Waldemar B., z zawodu cieśla zatrudniony w spółce Elbud na etacie doznał wypadku w czasie wykonywania prac na wysokości. Spadł z drewnianej drabiny z 4 metrów na twarde podłoże. Drabina była ustawiona na niestabilnym gruncie i nie miała poprzeczki. Waldemar B. schodził jako ostatni z szóstki robotników, którym udało się bezpiecznie zejść.
Pracownik doznał poważnego uszkodzenia ciała, zwłaszcza jedna ręka była zmiażdżona, tak, że nie może wykonywać prostych czynności życia codziennego. Przeszedł trzy operacje i nadal ma problemy z niedowładem.
Poszkodowany wystąpił do sądu o odszkodowanie i zadośćuczynienie od Towarzystwa Ubezpieczeniowego G. SA, w którym był ubezpieczony. Domagał się 140 tys. zł. od Towarzystwa Ubezpieczeniowego.
Sąd Okręgowy stwierdził, że istotnie skarżący poniósł krzywdę moralną, natomiast według sądu - nie należy mu się odszkodowanie, gdyż ZUS wypłacił mu 29 tys. zł. Zasądził więc jedynie na rzecz Waldemara B. 55 tys. zł zadośćuczynienia ( na podstawie art. 445 par. 1 kc i 822 kc).
Poszkodowany złożył apelację domagając się dalszych 60 tys. zadośćuczynienia i 60 tys. odszkodowania. Sąd Apelacyjny w Warszawie 5 lutego 2014 r. zmienił wyrok Sądu Okręgowego. Zasądził od Towarzystwa Ubezpieczeniowego dodatkowo 30 tys. zł odszkodowania z odsetkami od 3 grudnia 2010 r.
Zdaniem sędzi Agaty Zając niesłusznie sąd I instancji nie zasądził odszkodowania, uznając, że suma wypłacona przez ZUS jest wystarczająca. Jednak prawie cała ta kwota została wydana przez poszkodowanego na leczenie i rehabilitację. Ta część zadośćuczynienia miała więc charakter odszkodowawczy, a nie zadośćuczynienia. Słusznie więc poszkodowany zażądał dalszych 30 tys. zł - stwierdził Sąd Apelacyjny. Ponadto warto zaznaczyć, ze poszkodowany nie przyczynił się do powstania wypadku, jak sugerował przedstawiciel Towarzystwa Ubezpieczeniowego G., wobec czego odszkodowanie sięgnąć może w sumie 60 tys. zł - dodała sędzia.
Sygnatura akt VI ACa 848/13, wyrok z 5 lutego 2014 r.