Lekarka została zawieszona w wykonywaniu zawodu przez sąd dyscyplinarny na rok. Powód: wypisanie 150 recept na leki o działaniu narkotycznym na nazwisko Gulbinowicza, a wręczane oszustowi w koloratce. SN uznał, że kara nie jest zbyt surowa.
Lekarz Janina J. została oskarżona w procesie karnym o poświadczenie nieprawdy przy wystawieniu ponad 150 recept na silne leki o działaniu narkotycznym. Przez dwa lata lekarka wystawiała recepty m.in. na nazwisko byłego metropolity wrocławskiego kardynała Henryka Gulbinowicza. Naraziła Narodowy Fundusz Zdrowia na stratę wynoszącą ponad 83 tys. zł.Lekarka nie przyznała się do winy tłumacząc, że do przestępstwa namówił ją mężczyzna, który przychodził do gabinetu w koloratce i podawał się za zaufanego kardynała. Co więcej, lekarka była związana ze środowiskiem kościelnym - przyjmowała w Domu Księży Emerytów oraz w przychodni przy placu Katedralnym we Wrocławiu.
W marcu 2015 roku lekarka została skazana na karę dwóch lat więzienia w zawieszeniu na pięć lat. Sąd nakazał jej również oddać ponad 460 tys. złotych, czyli kwotę, jaką NFZ dopłacał do silnych leków wystawianych na fałszywych receptach. Oskarżona odwołała się od tego wyroku.Sąd Okręgowy 25 października 2015 r. zmienił wyrok, tj. kwotę grzywy, której domagał się NFZ – zmniejszył ją o 9 tys. złotych.
W tym samym czasie sprawę rozpatrywał lekarski sąd dyscyplinarny pod kątem złamania zasad etyki zawodowej. Okręgowy Sąd Lekarski we Wrocławiu uznał winę lekarki, która wystawiała fałszywe recepty na dwa leki, ale których pacjent nigdy nie otrzymał. Zawiesił Janinę J. w wykonywaniu jej zawodu na rok.
Od tego wyroku odwołał się obrońca lekarki, twierdząc, że kara jest niewspółmiernie surowa w stosunku do przewinienia. Naczelny Sąd Lekarski 10 grudnia 2015 r. uznał, że orzeczenie sądu I instancji jest prawidłowe i utrzymał je w mocy.
Wobec tego obrońca wniósł skargę kasacyjną, a w niej wskazał na naruszenie m.in. art. 92 i 93 ustawy o izbach lekarskich. Dodał, że sądy karne nie zawiesiły lekarki w czynnościach. W kasacji podano, że lekarka cieszy się bardzo dobra opinią, ma 62 lata i praca jest jej jedynym źródłem utrzymania.
Naczelny Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej dr Grzegorz Wrona mówił przed SN, że lekarka działała przez dwa lata bezprawnie, konsekwentnie i systematycznie. - Od lekarza wymaga się przewidywania konsekwencji swego czynu. Bez badania nie można wypisywać recept, zwłaszcza w dawkach cztery razy wyższych od normy - dodał rzecznik.
- Moje działanie nie było świadome - broniła się obwiniona. - Nie byłam świadoma, z kim mam do czynienia. Uwierzyłam człowiekowi, który podawał się za księdza - dodała.
Sąd Najwyższy utrzymał wyrok sądu lekarskiego w mocy. Sędzia Rafał Malarski oświadczył w uzasadnieniu, że mamy do czynienia z poważnym przestępstwem. Kara wymierzona przez Wyższy Sąd Lekarski nie jest zbyt wysoka, gdyż ustawa przewiduje kary nawet do pięciu lat zawieszenia. - Obwiniona wypisywała silnie działające leki narkotyczne z grupy opiatów, nie ratujące życie. Sądy nie ustaliły, jak te leki były wykorzystywane - dodał sędzia.
SN podkreślił, że kara musi oddziaływać na całe środowisko lekarskie i samą obwinioną.
Postanowienie SN z 23 września 2016 r., sygn. akt SDI 38/16
Katarzyna Żaczkiewicz-Zborska