona zmianie, dodano np. nowy przedmiot, budzącą kontrowersję historię i teraźniejszość, a od września 2023 r. zmieniono podstawę wychowania fizycznego, wprowadzając obowiązkowe testy sprawnościowe dla uczniów.

 

Wyzwania związane z AI tematem jubileuszowego Kongresu Edukacja i Rozwój>>

 

Problematyczne konsultacje

Uzasadnieniem dla zmiany podstawy programowej była oczywiście reforma edukacji, którą przeprowadził rząd Zjednoczonej Prawicy, czyli likwidacja gimnazjum i powrót do ośmioklasowej szkoły podstawowej, czteroletniego liceum i pięcioletniego technikum. Abstrahując od oceny skutków reformy, zgłaszano spore wątpliwości, co do tego, czy była uzasadniona i odpowiednio skonsultowana. Resort edukacji niespecjalnie pomógł w ich rozwianiu – wdał się m.in. w spór z fundacją „Przestrzeń dla edukacji”. Organizacja zażądała w trybie dostępu do informacji publicznej w postaci dokumentów (zapisów w formie elektronicznej) z 39 spotkań zespołu ekspertów przed wprowadzeniem reformy oświaty. Chodziło o zweryfikowanie, czy – jak to wielokrotnie deklarował resort – reforma oświaty faktycznie cieszyła się poparciem ekspertów biorących udział w dyskusjach. MEiN udostępnienia informacji odmówił i sprawa skończyła się w sądzie – Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że wyniki konsultacji nie były dokumentem wewnętrznym ministerstwa, bo miały bezpośredni wpływ na zmiany legislacyjne.

Podobnie było z nazwiskami autorów podstawy programowej – MEiN odmówiło ich ujawnienia. W wyroku z 20 września 2017 r. (sygn. akt II SA/Wa 735/17) WSA stwierdził, że brakuje racjonalnych przesłanek uzasadniających utajnianie imion i nazwisk osób, które zadania realizowały w wyniku realizacji zawartych z organem państwowym umów cywilnoprawnych, a wyrok podtrzymał Naczelny Sąd Administracyjny. W rezultacie kolejnych orzeczeń sądowych ujawniono nazwiska ekspertów, którzy stworzyli podstawę, widać jednak, że szeroko zakrojone konsultacje społeczne w tej kwestii nie znajdowały się wysoko na liście priorytetów.

Zobacz procedurę: Badanie przesłanek odmowy udostępnienia informacji publicznej >

Anachroniczna „kobyła”

Sama jakość dokumentu też nie cieszy się zbytnim uznaniem – od dawna wskazuje się, że jest to dokument przeładowany i mocno nadgryziony zębem czasu np. w kwestii doboru listy lektur szkolnych, które dla współczesnego ucznia nie są zrozumiałe. Takie zarzuty nie są przy tym niczym nowym, wiele do życzenia pod tym względem również podstawa programowa obowiązująca przed ostatnią reformą. W przypadku tej najnowszej pojawiło się natomiast więcej zarzutów dotyczących indoktrynacji młodzieży – zwłaszcza w odniesieniu do HiT i treści podręcznika autorstwa prof. Wojciecha Roszkowskiego, który nie kryje w nim swoich przekonań politycznych i światopoglądowych.

 

Tak, czy inaczej – zmiany w podstawie programowej przed wyborami zapowiedziały wszystkie partie, łącznie z PiS, który dostrzegł tę potrzebę u schyłku swoich rządów. Minister Przemysław Czarnek w połowie roku zapowiedział, że planuje odchudzić podstawę programową o 4-5 godzin w celu zwiększenia czasu na aktywność fizyczną i zajęcia miękkie. Z kolei przedstawiciele partii opozycyjnych przed wyborami podpisali tzw. Pakt dla edukacji. Zadeklarowali w nim, że będą dążyć do zmodyfikowania podstawy programowej i uelastycznienia planów nauczania, by zapewnić równowagę między ilością wiedzy a umiejętnościami, kompetencjami i postawami, które szkoła XXI wieku powinna rozwijać.

Czytaj w LEX: Dopuszczalne formy realizacji obowiązkowych zajęć wychowania fizycznego >

 

Szkoła w remoncie od ponad 20 lat

Rewolucje niezbyt dobrze służą jakości oświaty – co do tego nie mają wątpliwości nauczyciele, dyrektorzy i eksperci oświatowi. Tymczasem szkoła nie miała specjalnych szans na zaznanie stabilizacji – w ciągu ostatnich 24 lat przeszła dwie wielkie reformy i kilka mniejszych, jak nieudane obniżenie wieku rozpoczęcia nauki w szkole (ze skutkami tej ostatniej borykamy się do dziś, bo konsekwencją są przepełnione szkoły średnie, do których w dwa lata poszły trzy roczniki uczniów).  

- Przede wszystkim uważam, że wokół podstawy programowej narosło wiele mitów – mówi Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. – Ciągle mówi się o tym, jak bardzo przeciążone nauką są dzieci i młodzież, z drugiej strony zaprzeczają temu choćby statystyki dotyczące tego, ile czasu młodzi ludzie spędzają w sieci. Niezależnie od tego, jedno jest pewne – w wypadku ostatniej reformy koncertowo położono proces tworzenia podstawy programowej, świadczy o tym choćby fakt ukrywania twórców tego dokumentu. Dlatego – dokonując zmian, musimy pamiętać o tym, by tego błędu nie powtórzyć – podkreśla.

