Jest to mechanizm dobrze znany z systemów benefitowych dających dostęp do prywatnej opieki medycznej czy klubów sportowych. Efekt skali daje wartość dodaną. Jednak korzyści w przypadku samochodów są zdecydowanie większe niż kilkadziesiąt złotych miesięcznie zaoszczędzonych na karnecie na siłownię. Oszczędność czasu pracownika oraz podnoszenie jego komfortu życia znajdują się ostatnio na liście priorytetów działów HR podczas projektowania polityki benefitowej w firmie – pozwala to utrzymywać najcenniejszych pracowników i walczyć o talenty na rynku. A jeśli weźmiemy pod uwagę koszty ponoszone przez pracowników na ich prywatne samochody, to oszczędność w budżecie domowym może być liczona nawet w dziesiątkach tys. złotych. W jaki sposób można zatem wykorzystać te mechanizmy, aby zapewnić pracownikom benefit dający tak znaczącą wartość dodaną do ich wynagrodzenia?
Pożądany benefit
Gdybyśmy mieli zacząć od podstawy problemu i zadać pracownikowi dowolnej firmy pytanie: „Czy chciałbyś otrzymać od swojego pracodawcy samochód służbowy?”, trudno wyobrazić sobie inną odpowiedź niż: „Tak”. Potwierdzają to badania – samochód służbowy występuje zawsze w topie najbardziej pożądanych benefitów wśród pracowników. Wydaje się, że każdy pracownik chciałby móc korzystać z takiego świadczenia pozapłacowego, tylko większość z nich nawet „nie śmie” o tym marzyć. Uważa, że jest to nierealne. Powód, dla którego benefit ten nie jest rozpowszechniony nad Wisłą, wydaje się być oczywisty: budżet. Właśnie z tego powodu samochód służbowy wydaje się być najbardziej pożądanym benefitem: pomijając cenę zakupu samochodu, to jego koszty utrzymania i problemy z tym związane są głównymi powodami, dla których w naszym kraju utrwaliło się powiedzenie, iż najlepszy samochód to ten służbowy. Być może z przekonania, że na nowy samochód stać tylko duże firmy, bierze się u Polaków podejście do użytkowania samochodu: kupić używany, najlepiej sprowadzony ze Szwajcarii lub z Niemiec, i jeździć nim tak długo, aż się nie rozpadnie. Średnia wieku samochodu w Polsce to 17 lat. Jaki ma to wpływ na komfort i bezpieczeństwo użytkowników, nikomu, kto siedział w 17-letnim samochodzie, tłumaczyć nie trzeba. Efekt oddziaływania na środowisko wydaje się być również oczywisty. Jednak już za naszą południowo-zachodnią granicą sytuacja wygląda nieco inaczej. Zaledwie co 25. samochód zarejestrowany nad Wisłą ma mniej niż dwa lata. W Czechach – co ósmy. Czy wynika to bezpośrednio z zamożności społeczeństwa? Dane makroekonomiczne na to nie wskazują. Poszlaką jednak mogą być badania świadomości finansowej społeczeństw: na 30 krajów przebadanych przez EOCD Polacy zajmują ostatnie miejsce! Wiele wskazuje na to, iż problem leży w mentalności Polaków i braku świadomości rozwiązań pozwalających im na zapewnienie sobie wyższego komfortu życia niż w samym braku środków na sfinansowanie tych udogodnień. Skoro zatem polski pracownik nie może poradzić sobie z rozwiązaniem swojego „problemu samochodowego”, może powinien mu w tym pomóc pracodawca, zyskując dzięki temu wdzięczność i lojalność pracownika?
