Zdaniem Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Minister Edukacji Narodowej, dla polskiej gospodarki dobrze byłoby, aby Polacy wracali z zagranicy ponieważ są to już ludzie, którzy przywożą ze sobą spore doświadczenie zawodowe. "Z naszych badań jednak wynika, że jeżeli emigranci z Polski zostają dłużej niż 5 lat, to nie wracają do kraju. W efekcie też inwestują swoje oszczędności w krajach, w których zdecydowali się osiąść. Pokolenie, które wyjechało w 2004 roku to byli młodzi ludzie o średniej wieku ok. 26 lat. Stąd obserwujemy m.in. dynamiczny przyrost naturalny np. w Anglii, bo Polacy założyli tam rodziny" - mówiła.
Z kolei prof. Andrzej Rychard, Dyrektor IFiS PAN i Uniwersytetu Warszawskiego, poinformował, że banki podają, że od kilku lat spada transfer pieniędzy do Polski od Polaków pracujących za granicą. "W dużym stopniu to efekt tego, że pozostawione w Polsce rodziny emigrantów są już zabezpieczone finansowo. Przykładowo badania przeprowadzone wśród Polaków w Londynie wskazują, że 68 proc. z nich nie zamierza wrócić do Polski" - dodał.
Czytaj: Bierność uczelni wyższych nie pomaga młodym na rynku pracy
W ocenie prof. Elżbiety Mączyńskiej, Prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego i wykładowcy ze Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, Polska jest w fatalnym momencie na rynku pracy. "Wprawdzie bezrobocie spada, ale spada też nasza dzietność, która jest już na tak niskim poziomie, że nie zapewnia nam nawet odtworzenia pierwotnego stanu populacji. Za granicą mieszka 20 mln Polaków, którzy nie wrócą do kraju. Co najgorsze nie mamy o tych ludziach żadnych informacji, a przecież to nasi obywatele i ogromny kapitał ludzki. Przy zapaści demograficznej w kraju powinniśmy bardziej dbać o naszych rodaków za granicą" - apelowała.
Minister Joanna Kluzik-Rostkowska stwierdziła, że aby zapobiegać w przyszłości emigracji zarobkowej młodych Polaków, musimy poprawić sytuację na rynku pracy i przede wszystkim w szkolnictwie. "Odtwarzamy szkolnictwo zawodowe. Wprowadzamy od 1 września 2015 r. dualny system szkolnictwa zawodowego. Szkoły zawodowe dostaną wsparcie od państwa pod warunkiem, że nauczają w kierunkach odpowiadających zapotrzebowaniem rynku pracy i pozyskały partnera, zakład pracy w którym uczniowie mogą odbywać praktyki i staże. Z kolei marszałkowie w powiatach mają udostępniać szkołom listę potrzebnych zawodów w oparciu o zapotrzebowanie lokalnego rynku pracy" - powiedziała.
Dla prof. Elżbiety Mączyńskiej problemy w szkolnictwie w dużym stopniu występują w rządzie, który nie ma pomysłu jak je reformować. "Przypomnę, że za edukację w naszym kraju tak naprawdę odpowiadają trzy resorty: edukacji, sportu oraz nauki i szkolnictwa wyższego. To skandal. Jeżeli chodzi o kształcenie młodych ludzi, to uważam, że robimy to dobrze. Przykładem są firmy zagraniczne, które przyjmują z chęcią Polaków. Mamy problem w Polsce w firmach, które nie potrafią dobrze zagospodarować młodych ludzi" - wskazywała.
Pogląd, że biznes nie jest tak aktywny jak oczekiwaliby absolwenci, podziela również prof. Andrzej Rychard. "Obserwujemy też wygórowane żądania ze strony przedsiębiorców w stosunku do wyższych uczelni. Nie ma też możliwości, aby uczelnie wyższe podążały za trendami rynku pracy. Zmiany są tak dynamiczne, chociażby wynikające z wprowadzania nowych technologii, że uczelni po prostu na to finansowo nie stać. W moim odczuciu w wyspecjalizowanych zawodach przedsiębiorcy będą musieli przejąć odpowiedzialność za edukację" - stwierdził.
Minister, Joanna Kluzik-Rostkowska, powiedziała, że niezależnie od zaangażowania pracodawców w procesy edukacyjne reforma szkolnictwa i tak jest potrzebna. "Chociażby dlatego, że 50 proc. licealistów, którzy nie kontynuują nauki na studiach nie ma szans na znalezienie pracy, bo nie mają żadnego fachu" - mówiła.
