Rozmowa z Beniaminem Krasickim – członkiem zarządu Polskiej Izby Ochrony i prezesem Grupy City Security o nowych wyzwaniach dla rynku usług outsourcingowych.

Paweł Ludwicki: Nowe przepisy, które weszły w życie 1 stycznia, nakładają na pracodawców obowiązek płacenia składki ZUS nie tylko za pracowników zatrudnionych na podstawie umowy o pracę, lecz także na umowę-zlecenie. W założeniu miało być dobrze, ale... tego rozwiązania boją się wszyscy. Dający pracę i zatrudnieni…
Beniamin Krasicki:
Mamy teraz do czynienia z największą rewolucją w ciągu ostatnich 15 lat. Oczywiście, z punktu widzenia pracodawcy to ogromne obciążenie w porównaniu z popularną dotąd formą zatrudnienia, tzw. „śmieciówką”, przy której nie musiał on odprowadzać żadnych składek na ubezpieczenia społeczne, emerytalne itd. A na tym przecież nie koniec. Rząd deklaruje, że w połowie roku wprowadzona zostanie minimalna stawka godzinowa dla pracowników w wysokości 12 zł.
Nie ukrywajmy, koszty utrzymania pracownika wzrosną w porównaniu do lat ubiegłych. Czy można liczyć, że klienci agencji ochroniarskich, (osiedla mieszkaniowe, zakłady pracy, i prywatne firmy zgodzą się płacić za ochronę fizyczną dwa razy więcej niż dotychczas? A może zaczną masowo rezygnować z usługi?
Profesjonalne firmy przygotowały już odpowiedź na problemy pracodawców i zatrudnionych. Liczymy się z tym, że niedogodności wynikające z nowych przepisów musimy klientom  zrekompensować. Na szczęście oni w większości też podchodzą do tego zdroworozsądkowo. Negocjują, mówią: mamy konkretny miesięczny budżet na ochronę, możemy się zgodzić na niewielką podwyżkę, ale musicie zreformować usługę tak, żeby ją zrealizować w ramach dotychczasowej albo niewiele wyższej kwoty.

Co wtedy robicie?
Możemy zmniejszyć liczbę pracowników ochrony, a w zamian zainwestować np. w system kamer itd. (czasami dzieląc się kosztami instalacji z firmą). Tak dzieje się najczęściej w przypadku klientów utrzymujących obiekty wieloposterunkowe, gdzie można zrezygnować z jednego czy dwóch pracowników. Ale są też małe zakłady, gdzie jeden pracownik pracuje w systemie 24-godzinnym i trudno sobie wyobrazić, że w ramach oszczędności zacznie pracować tylko w dzień. Ta grupa klientów, która zleca firmie ochrony organizację jednego posterunku całodobowego, zwykle zgadza się na podwyżkę.
Zwalniani pracownicy przechodzą ciężkie chwile w życiu, ale utyskują też ci, którzy pozostali i otrzymali zwiększony zakres obowiązków. I tak źle, i tak niedobrze...
To prawda, jednak nowe przepisy mają pozytywną stronę: wzrost kosztów zatrudnienia wymusza automatyzację procesów. Duże, solidne firmy wykorzystują nowoczesne technologie, które usprawniają pracę ochroniarzy.

Na przykład?
Najczęstsze rozwiązanie to telewizja przemysłowa. A teraz pojawił się np. jeszcze monitoring centralny.

Czyli?

Buduje się specjalne centra monitoringu, które odbierają obraz z kamer systemów lokalnych. Np. w Centrum Wzornictwa Przemysłowego w Warszawie rozlokowano 17 kamer. Dotąd pracownik recepcji obserwował to, co dzieje się na monitorach. Teraz „centrum dowodzenia” zostaje przeniesione w inne miejsce, niekoniecznie w środku miasta. My, wykorzystując grant z państwowego funduszu, zbudowaliśmy OGÓLNOPOLSKIE, nowoczesne centrum monitoringu wizyjnego na warszawskiej Pradze. Jeśli klient dysponuje obiektem, w którym chce zmniejszyć liczbę pracowników ochrony, proponujemy, żeby podpiął wszystkie kamery do naszego nowoczesnego centrum.

