Od 1 września 2020 uczniowie wracają do szkół - nie do końca jednak wiadomo na razie, na jakich zasadach. Dyrektorzy już zwracają uwagę, że trudno będzie zapewnić uczniom bezpieczeństwo. Choć większość rodziców chce, by ich dzieci wróciły do szkoły, być może dla części z nich wątpliwości przeważą szalę i zdecydują się na prowadzenie edukacji domowej. Obecnie taką formą (dane MEN z 30.09.2019) objętych jest 12.230 uczniów. Najwięcej w województwach: mazowieckim (2.766), śląskim (2.195), wielkopolskim (1.456), dolnośląskim (1.064).

 

Edukacja domowa - więcej swobody dla rodziców>>

 

Wniosek do dyrektora

Decyzja o prowadzeniu edukacji domowej może być wydana tylko na wniosek rodziców skierowany bezpośrednio do dyrektora przedszkola lub szkoły, do której dziecko zostało przyjęte i to w przypadku, gdy szkoła znajduje się na terenie tego samego województwa, w którym zamieszkuje dziecko. Do wniosku dołącza się opinię publicznej poradni psychologiczno-pedagogicznej  oraz składa oświadczenie o zapewnieniu warunków umożliwiających dziecku realizację podstawy programowej na danym etapie edukacyjnym i zobowiązania dotyczącego spełniania najistotniejszego wymagania udzielenia zezwolenia, tj. zobowiązania rodziców do przystępowania przez dziecko spełniające obowiązek szkolny lub nauki do egzaminów klasyfikacyjnych.

 

 

 

 

Uczeń objęty edukacją domową zdaje egzaminy klasyfikacyjne - przeprowadza je szkoła, do której przypisany jest uczeń. W tym celu powołuje się komisję, w której skład wchodzą: dyrektor (lub inny nauczyciel zajmujący stanowisko kierownicze w szkole) jako przewodniczący oraz nauczyciele zajęć edukacyjnych określonych w szkolnym planie nauczania dla odpowiedniej klasy. W czasie egzaminu klasyfikacyjnego rodzice ucznia mogą być obecni w charakterze obserwatorów.
Egzaminy klasyfikacyjne są przeprowadzane przez szkołę, której dyrektor przyjął dziecko i następnie zezwolił mu na spełnianie obowiązku szkolnego lub obowiązku nauki poza szkołą. Uczniowi objętemu edukacją domową nie ustala się oceny z zachowania.

 

 

Zezwolenie może być wydane przed rozpoczęciem roku szkolnego albo w trakcie roku szkolnego. Zdążenie przed początkiem roku może być jednak trudne, zwłaszcza że potrzebna jest opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej, na którą trzeba zwykle poczekać sporo czasu. Tu pewną szansą może być nowela, nad którą pracuje Sejm.

 

Ułatwienia dla rodziców

Po wejściu w życie nowych przepisów, starając się o zgodę na spełnienie obowiązku szkolnego poza placówką, rodzice nie będą musieli uzyskiwać opinii poradni psychologiczno-pedagogicznej. Jak zauważają autorzy projektu - "edukacja domowa sprawdza się zarówno wśród dzieci wybitnie uzdolnionych, dzieci przeciętnych jak i dzieci z różnorodnymi ograniczeniami czy wręcz upośledzeniami". Zauważają, że na opinię trzeba było długo czekać, a i tak nie była wiążąca dla dyrektora.

Czytaj w LEX: Zdalne nauczanie i praca zdalna w placówce oświatowej w kontekście RODO >

 


- Myślę, że zmiany idą w dobrym kierunku, ponieważ odbiurokratyzują edukację domową, a w większości to są dobre doświadczenia - ocenia Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. - Zazwyczaj ludzie, którzy chcą edukować swoje dzieci w ten sposób bardzo się starają. Uważam, że należy wykazać się zaufaniem wobec rodziców - jeżeli chodzi o ewentualne nieprawidłowości, to - jeżeli się zdarzają - są to marginalne przypadki.  Opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej dotyczyła zresztą jedynie gotowości szkolnej ucznia, wcale nie wyłapałaby ewentualnych nieprawidłowości - dodaje.

