"Sąd Najwyższy po wstępnej kontroli skargi kasacyjnej złożonej przez PLL LOT na wyrok sądu II instancji, postanowił ją przyjąć do rozpoznania. Oznacza to, że skarga spełniała wymogi formalne potrzebne do jej rozpoznania. Nie został jeszcze wyznaczony termin, kiedy SN nią się zajmie" - poinformowało biuro prasowe SN.

Zgodnie z art. 398(9) Kodeksu postępowania cywilnego, Sąd Najwyższy przyjmuje skargę kasacyjną do rozpoznania, jeżeli: w sprawie występuje istotne zagadnienie prawne; istnieje potrzeba wykładni przepisów prawnych budzących poważne wątpliwości lub wywołujących rozbieżności w orzecznictwie sądów; zachodzi nieważność postępowania lub skarga kasacyjna jest oczywiście uzasadniona.

"Sąd Najwyższy przyjmuje do rozpoznania skargę kasacyjną tylko wówczas, gdy spełnia ona konkretnie sprecyzowane warunki do jej przyjęcia. W swojej skardze LOT wskazał, że w sprawie występuje istotne zagadnienie prawne, czyli potocznie mówiąc +luka prawna+, która musi zostać wypełniona. Skoro Sąd Najwyższy przyjął naszą skargę do rozpoznania, to znaczy, że uznał istnienie w tej sprawie istotnego zagadnienia prawnego, które mimo poprzednich wyroków sądów pierwszej i drugiej instancji, powinno zostać zbadane. To nie przesądza o wyniku postępowania, ale wskazuje, że sprawa nie jest jednoznaczna" - mówi dyrektor komunikacji w PLL LOT Adrian Kubicki.

[-DOKUMENT_HTML-]

Od czterech lat w PLL LOT trwa spór zbiorowy między pracodawcą, a związkami zawodowymi w sprawie wprowadzenia Ramowych Wytycznych dotyczących warunków wynagradzania pracowników narodowego przewoźnika. W 2013 roku wprowadził je ówczesny prezes PLL LOT Sebastian Mikosz, po tym, jak w 2010 roku wypowiedział Zakładowy Układ Zbiorowy Pracy, dający pracownikom liczne przywileje w ramach prowadzonej w firmie restrukturyzacji. Przez ten czas trwały negocjacje w sprawie nowego ZUZP, ostatecznie jednak Mikosz w 2013 r. wprowadził Ramowe Wytyczne. Zdaniem związkowców zrobił to bezprawnie, a sami pracownicy stracili na tym finansowo. Mikosz zdecydował się na to w momencie, kiedy LOT miał ok. 400 mln zł długu i uzyskaną pomoc publiczną od rządu badaną przez KE. Jak informowała wówczas spółka, restrukturyzacja warunków zatrudnienia była jednym z warunków koniecznych, by KE zaakceptowała pomoc publiczną dla LOT, która uchroniła spółkę przed bankructwem.

W 2015 roku w grudniu ówczesny p.o. prezesa PLL LOT Marcin Celejewski w drodze negocjacji ze związkowcami podpisał porozumienie, które zawiesiło trwający wówczas od blisko dwóch lat spór zbiorowy w spółce. Porozumienie polegało na wprowadzeniu tymczasowego regulaminu wynagrodzenia, który miał obowiązywać w 2016 roku. Zakładał on podwyżki dla pracowników o łącznej wysokości 12 mln zł. Porozumienie spowodowało też, że odwołano planowany wówczas strajk ostrzegawczy. We wspólnym komunikacie napisano wówczas, że wypracowane porozumienie gwarantuje spokój społeczny na co najmniej rok. "W tym czasie zarząd i związki zawodowe będą ustalać warunki docelowego regulaminu wynagradzania" - informowano. Związki zawodowe walczyły o więcej, ale - jak podkreślały władze spółki - w związku z trudną sytuacją finansową, firmy nie stać było na zaproponowanie większej kwoty.

Mimo zawarcia porozumienia w 2015 roku, kilku pracowników firmy poszło do sądu, zaskarżając decyzje Mikosza z 2013 roku. Domagali się płatności na zasadach z 2010 roku.

