Zarzuty związkowców z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych sprowadzają się do trzech spraw.

– Sądy wyznaczają rozprawy co kilka miesięcy, więc proces może trwać nawet dwa–trzy lata, poza tym pracownicy są nierówno traktowani – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ. – Gdy pracodawca przegra proces, to koszty postępowania przerzuca na firmę. Gdy to pracownik przegrywa, to wszystko płaci z własnej kieszeni. Nie powinno tak być.

OPZZ kwestionuje także zasady liczenia opłat sądowych w przypadku roszczenia o przywrócenie do pracy. Wówczas jako wartość przedmiotu sporu jest brana fikcyjna kwota – równowartość rocznych zarobków pracownika.

Prawnicy za zmianami

– To są postulaty do pilnego spełnienia – odpowiada Waldemar Gujski, adwokat z kancelarii Gujski Zdebiak. – Procedura w sprawach pracowniczych została napisana w czasach, kiedy sąd orzekał o prawidłowości rozwiązania umowy o pracę jeszcze przed końcem okresu wypowiedzenia. Teraz zwolnieni czekają latami na rozstrzygnięcie sądu.

 [-DOKUMENT_HTML-]

Można przyspieszyć

Przyczyn tego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Przede wszystkim powinno być więcej sędziów orzekających w najbardziej obłożonych sądach. Mają obecnie zbyt dużo takich spraw i mimo szczerych chęci nie są w stanie rozstrzygnąć wszystkich w rozsądnym terminie. Po części winę za ten stan ponoszą pracownicy, którzy powołują np. dziesięciu świadków, wychodząc z założenia, że im więcej, tym lepiej. Tymczasem konieczność ich przesłuchania znacząco wydłuża postępowanie.

Więcej w ''Rzeczpospolitej''

Źródło: ''Rzeczpospolita''