Od lat młodzi narzekają, że nie ma dla nich pracy. Pracodawcy ripostują, że młodzi niewiele umieją i dlatego nie chcą ich zatrudniać. Do tego składają winę na kryzys. – Jest ciężko i nie stać nas na nowych pracowników – mówią.

Przez to bezrobocie w grupie osób, które nie ukończyły 25. roku życia, od kilku miesięcy utrzymuje się na poziomie około 30 proc. A i tak są kraje, gdzie sytuacja jest znacznie gorsza. W Grecji, Hiszpanii wynosi ponad 50 proc., a w Portugalii – 42 proc. To tak ogromny problem, że Komisja Europejska zdecydowała się na wprowadzenie „gwarancji zatrudnienia młodych”, a na ostatnim szczycie UE w Brukseli podjęto decyzję o wsparciu walki z bezrobociem w latach 2014–2020 kwotą 8 mld euro. Polska ma otrzymać 2 mld zł.

Patrząc na te wskaźniki, zastanawiająco wyglądają wyniki badań ekonomistów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wynika z nich, że niezależnie od pór roku i stanu gospodarki ciągle rekrutację prowadzi 16–17 tys. pracodawców. O trudnościach z obsadą stanowisk mówią także różne badania prywatnych firm pośrednictwa pracy. Jednym z nich jest m.in. Globalny Barometr HR 2013 firmy Michael Page, z którego wynika, że co czwarty szef działu kadr uważa, że znalezienie odpowiedniego kandydata jest trudne1.

Z jednej strony tysiące wolnych miejsc pracy, z drugiej – tysiące bezrobotnych młodych. Dlaczego więc mamy jakikolwiek problem?
Wolne miejsca pracy są na ogół w firmach prywatnych, korporacjach, gdzie panuje określona hierarchia i porządek, a młodym to nie odpowiada. I tu pojawia się rozdźwięk. Młodzi są roszczeniowi i chcą rozdawać karty, ale, niestety, na razie to firmy je rozdają – wyjaśnia Sebastian Popiel z firmy doradztwa personalnego People.

Praca jest w centrach usług

Rzeczywiście, największym pracodawcą w kraju jest sektor prywatny. Pracuje w nim niemal 11,7 mln Polaków z około 15,3 mln wszystkich zatrudnionych. Największym pracodawcą jest jednak firma państwowa – Poczta Polska. Zatrudnia około 90 tys. osób. Na liście największych pracodawców są też m.in. Kompania Węglowa (60 tys. pracowników) i Polska Grupa Energetyczna (ponad 44 tys.). Sęk w tym, że molochy państwowe, aby utrzymać rentowność, muszą ciąć zatrudnienie. Poczta Polska dla przykładu planuje zwolnienie 5 tys. osób2.

A jak jest w prywatnych firmach? Również borykają się z problemami, ale mimo kryzysu są takie, które pracowników potrzebują i szukają. Najchętniej zatrudnia handel detaliczny. Największym prywatnym pracodawcą jest Jeronimo Martins – właściciel sieci sklepów Biedronka. Według Alfreda Kubczaka, dyrektora ds. korporacyjnych JMP, firma pod koniec 2013 r. ma zatrudniać w sumie 45 tys. osób. Inny gigant handlowy – Tesco – już zatrudnia ponad 30 tys. pracowników. To właśnie handel stworzył najwięcej nowych miejsc pracy w 2012 r. – w sumie powstało ich 465 tys. Co piąte w sektorze zajmującym się właśnie handlem detalicznym.

Perspektywicznym i ważnym pracodawcą są w Polsce centra usług wspólnych. Ryszard Petru, prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich, wskazuje, że centra outsourcingowe powoli stają się polską specjalnością. – Dzięki nim powstało w minionym roku 20 tys. miejsc pracy w różnych branżach: IT, księgowości czy finansach. W 2013 r. czeka nas dalszy rozwój w tym obszarze – dodaje.

To prawda, centra zamierzają zatrudnić w najbliższym roku nawet 20 tys. pracowników. I raczej będą to ludzie młodzi. Problem w tym, że praca „na słuchawkach” czy w supermarkecie nie zawsze spełnia ich oczekiwania. Nawet jeśli miałoby to być zajęcie na chwilę. Pokolenie to część socjologów i psychologów nazwało postrachem pracodawców. Dlaczego? Bo jako pierwsi zaczęli się domagać rzeczy w pracy niespotykanych, jak np. przychodzenia na godzinę 11, godzinnych przerw w pracy itd. Jeszcze dekadę temu było to nie do pomyślenia. „Mamy ambicje, więc studiujemy. Skoro skończyliśmy studia, to oczekujemy” – mówili nam niedawno przedstawiciele tego pokolenia. Ich punkt widzenia faktycznie może odstraszać pracodawców, np. na pytanie o to, czy mógłby pracować osiem godzin dziennie, jeden z Igreków odpowiada: – Nie widzi mi się to. Lubię mieć czas dla siebie, na relaks albo porządne wyspanie się.
Jest się więc kogo bać. Mimo to Sebastian Popiel przestrzega przed uogólnieniami.
Jednoznaczny podział na pokolenia jest niemożliwy, dlatego wśród Igreków też mamy osoby, które bez trudu podporządkowują się wytycznym przełożonych i odnajdują w korporacyjnym ładzie. I oni stosunkowo łatwo znajdują zajęcie – komentuje.

Igrek dojrzał

Przed wrzucaniem wszystkich młodych do jednego worka bronią się też oni sami.
Krzysztof ma 24 lata, mieszka w Częstochowie, już drugi rok pracuje w niewielkiej agencji reklamowej. Nie ma umowy o pracę tylko zlecenia, ale nie narzeka. Mówi, że lubi swoją pracę – rozmawia z klientami, wspiera starszych kolegów w planowaniu kampanii reklamowych, nadzoruje np. druk ulotek. Mówi, że jest ciekawie, bo spędza czas z interesującymi ludźmi, od których dużo się uczy, no i zarabia pieniądze. A że nie ma etatu i nie jest to praca jego marzeń? – Trudno, od czegoś trzeba zacząć – mówi i dodaje, że rynek pracy w jego regionie jest trudny. – Moi znajomi i ja cieszymy się, że w ogóle mamy jakieś zajęcie. Być może kiedyś będziemy mogli stawiać wymagania, na razie nam to nie w głowach – kwituje.
Pieniądze dla Igreków są ważne, ale raczej po to, by sfinansować kolejne wyjazdy. Jak mówią, mogą się poświęcić i pracować na umowie, która nie gwarantuje im ani emerytury, ani płatnego urlopu, ale tylko wtedy, gdy praca będzie ciekawa i rozwijająca. Choć oboje zaznaczają, że w przyszłości chcieliby mieć etat, płatny urlop i gwarantowany okres wypowiedzenia.

Podobnego zdania są młodzi czytelnicy, którzy wzięli udział w badaniu przeprowadzonym przez GazetaPraca.pl. Jako najatrakcyjniejsze cechy zatrudnienia wskazywali: stałe wynagrodzenie, płatny urlop, składki emerytalno-rentowe i pracę w jednym miejscu.
Z typowych oczekiwań igreków na liście pracowniczych życzeń znalazły się tylko elastyczne godziny pracy. Połowa (50,3 proc.) odpowiadających pracowała na umowach innych niż etat, ale jako preferowaną formę zatrudnienia wskazywali właśnie umowę o pracę. Odpowiedziało tak 83,3 proc. respondentów. Wyjątkiem byli samozatrudnieni, w tej grupie tylko 38 proc. chciałoby pracować na etacie.
Te deklaracje kłócą się z typowymi opiniami o tym pokoleniu. Bo jak to możliwe, że młodzi mówiący o sobie: niezależni, ciekawi życia, pytani o to, jakie warunki powinna spełniać praca mówią o: etacie, płatnym urlopie i stałym miejscu pracy. Profesor Janusz Czapińśki, kierownik badań „Diagnoza Społeczna”, uważa, że oczekiwania te nie są sprzeczne. – Nie ma nic dziwnego w tym, że chcą mieć stabilną pracę i w jej ramach pewną swobodę – komentuje.

Ale są też inne opinie. – To schizofreniczny konflikt, paradoks, który bierze się z tendencji młodego pokolenia do swobody, wolności, samostanowienia z jednej strony i obaw podsycanych przez kryzys z drugiej, stąd oczekiwanie etatu i stabilności w pracy – zauważa Tomasz Kozłowski, socjolog z Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa w Poznaniu. Anna Józwik, HR Manager z firmy Gemius, podkreśla z kolei, że nie bez znaczenia jest też model wychowania. – Rodzice latami kładli młodym do głowy, że muszą mieć umowę o pracę, dlatego do tego etatu dążą. Inna sprawa, że umowa o pracę ułatwia np. wzięcie kredytu i rozpoczęcie życia na swoim – komentuje.
Rzeczywiście, problem z tym ma niemała grupa młodych – bo pracują na umowy o dzieło i zlecenia. Jednak ilu ich jest? Nie wiadomo. W sumie pracuje około 15,3 mln Polaków, z ustaleń GazetaPraca.pl wynika, że nie na etacie swoje obowiązki wykonuje ponad 2,3 mln osób. Przynajmniej milion ma umowę cywilnoprawną – takie dane podała Państwowa Inspekcja Pracy – a 1,3 mln jest samozatrudnionych – to dane ZUS. Część pracujących bez etatu stanowią młodzi, ale nikomu nie udało się policzyć, ilu dokładnie.

Miejsca są, chętnych brak

Skoro więc część młodych chce pracować – i wcale nie musi mieć etatu, wysokiej pensji i wielu innych przywilejów – to dlaczego nie sięgają po 600 tys. wolnych miejsc pracy?
Najwięcej ogłoszeń dotyczy handlowców różnych szczebli: od menedżerów ds. sprzedaży, przez przedstawicieli handlowych, aż po zwykłych sprzedawców – wyjaśnia Monika Zakrzewska, ekspert z PKPP Lewiatan.
Handel potrzebuje tysięcy pracowników, w tym wielu młodych. Z raportu przygotowanego przez GazetaPraca.pl. wynika, że spośród 370 tys. ogłoszeń opublikowanych w Internecie w zeszłym roku blisko 80 tys. dotyczyło stanowisk sprzedażowych3.
Analizując te ogłoszenia, widać, że firmy bardzo często szukają osób z niewielkim doświadczeniem zawodowym. Czy to skusi młodych? Niekoniecznie, co potwierdza ogromna rotacja w tym zawodzie.

Przedstawicielie Igreków narzekają głównie na to, że zawodu muszą się uczyć sam. Zgodnie twierdzą, że ze szkoły nie wynieśli żadnych praktycznych umiejętności. Wszystkiego uczyli się na bieżąco w pracy. Nieumiejętność nauczenia młodych jakiegokolwiek zawodu to największa bolączka polskiego systemu edukacji.
Dokładnie tak samo od lat wypowiadają się eksperci. – Na pewno potrzebna jest nam reaktywacja szkolnictwa zawodowego, ale w innym kształcie niż kiedyś – mówi Monika Zakrzewska. Jej zdaniem szkolnictwo powinno być nierozerwalnie związane z potrzebami gospodarczymi konkretnego regionu kraju.
Chodzi o to, żeby szkoły zawodowe kształciły tych specjalistów, którzy są potrzebni na lokalnych rynkach pracy, np. w Swarzędzu tapicerów, w Elblągu stolarzy, a w dużych miastach usługodawców: cukierników, fryzjerów itd.

A co z tymi, którzy skończyli nieprzydatne dla rynku pracy kierunki studiów? Czy jedynym ratunkiem miałby być powrót do zawodówki? Niezupełnie. Zakrzewska sugeruje, że rozwiązaniem byłaby możliwość potwierdzenia kwalifikacji zawodowych bez ukończenia szkoły zawodowej. To znaczy, że absolwent, np. liceum albo nawet studiów, po złożeniu stosownych egzaminów sprawdzających umiejętności otrzymywałby certyfikat potwierdzający to, że może np. wykonywać pracę tapicera.

Bartosz Sendrowicz
dziennikarz „Gazety Wyborczej” i GazetaPraca.pl

Fragment artykułu pochodzi z wrześniowego numeru Personelu Plus


1 Michael Page, Globalny Barometr HR 2013, http://www.michaelpage.pl/productsApp_PL/MiniSites/barometer2013/index-pl-pl.html, dostęp: 29 lipca 2013 r.
2 Dane: Główny Urząd Statystyczny.
3 Badanie „Monitoring Rynku Pracy 2012” zrealizowane przez GazetaPraca.pl.