Umowa o pracę a umowa zlecenie, o dzieło>>

Co jeszcze możecie zaproponować?

Na zlecenie naszej firmy grupa wybitnych informatyków z Politechniki Warszawskiej opracowała innowacyjny system stworzony w oparciu o tzw. bikony, różnego rodzaju czujniki, hybrydowe wykorzystanie systemów GSM, WiFi i GPS. Aplikacja, którą nazwaliśmy i-evacuation, wykorzystuje smartfony osób przebywających w chronionym obiekcie. Przy jej pomocy można zgłosić zwykłą usterkę, typu przeciek wody, wybita szyba, ale też poinformować o poważnych zagrożeniach jak pożar, bójka na terenie obiektu itd. Aplikacja pozwala na natychmiastowe skomunikowanie się ze służbami ochrony. Jej najbardziej zaawansowaną funkcją jest system ewakuacji. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że w przypadku katastrof budowlanych lub pożarów, w dużych budynkach jak szpitale czy centra handlowe gaśnie światło. Po zmroku nie widać prawie nic, trudno znaleźć kierunek ucieczki.

Są te zielone podświetlone strzałki…
Są, ale nawet jeśli je widać przez kłęby dymu, nie jest to inteligentny system, który rozpozna źródło pożaru, zatem może kierować ludzi bezpośredni na ogień! Nasz system jest interaktywny, działa poprzez nawigację wewnątrz budynku i powoduje, że kierujemy ludzi do najbliższego nie zagrożonego wyjścia, co sprawdza się też w przypadku imprez masowych w dużych obiektach, a także ma funkcję działań w przypadku zamachu terrorystycznego.

Aplikacja ściąga się automatycznie po wejściu do obiektu?
Nie, trzeba ją zainstalować samodzielnie przez stronę internetową obiektu/grupy obiektów, lub  QR kod umieszczony przy wejściu. W ramach akcji promocyjnych będziemy też rozdawać pendrivy z zainstalowaną aplikacją, którą można przerzucić na telefon lub tablet. W tej aplikacji godny uwagi jest moduł Rodzic-Dziecko. W obiektach użyteczności publicznej rozdawaliśmy dorosłym „pchełki” w formie ładnych breloczków, zawieszek lub zegarków, co pozwala rodzicom kontrolować, gdzie ich dzieci znalazły się w obiekcie, można w sposób przyjazny i prosty programować np. alarm, który się włącza w momencie jeśli dziecko wykracza poza konkretny obszar, wyrażony w określonej odległości np. 5, 10, 20 m.
Ten sam system pomaga też efektywniej wykorzystać pracowników ochrony. Dzięki niemu widzimy lokalizację każdego z nich, możemy kierować ich tam, gdzie jest największa koncentracja ludzi, a to ma bezpośredni wpływ na zwiększenie bezpieczeństwa w obiekcie.

Przejdźmy z punktu widzenia pracodawcy do pracownika…
Rynek usług outsourcingowych nazywanych dotąd „prostymi” (ochrona, sprzątanie) zmienia się dziś w sposób, który kraje Europy Zachodniej przechodziły kilkanaście lat, kilkadziesiąt temu. Do tej pory tkwiliśmy w pierwszym etapie jego rozwoju, który cechuje rozdrobnienie (istnieje cała masa małych firm usługowych), duża presja na cenę (klienci decydują o wyborze firmy najtańszej) i bardzo niski status pracowników ochrony.
Tak, można odnieść wrażenie, że ochroniarz nie istnieje w społecznej świadomości jako zawód. Na Zachodzie cieszy się zaufaniem, a jego przedstawiciele zarabiają przyzwoicie, w granicach średnich zarobków robotniczych - przekładając na polskie warunki mówimy tu o kwotach rzędu 3 lub 3,5 tysiąca złotych, czyli środkach pozwalających się w większym mieście utrzymać. Obecnie stawki najsłabiej wykwalifikowanych pracowników ochrony w obiektach najmniej wymagających, to ok. 1200 zł.

