W liście prezydent Warszawy apelował o to, by nie zgadzać się na zmiany w prawie oświatowym. Argumentował, że wprowadzenie ustawy grozi ponowną centralizacją oświaty. Przypomniał też o dość kontrowersyjnych zmianach w rozporządzeniu o nadzorze pedagogicznym - noweli, która zlikwidowała ewaluację, zastępując ją kontrolą.

Czarnek: W kwestii podpisania zmian w prawie oświatowym jestem dobrej myśli>>

 

Powrót do czasów PRL

Prezydent skrytykował również zmiany dotyczące zajęć prowadzonych przez organizacje społeczne w szkole. - Do tej pory rodzice opiniowali takie propozycje, teraz dyrektor będzie musiał jeszcze uzyskać zgodę kuratorium - wskazywał. - Społeczni partnerzy od lat pomagają w realizacji podstawy programowej i upowszechniają innowacyjne metody pracy. Na odgórnym sterowaniu tymi kontaktami stracą przede wszystkim uczniowie, którym ograniczy się liczbę wartościowych zajęć dodatkowych i utrudni dostęp do niezależnej informacji - wskazywał.

Dodawał, że ucierpią na tym zwłaszcza zajęcia dotyczące ochrony konstytucji, praw człowieka, dbałości o środowisko - w tym ochrony klimatu, czy zagadnień prawa UE. - Czy polska szkoła znów będzie mogła tylko tyle, na ile pozwoli jej centralna władza? Tak było już w "czasach PRL-u", kiedy to partia narzucała jedyną narrację i interpretację - wskazywał. List przekazano za pośrednictwem dzienników elektronicznych.

Sprawdź: Wzmocnienie roli kuratora oświaty w kontekście zmian w ustawie - Prawo oświatowe >

Sprawa dla prokuratury?

Minister edukacji Przemysław Czarnek złożył zawiadomienie o przestępstwie - jego zdaniem prezydent Warszawy wykorzystał narzędzie do upolitycznienia szkoły, wysyłając "do wszystkich rodziców, do wszystkich rodzin w Warszawie, skrajnie polityczny i kłamliwy list na temat tej ustawy". W lutym prokuratura wszczęła postępowanie w sprawie nielegalnego przetworzenia danych (art. 107 ust. 1 ustawy o ochronie danych osobowych). - Rządzący wykorzystują wszystkie dostępne środki i siły, by odebrać prerogatywy samorządom. A min. Czarnek pragnie szkoły, która nie uczy, tylko indoktrynuje - skomentował sprawę Rafał Trzaskowski. 

Z inicjatywy ministra prokuratura zainteresowała się też działaniami gdańskiego samorządu. Tam chodzi głównie o program »Zdrovve Love«  - czyli nieobowiązkowych zajęć z edukacji seksualnej. W lutym gdańska prokuratura poinformowała, że prowadzi czynności sprawdzające z zawiadomienia Ministra Edukacji i Nauki w zakresie prowadzenia naruszającego art. 72 Konstytucji programu »Zdrowe Love«. Zażądała przesłania dokumentacji w tej sprawie.

Czytaj: Nowe zasady sprawowania nadzoru pedagogicznego w szkołach i placówkach >

Nie ma przekroczenia uprawnień

Jeżeli chodzi o ten ostatni przypadek, dopiero wspomniana Lex Czarnek sprawi, że tego rodzaju zajęcia znikną ze szkoły - nawet gdyby chcieli ich uczniowie i ich rodzice. Decydował będzie o tym kurator, a - biorąc pod uwagę stanowisko resortu na temat jakiejkolwiek edukacji seksualnej, wykraczającej poza treści nauczane na wychowaniu do życia w rodzinie - żadne tego typu zajęcia odbywać się już w szkole nie będą. Póki co tego rodzaju ograniczeń nie ma, chyba że prokuratura znajdzie dowody na to, że program naruszał dobro uczniów.

 

 

 

Jeżeli chodzi o ewentualne nadużycie dziennika elektronicznego, to  - jak tłumaczy radca prawny Robert Kamionowski partner w Peter Nielsen & Partners Law Office - nie doszło tu  raczej do przekroczenia uprawnień.

- Na razie nie postawiono nikomu zarzutów, prokuratura prowadzi jedynie postępowanie wyjaśniające, więc póki co, nie przejmowałbym się takim działaniem. Upatruję w tym jednak chęci wywołania efektu mrożącego - mówi prawnik. - Myślę, że organ prowadzący ma prawo wykorzystać dziennik elektroniczny do wysyłania komunikatów na temat szkoły do rodziców, to nie muszą być przecież jedynie informacje o ocenach czy szkolnym teatrzyku, ale o funkcjonowaniu szkoły w ogóle. Nie widzę tu jakiegokolwiek uprawnienia, które mogło zostać przekroczone, nie widzę też naruszenia przepisów o ochronie danych osobowych. Jeżeli organ prowadzący prezentuje swoją opinię, nawet krytyczną, to nie ma znaczenia, czy jest to organ prywatny, czy publiczny, bo każdy ma konstytucyjne prawo do wyrażania swojego zdania i stanowiska. Dodaje, że jeżeli prezydent przekazał za pośrednictwem dyrektorów list, a nie bezpośrednio zebrał dane osobowe, to nie naruszył przepisów o ochronie danych osobowych. - Szkoła jako administrator danych w postaci adresów rodziców ma prawo do przekazania informacji swoim "klientom". Ewentualne naruszenie mogłoby polegać na zmuszeniu przez prezydenta dyrektorów do określonego działania, jednak w przypadku samorządowych organ prowadzący ma w tym zakresie kompetencje, więc nie dopatrywałbym się tu złamania prawa - komentuje radca prawny Robert Kamionowski.