Czytaj w LEX: Finansowanie zadań oświatowych w okresie zawieszenia zajęć z powodu koronawirusa >

 

Szkoła również spoza rejonu

Do prowadzenia edukacji domowej rodziców zachęcić mogą także zmiany w przepisach, nad którymi pracuje Sejm. Mają odformalizować prowadzenie takiej edukacji domowej. Po nowelizacji zniknie wymóg, by uczeń objęty edukacją domową uczył się w województwie, w którym zamieszkuje. Autorzy projektu zauważają, że taki warunek dotyczy jedynie uczniów objętych edukacją domową - jest barierą dla mobilności oraz ogranicza wybór np. kształcenia w zawodzie, jeżeli akurat takiej szkoły nie ma na danym terenie. Nie będzie wymagana również opinia poradni psychologiczno-pedagogicznej, bo jak zauważają wnioskodawcy, tylko wydłużała cały proces, a i tak nie była wiążąca dla dyrektora szkoły.

 

Według Marka Pleśniara, dyrektora Biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, to dobry pomysł, choć pewną jego pułapką jest egzekwowanie spełnienia obowiązku szkolnego.
- Myślę, że nie ma sensu przywiązywać dzieci do konkretnej szkoły, ale pozostaje konieczność nadzoru nad realizacją obowiązku szkolnego. Zmiana jest okazją do przemyślenia odejścia od trzymania się miejsca zameldowania na rzecz miejsca zamieszkania dziecka - uważa. Proponuje, by w tym celu szerzej wykorzystać bazę PESEL, w powiązaniu z Systemem Informacji Oświatowej.

 

Czytaj w LEX: Obowiązek szkolny i obowiązek nauki >

 

Zmiany w przepisach pozytywnie ocenia także Wojciech Starzyński, prezes Zarządu Fundacji "Rodzice Szkole". Zauważa, że zniesienie wymogu "przywiązania" ucznia do szkoły na danym terenie to dobry pomysł, choć wymaga dyskusji i pewnego doprecyzowania - zbyt liberalne podejście do tej kwestii może doprowadzić do tego, że to powiązanie ucznia i rodziców  ze szkołą będzie fikcją.
- Nie zawsze szkoła rejonowa jest przygotowana do udzielania pomocy uczniom. Warto jednocześnie się zastanowić, czy dobrym rozwiązaniem jest, gdy edukację domową prowadzimy np. w Szczecinie, a szkoła jest w Rzeszowie. Być może w trakcie dyskusji się pojawi pomysł, aby w każdym rejonie (powiecie, województwie) 4-5 szkół uzyskiwało certyfikat do prowadzenia takiego nauczania, co umożliwi rodzicom wybór, oraz  zapewni im i uczniom realną współpracę ze szkołą - tłumaczy.

 

Rodzice muszą wrócić do pracy

Nie ma wątpliwości, że edukacja domowa nie jest rozwiązaniem dla każdego - rodzice uczniów masowo przekonali się o tym podczas zawieszenia zajęć od marca 2020. A i tak nie byli na ogól pozostawieni sami sobie, bo część obowiązków realizowała szkoła. Choć MEN zapewnia, że rok szkolny rozpocznie się normalnie, choć oczywiście z pewnym rygorem sanitarnym, nie wiadomo jak długo podziała tradycyjna szkoła. Jako że liczba zakażeń rośnie i powoli wracają obostrzenia, jest szansa, że dzieci w ogóle nie pójdą do szkoły lub te prędko z powrotem przejdą w tryb zdalnego nauczania.

 

Rodzice zdalnej edukacji nie chcą, pod koniec czerwca petycję „Nie dla zdalnej szkoły” podpisało w sieci ponad 75 tys. osób, zaplanowano również protesty przeciwko zdalnej nauce. Wiele skarg wpłynęło też do rzecznika praw obywatelskich.
- Obawiam się, że zapewnienia pana ministra, iż „w zdecydowanej większości szkół nauka na odległość przebiegała sprawnie i bez większych problemów”, nie znajdują potwierdzenia w relacjach płynących ze szkół i innych placówek oświatowych” – pisze Adam Bodnar, rzecznik praw obywatelskich, który zapoznał się z raportem MEN „Zapewnienie funkcjonowania jednostek systemu oświaty w okresie epidemii COVID-19” z czerwca 2020 r. „Teza raportu, że stworzono „elastyczny system kształcenia na odległość dostosowany do potrzeb prawie 5 mln uczniów z ok. 24,5 tys. szkół” jest kwestionowana przez wiele osób współtworzących system, zmuszonych do korzystania z prywatnego sprzętu oraz polegania na własnych umiejętnościach i zdolnościach do przystosowania się do nowych warunków – zauważa RPO w wystąpieniu do MEN.