Za przyjęciem ustawy z poprawkami głosowało 55 senatorów, 30 było przeciw, czterech wstrzymało się od głosu.

Senatorowie poparli poprawki postulowane przez PO, odrzucili postulaty PiS i senatora niezależnego Marka Borowskiego. Poprawki zgłoszone przez senatora PO Mieczysława Augustyna są - jak podkreślano podczas debaty - "uściślające". Zakładają m.in., że pracodawca nie ma obowiązku sporządzania rozkładu czasu pracy, jeżeli na pisemny wniosek pracownika stosuje do niego ruchomy czas pracy albo ustali mu indywidualny rozkład czasu pracy.

Senatorowie odrzucili natomiast poprawki PiS, zgodnie z którymi m.in. okres rozliczeniowy czasu pracy mógł być przedłużony maksymalnie do sześciu miesięcy oraz skreślono by przepisy o ruchomym czasie pracy.

Przepadła też poprawka Borowskiego, aby uchwalone rozwiązania dotyczące wydłużenia okresu rozliczeniowego nie wchodziły na stałe do kodeksu pracy, ale były przepisami przejściowymi "na czas kryzysu" i obowiązywały tylko do końca 31 grudnia 2015 r.

Ustawa wróci teraz do Sejmu.

Po wejściu ustawy w życie okres rozliczeniowy czasu pracy wydłuży się z 4 do 12 miesięcy, "jeżeli jest to uzasadnione przyczynami obiektywnymi lub technicznymi, lub dotyczącymi organizacji pracy".

Nowe przepisy pozwolą też na stosowanie rozkładów czasu pracy na indywidualny wniosek pracownika, niezależnie od ustaleń ze związkami lub reprezentacją pracowników. Umożliwią także wprowadzenie różnych godzin rozpoczynania pracy albo przedziału czasu, w którym pracownik ma rozpocząć pracę.

Nowe zasady rozliczania i rozkładu czasu pracy mogą zostać wprowadzone w firmie w układzie zbiorowym lub w porozumieniu ze związkami zawodowymi albo przedstawicielami pracowników. Wprowadzenie tych rozwiązań musi być zgłoszone Państwowej Inspekcji Pracy. Pracodawca ma na to pięć dni.

Nowelizacja od początku budziła wiele kontrowersji. Rząd argumentował, że zmiana pomoże utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki, związki zawodowe protestowały, twierdząc, że pracownik zostanie sprowadzony do roli niewolnika.

Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że proponowane rozwiązania mają uratować jak największą liczbę miejsc pracy, utrzymać konkurencyjność polskiej gospodarki, dać firmom szanse na rozwój. Jego zdaniem rozwiązania te sprawdziły się w ustawie antykryzysowej, działającej między lipcem 2009 a grudniem 2011 r., dlatego warto je na stałe przenieść do kodeksu pracy.

Przeciw rozwiązaniom zawartym w nowelizacji protestują związki zawodowe. Pod koniec czerwca Solidarność, OPZZ i FZZ zerwały posiedzenie Komisji Trójstronnej i zawiesiły swój udział w jej pracach do czasu spełnienia postulatów, którymi są: dymisja ministra pracy oraz wycofanie się z nowelizacji kodeksu pracy.

Przewodniczący NSZZ "Solidarność+ Piotr Duda w wydanym w czwartek oświadczeniu napisał, że senatorowie "niemal bezrefleksyjnie przyjęli krzywdzące polskich pracowników przepisy". W ocenie Dudy rządzący pokazali w ten sposób, że zupełnie nie szanują ciężkiej pracy obywateli, bo "nowe przepisy robią z pracowników niewolników, gotowych do pracy na każde skinienie pracodawcy".

"Zawieszając udział w Komisji Trójstronnej, liczyliśmy, że ten krok da obecnej władzy trochę do myślenia i przegłosowana w Sejmie ustawa napotka jakiś opór w Senacie. Nic bardziej mylnego – rządzący jasno pokazali, że nie interesuje ich dialog z pracownikami, z reprezentującymi ich związkami zawodowymi" - podkreślił Duda.

Uważa on, że nowe przepisy powinny trafić do Trybunału Konstytucyjnego i instytucji międzynarodowych, a te uznają rację skarżących. "Liczymy też, że skierowaniem skargi do Trybunału może zająć się sam Prezydent RP, do którego trzy centrale związkowe zwrócą się w tej sprawie" - zapowiedział Duda.

Dla Solidarności czwartkowe spotkanie premiera z pracodawcami biorącymi udział w Komisji Trójstronnej "pokazuje prawdziwe oblicze dotychczasowych rozmów". "Tu dawno już powstała koalicja i my w tym dialogu dwustronnym nie chcemy przeszkadzać" - napisał Duda w oświadczeniu. Sprzeciw dla "takiej antypracowniczej polityki" wyraziło obradujące w czwartek w Gdańsku prezydium sztabu protestacyjnego Komisji Krajowej "S".

"Rozmowy z tym rządem nie mają już sensu, więc czas powiedzieć +dość+. Jak związkowe +dość+ będzie wyglądało, premier i jego antypracownicze otoczenie dowiedzą się już we wrześniu, kiedy Solidarność, OPZZ i Forum ZZ pojawią się w Warszawie" - oświadczył Duda. "O szczegółach poinformujemy po spotkaniu liderów trzech reprezentatywnych central związkowych, które odbędzie się w stolicy 11 lipca" - dodał.

Liderzy trzech central związkowych ustalili wcześniej, że będą razem koordynować akcje protestacyjne. Zapowiedzieli, że do protestu może dojść we wrześniu w Warszawie, rozważany jest też strajk generalny.