[-DOKUMENT_HTML-]
Rachunek zysków i strat
Dokonując analizy TCO (ang. Total Cost of Ownership) samochodu (czy to używanego, czy nowego), zakupionego w kredycie przez pracownika – konsumenta w pierwszej kolejności musimy obliczyć utratę wartości użytkowanego pojazdu. Jest to nic innego jak różnica pomiędzy ceną zakupu samochodu a kwotą uzyskaną z odsprzedaży auta po okresie użytkowania. To, czego konsument zdaje się nie rozumieć, to fakt, iż „posiadając” samochód, i tak za niego płaci: każdego dnia, wraz z każdym kilometrem, samochód traci na wartości. Jeśli kupimy pięcioletni używany samochód za 30 tys. zł i będziemy nim jeździć przez pięć lat, po czym sprzedamy go za 10 tys. zł, oznacza to, że każdego miesiąca „wydaliśmy na niego” ok. 333 zł. Jeśli kupimy nowy, kompaktowy, średniej klasy samochód za 80 tys. zł, po czterech latach – zakładając, że dbaliśmy o pojazd – być może uda nam się odzyskać z tej kwoty 30 tys. zł. Należy jednak doliczyć do tego koszty finansowania: odsetki od kredytu. W tym wypadku miesięczna utrata wartości auta wyniesie 1,375 tys. zł. A to dopiero początek kosztów. Samochód trzeba ubezpieczyć, serwisować, wymieniać materiały eksploatacyjne, takie jak klocki i tarcze hamulcowe, płyny, oleje, kupić opony zimowe. Musimy również zdawać sobie sprawę z ryzyka kosztochłonnych awarii, takich jak sprzęgła, turbiny czy podzespołu układu wtrysku paliwa. Każdy, kto jeździł dłużej używanym kilka lat samochodem, wie, że koszty wizyt w warsztacie liczone są w tysiącach złotych. Żadna jednak inwestycja w stan techniczny pojazdu nie zmieni faktu, iż z każdym dniem, tygodniem i miesiącem auto traci na wartości. W praktyce wybór pomiędzy samochodem nowym a używanym sprowadza się głównie do wyboru pomiędzy wyższą utratą wartości (w przypadku nowego auta) a wyższymi kosztami serwisu i poważniejszych napraw (jak w przypadku samochodu używanego).
Bez inwestycji środków i ryzyka
I tutaj pojawia się pytanie: „Co dział HR może zrobić dla swoich pracowników, aby te koszty zmniejszyć i tym samym zapewnić pracownikom wyższy komfort użytkowania pojazdu, co ma bezpośredni wpływ na ich poziom życia oraz oszczędność w domowym budżecie?”. Najbardziej oczywistym rozwiązaniem, po które sięga już zdecydowana większość dużych organizacji, jest budowanie floty samochodów służbowych i wynajmowanie samochodu dla pracowników od podmiotów specjalizujących się w zarządzaniu flotami samochodowymi – firm Car Fleet Management (CFM). Jednak w takim przypadku pojawiają się dwa kluczowe problemy, które w większości przypadków ograniczają zakres tego rozwiązania do kadry menadżerskiej i osób, których specyfika pracy wymaga mobilności. Pierwszy: w dalszym ciągu, mimo optymalizacji kosztów przez firmę CFM, potrzebny jest budżet na opłacanie czynszu za wynajem auta dla pracownika. Drugi: co się stanie, jeśli pracownik odejdzie z pracy mimo wszystko i zostawi pracodawcę z długoterminową umową wynajmu auta?
Alternatywa dla samochodu służbowego i budowania firmowej floty
Na rynku pojawiły się już pierwsze rozwiązania, które dają pracownikom komfort samochodu służbowego bez konieczności angażowania środków i ryzyka firmy. Dzięki współpracy pracodawcy z firmą zarządzającą flotą pracownicy mogą korzystać z programów wynajmu samochodu na warunkach zbliżonych do warunków leasingu korporacyjnego – w których to koszty i procesy zarządzania flotą pojazdów zoptymalizowane są przez skalę działalności firmy CFM, ale to pracownik jest stroną w umowie i to on opłaca miesięczny czynsz za użytkowanie auta. Dzięki temu, iż zdecydowanie taniej jest kupić, ubezpieczyć czy serwisować tysiąc samochodów zamiast jednego, pracownik – opłacając jedynie stały miesięczny „abonament” za wynajem pojazdu – cieszy się znaczną oszczędnością w stosunku do wspomnianych wyżej kosztów. Ma również zapewniony komfort obsługi, w której to nie on martwi się o to, gdzie zmagazynować zimowe opony latem, którą ofertę ubezpieczyciela wybrać czy do którego serwisu samochodowego pojechać, aby mieć pewność, iż nie przepłaci, a jego pojazd będzie w pełni sprawny i bezpieczny. Zapewnia mu to firma zarządzająca flotą pojazdów.
Zapewne rolą działów HR nie jest kształcenie swoich pracowników w zakresie świadomości rozwiązań finansowych, ale w tej sytuacji można osiągnąć efekt wygrany–wygrany. Pracownik może zyskać możliwość użytkowania nowego samochodu, przy oszczędności kosztów względem standardowego zakupu samochodu „na własność”, ciesząc się wyższym komfortem i poziomem bezpieczeństwa swojego i rodziny. Pracodawca natomiast może zaproponować pracownikom benefit, który wyróżni go na rynku pracy, pomoże w budowaniu employer brandingu, a być może pozwoli zatrzymać bardziej wymagających pracowników i zapewni dodatkowe punkty na liście „must have” najbardziej rozchwytywanych talentów. A przy okazji my wszyscy, duszący się w smogu miast, będziemy mogli odetchnąć nieco głębiej.
Autor: Krzysztof Radke, menedżer w firmie zarządzającej flotami samochodowymi