Wskazuje, że do odchudzenia podstawy programowej, czy też do stworzenia nowej, należy podejść jak do wprowadzenia ewaluacyjnego systemu nadzoru pedagogicznego, sprzed kilku lat. – Zaprosiliśmy do dyskusji zagranicznych ekspertów z Finlandii i Szkocji, dyskutowaliśmy na ten temat z dyrektorami szkół, urzędnikami, nauczycielami w sposób otwarty. Były to konsultacje z prawdziwego zdarzenia, a nie ich fasadowa praktykowana czasem w ostatnich latach – podkreśla. Jego zdaniem tylko w ten sposób da się stworzyć nowoczesną podstawę programową. – W konsultacjach powinni wziąć udział również organizacje zrzeszające rodziców uczniów, bo oni także mają sporo uwag do obecnych regulacji. I tak – zdaje sobie sprawę, że nie byłaby to łatwa dyskusja, ale pozwoliłaby na osiągnięcie konsensusu – podkreśla. Dodaje, że konieczne jest też określenie roli egzaminów zewnętrznych, czy powinny być narzędziem do weryfikacji, na ile uczniowie przyswoili podstawę programową, czy też bardziej papierkiem lakmusowym do sprawdzenia poziomu nauczania w Polsce.

Czytaj też w LEX: Indywidualne wsparcie uczniów ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi >

 


Rewolucja cyfrowa, na którą nie jesteśmy gotowi

Jeszcze inną kwestią jest to, czy nasza podstawa programowa odpowiada wyzwaniom kolejnej rewolucji cyfrowej, u progu której właśnie stoimy. Większość dyrektorów szkół (56 proc.), biorących udział w badaniu Lexometr 2023, wskazała, że obawia się rozwoju sztucznej inteligencji. Wśród zagrożeń wskazali:

  • obniżenie poziomu wiedzy i umiejętności uczniów w zakresie czytania, pisania, liczenia, wnioskowania niesamodzielność w myśleniu, nieumiejętność odróżnienia prawdy od fałszu - wiara we wszystko, co jest w internecie, brak refleksyjności, podatność na manipulacje;
  • wpływ na powstawanie problemów psychologicznych i społecznych (20 proc.) w tym, osłabienie relacji interpersonalnych;
  • uwstecznienie inteligencji emocjonalnej nowego pokolenia - wychowani przez GPT;
  • brak zapotrzebowania na stanowisko nauczyciela (8 proc.), chaos informacyjny;
  • oszukiwanie (6 proc.) - notoryczne plagiaty.

 

Historie o klasówkach z interfejsu Microsoft Word oraz rysowaniu na papierze plakatów na temat cyberbezpieczeństwa, choć są dowodami anegdotycznymi, nie napawają szczególnym optymizmem, jeżeli chodzi o przygotowanie szkół na te wyzwania. Podobnie jak brak spójnego programu dla wykorzystania komputerów, które rząd Zjednoczonej Prawicy postanowił przed wyborami rozdać uczniom czwartych klas. Od początku zwracano uwagę, że nie ma żadnego pomysłu, jak włączyć je w nauczanie dzieci. W dodatku – jak wielokrotnie zauważał Związek Nauczycielstwa Polskiego – wiele szkół nie ma nawet odpowiedniej infrastruktury, by je podłączyć do internetu.

- Konieczne jest stworzenie takich strategii, tym bardziej, że nie pochylono się nawet nad bezpiecznym korzystaniem z urządzeń, które rozdano uczniom, cały ciężar przerzucono na rodziców – komentuje Małgorzata Lelińska, dyrektorka departamentu funduszy unijnych i edukacji cyfrowej Konfederacji Lewiatan. Ekspertka również nie widzi innej drogi na stworzenie dobrych podstaw programowych niż szeroko zakrojone konsultacje społeczne. – Przede wszystkim nie powinniśmy po raz kolejny przewracać wszystkiego do góry nogami, bo stanie się to znowu kosztem uczniów. Nie może być też tak, że rozporządzenie znów przygotuje ministerstwo, a inne środowiska będą miały dwa tygodnie na reakcję. Powinniśmy wziąć kartkę, usiąść i napisać wszystko od nowa, przedyskutowując rzetelnie każdy punkt – podkreśla.

W kwestii samych kompetencji cyfrowych i ich rozwoju przestrzega też przed popadaniem w skrajności. – Nie chodzi o to, by zachłysnąć się teraz sztuczną inteligencją, natomiast musimy oparte na niej narzędzia dostrzec i – po pierwsze – uczyć siebie i młodzież, jak z nich korzystać, a po drugie, jak weryfikować prawdziwość, wygenerowanych informacji i unikać w ten sposób niebezpieczeństw, jakie ze sobą niosą. Konieczny jest nacisk na krytyczne myślenie – podkreśla. Dodaje też, że politycy powinni zacząć myśleć o edukacji długofalowo – wykraczając poza perspektywę jednej kadencji. Jakości oświaty służy bowiem stabilność całego systemu.

Sprawdź w LEX: