Skargę do Trybunału w tej sprawie złożyła emerytka, która twierdziła, że ustawa o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych premiuje osoby pobierające świadczenie przedemerytalne lub rentę z tytułu niezdolności do pracy, a dyskryminuje tych, którzy pobierali tzw. wcześniejszą emeryturę (dziś już niewystępującą w systemie ubezpieczeń).
Tym pierwszym bowiem - w momencie uzyskania pełnego wieku emerytalnego i przejścia na zwykłą emeryturę - ZUS wylicza emeryturę z uwzględnieniem tzw. kwoty bazowej z dnia złożenia wniosku o emeryturę. Natomiast dla takich osób jak skarżąca, ZUS bierze pod uwagę tę samą podstawę wymiaru, co dla wcześniej ustalonej emerytury.
Dla skarżącej oznaczało to, że zamiast od kwoty bazowej w wysokości ok. 2600 zł, jej emerytura została wyliczona w 2006 r. tylko od kwoty ok. 815 zł, bo tyle wynosiła kwota bazowa z 1996 r., czyli z czasów, gdy skarżąca zaczęła otrzymywać wcześniejszą emeryturę. W efekcie zamiast ok. 1700 zł kobieta otrzymała w 2006 r. około 980 zł - poinformował przed Trybunałem pełnomocnik skarżącej, adwokat Andrzej Góźdź.
Czwartkowa rozprawa w Trybunale toczyła się głównie wokół tego, czy tzw. wcześniejsze emerytury i świadczenia przedemerytalne, które zastąpiły wcześniejsze emerytury, miały tę samą funkcję. Zarówno reprezentujący Sejm poseł Borys Budka, jak i prokurator Barbara Długołęcka z Prokuratury Generalnej, przekonywali, że były to całkiem inne świadczenia. Tłumaczyli, że wcześniejsza emerytura była świadczeniem z ubezpieczenia społecznego i ten, kto ją dostawał, stawał się emerytem dożywotnio, bez możliwości rezygnacji, a w momencie osiągnięcia pełnego wieku emerytalnego wcześniejsza emerytura była jedynie przekształcana w zwykłą emeryturę. Z tego powodu wcześniejszy emeryt mógł np. dorobić do niej.
Natomiast świadczenie przedemerytalne, wypłacane na podstawie nieobowiązującej już dziś ustawy o zatrudnieniu i przeciwdziałaniu bezrobociu, było wypłacane z budżetu państwa jako świadczenie dla osób bezrobotnych, a ci, którzy je otrzymywali, mogli w każdej chwili z niego zrezygnować, za to nie mogli do niego dorobić - tłumaczyli pos. Budka i prok. Długołęcka. Oboje wyjaśniali, że w momencie osiągnięcia powszechnego wieku emerytalnego świadczenie emerytalne nie przekształcało się w emeryturę, tylko wygasało, dlatego emerytura musiała zostać wyliczona po raz pierwszy - na podstawie tzw. kwoty bazowej z dnia złożenia wniosku o emeryturę.
Z argumentami tymi nie zgadzał się mec. Góźdź oraz sędzia TK Teresa Liszcz. Oboje wskazywali na to, że mimo różnic cel obu tych świadczeń był identyczny - miały chronić przed skutkami utraty pracy osoby z długim stażem zawodowym, które straciły zatrudnienie nie z własnej przyczyny, tylko z powodów leżących po stronie pracodawcy.
Trybunał uznał, że zakwestionowany art. 21 ust. 3 ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych nie narusza konstytucji. "Z art. 67 ust. 1 konstytucji nie da się wyprowadzić konstytucyjnego prawa do konkretnej postaci świadczenia na rzecz emerytów" - stwierdził Trybunał. W konsekwencji - jego zdaniem - nie można wskazać, w jaki sposób Sejm ma określić poszczególne wymogi i zasady przyznawania świadczeń. Według Trybunału skarżąca musiałaby wykazać, że świadczenia, o których mowa w zakwestionowanym przez nią przepisie, a jej wcześniejsza emerytura są "tożsame", a tego nie wykazała.
Trybunał umorzył postępowanie w pozostałym zakresie, w tym m.in. dotyczącym dyskryminacji wcześniejszych emerytów względem osób pobierających rentę z tytułu niezdolności do pracy. Skarżąca nie uzasadniła bowiem, w jaki sposób mieliby się oni znaleźć w podobnej sytuacji.
Zdanie odrębne do wyroku zgłosiła sędzia Teresa Liszcz.