Od kilku miesięcy w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej trwają prace legislacyjne nad projektem zmieniającym dotychczasowe przepisy dotyczące terminowych umów o pracę. Już w trakcie konsultacji społecznych projekt wywołał dużo wątpliwości.
Jak podkresla Wioletta Żukowska, głównym punktem spornym w projekcie nowelizacji Kodeksu pracy jest maksymalny czas trwania umów na czas określony. Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej proponuje wprowadzenie limitu liczbowego oraz czasowego dla umów tego rodzaju. Będzie można zawrzeć maksymalnie 3 umowy na czas określony na nie dłużej niż 33 miesiące. Po tym czasie umowa przekształcałaby się w bezterminową. Takie usztywnienie przepisów może jednak okazać się niekorzystne dla samych zatrudnionych. - Zamiast przyczynić się do spadku umów okresowych, może wywołać zjawisko tzw. ucieczki od prawa pracy i wzrost zatrudnienia pozapracowniczego - mówi ekspertka. Dlatego strona pracodawców proponuje wyższy limit – na poziomie 48 miesięcy.
Kolejny problem dotyczy katalogu przesłanek umożliwiających zawarcie umowy na czas dłuższy niż 33 miesiące. W aktualnej wersji projektu (z 16 grudnia 2014 r.) w odniesieniu do tej kwestii znalazło się następujące sformułowanie: „jeżeli ich zawarcie w danym przypadku służy zaspokojeniu rzeczywistego zapotrzebowania o charakterze okresowym oraz jest właściwe i konieczne w tym zakresie". Zdanie Pracodawców RP, jest ono niewątpliwie niedookreślone i może być w praktyce rozmaicie interpretowane. Co więcej, projekt przewiduje upoważnienie inspektorów pracy do występowania z powództwem o ustalenie tego, czy w związku z niespełnieniem powyższej przesłanki doszło do zawarcia umowy bezterminowej. Tym samym PIP miałaby prawo do kwestionowania na drodze sądowej potrzeb pracodawców w zakresie polityki zatrudnienia oraz oceniania „konieczności” zawarcia umowy danego rodzaju. Ponadto wprowadzenie tej regulacji mogłoby się przyczynić do jeszcze większego „zakorkowania” sądów pracy.
Dużo wątpliwości wywołują również przepisy przejściowe zawarte w projekcie. Stosowanie nowej regulacji także do trwających umów na czas określony może wywołać negatywne konsekwencje dla samych pracowników. Istnieje bowiem ryzyko wcześniejszego wypowiadania umów przez pracodawców, jeszcze przed wejściem w życie nowelizacji. Może je ograniczyć dodana do projektu propozycja, zgodnie z którą przy ustalaniu długości okresów wypowiedzenia umów rozwiązywanych już w czasie obowiązywania nowych przepisów nie będzie uwzględniany staż pracy przypadający na okres przed dniem wejścia w życie noweli. Niemniej projektując nowe przepisy, trzeba mieć na uwadze zasadę lex retro non agit oraz zasadę zaufania obywateli do państwa i stanowionego przez nie prawa.
- Jak widać, problemów jest wiele. Czy projekt przygotowywany przez resort pracy okaże się „złotym środkiem”? Czas pokaże. A jest go jeszcze trochę, albowiem prawdopodobnie dopiero w kwietniu projekt trafi do sejmu. Przedmiotem zmian są regulacje, które obejmą pracodawców i miliony pracowników, zatem rozwaga wydaje się w tym przypadku jak najbardziej wskazana. Oby tylko nowe rozwiązania faktycznie przyczyniły się do stabilizacji zatrudnienia na postawie umów terminowych (taki jest przecież ich cel), bo jeśli będą zbyt restrykcyjne, to skutki mogą się okazać wręcz odwrotne - komentuje Wioletta Żukowska, ekspert ds. prawa pracy Pracodawców RP.