Czytaj: Warto inwestować w młodego pracownika
Zdaniem Olgierda Bałtakiego, HR Dyrektora w Samsung Electronics Poland Manufacturing firmy angażują się w edukację. "Przykładowo Samsung jest samowystarczalny w pozyskiwaniu swoich kadr. W 2014 r. uruchomiliśmy projekt Samsung Labour, czyli kształcenie młodych ludzi w ramach systemu dualnego. Prowadzimy w ramach tego projektu zajęcia fakultatywne dla uczniów szkół zawodowych i średnich w miejscach naszych fabryk w Polsce oraz zajęcia ze studentami okolicznych uczelni technicznych. Wszystko po to, aby zapewnić sobie pożądaną kadrę elektroników, mechatroników i informatyków" - podkreślił. Bałtaki powiedział też, że z naszych Samsunga w Polsce wynika, że w 70 proc. absolwentów pracuje w zawodach poza wyuczonym kierunkiem, a 46 proc. studentów przyznaje, że treści nauczone na uczelniach odstają od rzeczywistości. "Podkreślam, że wciąż brakuje nam absolwentów z kierunków technicznych. I coś z tym trzeba zrobić. Dobrym przykładem jest Korea Płd., kilkanaście lat temu wprowadziła Narodowy Program Wspierania Uczelni Technicznych. Dzisiaj zbiera z tego tytułu profity, bo absolwenci weszli na rynek i budują potęgę technologiczną tego kraju. Efekt jest taki, że Korea ma ponad dwa razy wyższe PKB niż Polska" - mówił.
Z kolei Robert Stobiński, Dyrektor Generalny Amazon Corporate Services Poland, podkreślił, że zarówno w Polsce, jak i na świecie o kształtowaniu zapotrzebowania na rynku pracy decyduje rynek klienta i konkurencja. "Dlatego 90 proc. przedsiębiorstw ponosi koszty dokształcania swoich pracowników. Nasza firma także inwestuje w edukację. Przyznaliśmy wszystkim młodym pracownikom zatrudnionym na najniższych stanowiskach produkcyjnych bezzwrotną dotację w wysokości 26 tys. zł. Na podnoszenie swoich kwalifikacji do wykorzystania w ciągu 4 lat. Nie stawiamy warunków. Nawet jeżeli nasz pracownik podniesie kwalifikacje i zmieni pracodawcę, to uważamy, że warto było. Dzięki temu wielu młodych ludzi co roku zatrudniamy, np. w 2014 r. aż 4 tys." - informował.
Z doświadczeń zawodowych Katarzyny Godlewskiej, Dyrektora Operacyjnego firmy absolvent.pl, wynika, że młodzi ludzie nie są dobrze wyedukowani w szkołach. Do tego uczelnie nie tylko nie nadążają za zmianami na rynku pracy, lecz także nie wskazują studentom, w jakich kierunkach warto się specjalizować. "W efekcie pracodawcy nawet nie zwracają uwagi na dyplomy ukończenia szkoły, bo wiedzą, że muszą nowego pracownika edukować od początku. Dostajemy też sygnały od pracodawców, że uczelnie nie są łatwym partnerem we współpracy. Owszem zgadzam się, że bezrobocie wśród młodych ludzi spada, ale wciąż mamy bezrobotnych absolwentów w określonych specjalnościach, które okazują się nieprzydatne na rynku pracy. Po co więc uczelnie kształcą w tych kierunkach? Efektem tego jest narastająca frustracja młodych ludzi, którzy nie potrafią sobie poradzić jak wejść na rynek pracy" - wskazywała.
Z tezą o wsparciu uczelni dla studentów w wyborze właściwych kierunków edukacji nie zgadzała się prof. Elżbieta Mączyńska. "Protestuję przeciwko takim zakusom, aby uczelnie prowadziły studentów za rączkę i wskazywały im co mają robić w życiu. Uczelnia ma poszerzać ich horyzonty, a rolą pracodawcy jest ukształtować młodego człowieka tak, aby posiadł dobry fach na rynku pracy" - wyraźnie zaznaczyła.
W trakcie dyskusji, pomimo sporów w wielu kwestiach, paneliści zgodzili się w tym, że polski rynek pracy potrzebuje większej ilości szkół zawodowych, które aktywnie współpracować będą z pracodawcami. Powinniśmy także systemowo bardziej wspierać rozwój wyższych uczelni technicznych.
Dyskusja ekspertów odbyła się w ramach debaty pt. "Edukacja i kariera ludzi młodych" podczas Human Capital Economy CEE Congress, który odbył się 7 - 8 października 2015 r. w Warszawie.
Źródło informacji: Centrum Prasowe PAP