W styczniu 2016 roku, ówczesny wiceminister skarbu Filip Grzegorczyk mówił w Sejmie: "Realnym zagrożeniem dla LOT-u jest spór zbiorowy wygenerowany przez zarząd LOT-u w 2010 roku. W związku z działaniami ówczesnego zarządu zostały wręczone wypowiedzenia (...) pracownikom LOT-u. Na dzień dzisiejszy w pierwszej instancji zakończyły się cztery sprawy sądowe wyrokiem przyznającym rację pracownikom. Sprawy obecnie są toczone przed sądem drugiej instancji. Natomiast trzeba mieć na względzie pewien efekt domina, który może nastąpić. To może w konsekwencji prowadzić do wzrostu wydatków na wynagrodzenia - około 50 mln zł rocznie. Co w sytuacji LOT-u (...) jest groźne" - mówił.

W 2016 roku w drugiej instancji Sąd Okręgowy w Warszawie, wydział pracy, podzielił wyrok sądu w pierwszej instancji. Według związkowców, wyrok ten przekłada się na wszystkich pracowników i LOT łamie prawo, nie stosując się do jego wyroku.

LOT argumentuje, że wyrok sądu dotyczy wyłącznie tych kilku pracowników, a nie wszystkich. Złożył do Sądu Najwyższego skargę na wyrok sądu w drugiej instancji. 8 czerwca Sąd Najwyższy po wstępnej kontroli skargi kasacyjnej, postanowił przyjąć ją do rozpoznania.

Jak dodaje spółka, dotychczasowe wyroki sądów nakazywały w przypadku osób, które pozwały spółkę, wynagradzanie ich na zasadach z 2010 roku. Zdaniem LOT, nie oznacza to jednak, że należy takie zasady zastosować wobec wszystkich pracowników. "W naszej ocenie, Sąd Najwyższy podejmując się zbadania naszej skargi dostrzega potrzebę szerszego uregulowania kwestii czy w sytuacji wyższej konieczności, takiej jak widmo bankructwa spółki, możliwa jest – by ją ratować – jednostronna zmiana zasad wynagradzania przez pracodawcę. Oczywiste jest, że gdyby Ramowe Wytyczne nie zostały wprowadzone w 2013 roku, konieczne byłyby grupowe zwolnienia lub KE nie wyraziłaby zgody na pomoc publiczną dla ratowania spółki i LOT podzieliłby los węgierskiego Maleva" – tłumaczy Kubicki. Węgierska linia zbankrutowała w 2012 roku.

Przewodniczący Związku Zawodowego Pilotów Komunikacyjnych (ZZPK) kapitan Maciej Gniady ocenia decyzję sądu, jako "neutralną". "Jestem przekonany, że po wyrokach sądu dwóch instancji, Sąd Najwyższy poprze te wyroki sądu. Musimy czekać, sprawa się ciągnie. Dla pracowników jest to niekorzystne i dla spółki też, gdyż wzrastają odsetki, jakie pracodawca powinien nam zapłacić" - wskazuje Gniady.

Przypomina, że jednocześnie związki zawodowe od kilu miesięcy prowadzą negocjacje z pracodawcą. Chcą bowiem przywrócenia zasad wynagradzania z 2010 r. Zdaniem związkowców w trakcie negocjacji z pracodawcą, zarząd cały czas przedstawia "tę samą propozycję, która cały czas jest nie do zaakceptowania". Pytany o następny krok, mówi, że niewykluczone jest ogłoszenie pogotowia strajkowego i rozpisanie referendum. Szczegółów nie ujawnia. Dodaje, że "piłka jest w grze".

[-OFERTA_HTML-]

Pracodawca twierdzi, że ostatnia przedłożona związkom zawodowym propozycja nie tylko odpowiada na większość ich postulatów, ale i rozwiązuje najważniejszą z perspektywy pracowników sprawę, czyli spłatę roszczeń za 2013 i 2014 rok. "Mimo, iż nie ma najmniejszych wątpliwości, że jedyne zasady wynagradzania, jakie może dziś stosować spółka, to zasady z 2016 roku, na stole negocjacyjnym leży dziś propozycja spłaty roszczeń za 2013 i 2014 rok, czyli za lata obowiązywania tzw. Ramowych Wytycznych. W sumie to 55 mln złotych, które jeszcze w tym roku mogą zacząć trafiać na konta naszych pracowników. Nie jest dla nas zrozumiałe, dlaczego związki zawodowe nie chcą zaakceptować tej propozycji i tym samym skazują pracowników na długie i obarczone dużym ryzykiem i kosztami procesy sądowe przeciwko spółce" – mówi Kubicki.

Dodaje, że ewentualne pozytywne dla pracodawcy rozstrzygnięcie skargi kasacyjnej może spowodować, iż zarząd LOT-u utraci tytuł do wypłaty jakichkolwiek roszczeń, a co za tym idzie pracownicy mogą stracić korzyści płynące porozumienia, jakie proponuje spółka. (PAP)