– Jeżeli podnosilibyśmy płacę minimalną szybciej, to możemy doprowadzić do większego bezrobocia na terenach wschodniej Polski, terenach słabych gospodarczo oraz wśród ludzi o niskich kwalifikacjach – podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Newseria Jeremi Mordasewicz, ekspert rynku pracy Konfederacji Lewiatan.

W praktyce zwiększenie poziomu płacy minimalnej oznacza, że pracownicy powinni pracować bardziej wydajnie, aby zarobić na wyższe płace, albo też ich pracodawcy muszą podnieść ceny swoich towarów czy usług. Jak podkreśla Mordasewicz – dla pracodawców ze wschodnich terenów Polski podniesienie tego wynagrodzenia nawet o minimum ustawowe, czyli 88 zł brutto stanowi problem. Tłumaczą, że nie są w stanie podnieść o tyle swoich cen.
Dodatkowo pracodawcy przypominają, że pracownik musi wytworzyć więcej niż wynosi jego pensja brutto – część jego pracy idzie na poczet przychodów firmy, która z tego musi opłacić inne koszty.
 – Na terenach wschodniej Polski, gdzie jest niska siła nabywcza ludności, gdzie pracuje sporo osób o bardzo niskich kwalifikacjach, nie wypracują one dla swojego pracodawcy ponad 3 tys. zł miesięcznie. A tyle muszą, jeżeli płaca minimalna, jak obecnie, wynosi 1600 zł. Tu trzeba uwzględnić składki na ubezpieczenia społeczne, podatki, ale również urlop czy absencję chorobową – wyjaśnia Jeremi Mordasewicz.
Dlatego ważne jest dla nich, aby wzrost nie był wyższy niż do 1688 zł brutto – o tyle zgodnie z ustawą pensje muszą wzrosnąć minimalnie. Związki zawodowe chcą, by płaca minimalna wynosiła 1720 zł.
 – Zbyt duże podniesienie płacy miminalnej oznacza, że ci pracodawcy nie są w stanie podnieść o tyle ceny za swoje produkty czy usługi. Trzeba zatem pamiętać, że kiedy płaca minimalna przekracza 40 proc. przeciętnego wynagrodzenia, ale w danym regionie, a nie w całym kraju, rozpoczyna się zwalnianie pracowników o niskich kwalifikacjach – podkreśla ekspert Lewiatana
Relacje płacy minimalnej i przeciętnego wynagrodzenia są różne w zależności od regionu. Mordasewicz wyjaśnia, że w skali całego kraju wskaźnik ten jest nieco powyżej 40 proc., jednak w poszczególnych powiatach jest jeszcze wyższy.
 – Są powiaty, w których płaca minimalna przekracza 60 proc. przeciętnego wynagrodzenia, to jest zazwyczaj już poziom nieakceptowalny i albo pracownicy przechodzą do szarej strefy, albo są po prostu zwalniani – mówi Jeremi Mordasewicz.
Ekspert dodaje, że w Polsce płaca minimalna jest wyższa niż u Czechów, Słowaków czy Węgrów. Jego zdaniem, w tym przypadku nie powinniśmy porównywać się do krajów Europy Zachodniej, ale właśnie do sąsiadów.
 – Jeszcze długo płaca minimalna w Polsce nie osiągnie poziomu Europy Zachodniej, ponieważ nie jesteśmy na tym poziomie rozwoju gospodarczego. Możemy się porównywać ze Słowacją i z Czechami, a tam płaca minimalna jest niższa niż w naszym kraju, mimo że wydajność pracy i produktywność jest wyższa. Dochody w Czechach są wyższe, a mimo to nie zdecydowali się na podniesienie płacy minimalnej obawiając się, że osoby o niskich kwalifikacjach nie będą zatrudniane – mówi Mordasewicz.