Karnowski powiedział w czwartek, że nie może się jednoznacznie wypowiedzieć, czy przeprowadzenie strajku w piątek będzie legalne czy nie. "Są różne opinie. Niektórzy prawnicy twierdzą, że pięciodniowy termin (między poinformowaniem o strajku a przeprowadzeniem go - PAP) powinien być zachowany również w przypadku strajku ostrzegawczego, a inni, że nie" - dodał. Związkowcy o zamiarze przeprowadzenia strajku poinformowali we wtorek późnym popołudniem.

Prezes pytany, na czym może polegać łamanie prawa podczas strajku, powiedział, że może to być np. wchodzenie na tory. "Będziemy też sprawdzać, czy nikt nie jest do strajku zmuszany" - dodał.

"Bardzo żałujemy, że dzisiejsze rozmowy się nie powiodły, mieliśmy wrażenie, że strona związkowa przyszła niestety nie po to, by zapobiec temu strajkowi, tylko byli zdeterminowani, by ten strajk przeprowadzić" - powiedział Karnowski, odnosząc się do fiaska czwartkowych rozmów. "Pan przewodniczący jednego ze związków zawodowych uznał nawet na koniec, że zapewne jutro po strajku, kiedy siądziemy do stołu, podpiszemy protokół rozbieżności, co otworzy drogę do strajku generalnego" - dodał.

Zaznaczył, że postulaty związkowców dotyczące ulg przejazdowych zostały spełnione, a nawet ulgi są - zdaniem prezesa - bardziej korzystne dla pracowników. Prezes wyraził opinię, że to nie walka o ulgi przejazdowe, ale powstrzymanie zmian na kolei jest głównym celem związkowców.

Prezes wyjaśnił, że przygotowanie spółek Grupy PKP do strajku jest bardzo trudne, ponieważ związkowcy wciąż nie poinformowali, w którym miejscu zamierzają zatrzymać ruch. "To pierwszy taki strajk w historii" - zaznaczył prezes. Wyjaśnił, że kolejarze będą w czasie strajku reagować na bieżąco, by zmniejszyć uciążliwość strajku dla pasażerów. Prezes przypomniał też, że na 19 dworcach specjalnie oddelegowani pracownicy będą udzielać informacji, a na 40 dworcach pasażerom będą wydawane gorące napoje.