Za taką kwotę nie sposób się utrzymać!
Dopiero na drugim etapie, tym w który mamy szanse teraz wkroczyć, rodzi się prawdziwy zawód pracownika ochrony. Pracowników ceni się bardziej, są lepiej przeszkoleni. Z drugiej strony rośnie świadomość klientów. Po przemianach ustrojowych 1989 nie było takich firm usługowych jak dzisiaj, nie stosowano outsourcingu. W sektorze ochrony wykorzystywano straż wewnętrzną,  duży zakład pracy tworzył sobie taki departament ochrony i sam sobie do niego zatrudniał. Później powstały wyspecjalizowane firmy, które outsoursują te usługi od różnych zakładów pracy. Początkowo klienci traktowali wybór ochrony tak jak wybór innych produktów - wydawało się, że oferty różnych produktów są podobne, więc trzeba wybrać najtańszą. Tymczasem - podobnie jak przy wyborze prawnika i lekarza - nie chodzi o to, żeby wybrać najtaniej, tylko aby otrzymać usługę jak najlepszej jakości. Wybór najtańszej oferty to czasem pieniądze wyrzucone w błoto, bo otrzymuje się pracowników niezainteresowanych pracą, niezmotywowanych czy źle wyposażonych, którzy nocą starają się gdzieś „przekimać” schowani w obiekcie. Teraz dojrzeli i uznali, że lepiej nakładać pewne obowiązki i szczegółowo je określać w umowach z firmą zajmującą się ochroną, ale w ślad za tym godnie płacić i skłaniać pracodawców, żeby ich pieniądze w jak największej skali trafiły do tych pracowników.

Co czeka nas w kolejnym etapie?
To, co w Skandynawii: bardzo droga siła robocza i silna automatyzacja działań - w krajach o wysoko rozwiniętej świadomości pracowników nacisk kładzie się na systemy kamer, kontroli dostępu, czy  inne systemy alarmowe. Wiele małych firm, które nie będą w stanie odpowiedzieć na wymagania klientów, po prostu zniknie. Dla rynków najbardziej rozwiniętych charakterystyczne jest też to, że w ponad 50 % pokrywają go firmy największe.

A u nas?
Trzy największe firmy dzierżą ok. 20 procent rynku. Reszta to małe i średnie firmy. Najlepiej obrazuje to fakt, że wydano ponad 2000 koncesji. Przy takiej konkurencji w przetargach dochodzi do krwiożerczej walki o klienta, przedstawiane są oferty cenowe, które zaniżają wszystkie elementy usługi. Cierpią na tym przede wszystkim pracownicy.
W Polsce jest bardzo dużo rencistów, którzy pracują albo po to, by czuć się potrzebni, albo żeby dorobić do bardzo niskiego uposażenia, za które nie mogą przeżyć miesiąca.
To specyfika naszego rynku. Zdarzyło się nam raz wygrać przetarg na ochronę dużego publicznego szpitala przez pomyłkę osoby spisującej ofertę (zamiast 17 zł na godzinę dała 7). Wygraliśmy, i żeby nie stracić wadium musieliśmy kontrakt zrealizować. Okazało się że nasi poprzednicy płacili ludziom tylko 4,40 zł za godzinę. Gdy podsumowaliśmy wszystkie koszty i utrzymaliśmy pracowników za identyczną stawkę, okazało się, że nieszczęsne 7 zł było ceną, która nie przyniosła straty. To pokazuje, że mimo wzrostu zamożności we wszystkich miastach, nawet w Warszawie, istnieje spora grupa pracowników nisko wykwalifikowanych, bez wykształcenia, którzy żyją na bardzo skromnym poziomie i zgadzają się na pracę za niską stawkę 4 lub 5 zł za godzinę (po przepracowaniu kodeksowej liczby godzin – ok. 178 - miesięcznie taki człowiek zarobi 783 zł netto).

Mówi Pan że gwałtowne zmiany wymuszają kreatywność i szybką eliminację problemu prostej ochrony wynikającej z taniej siły roboczej. Ale wielu pracodawców branży ochroniarskiej uważa, że zmiany wprowadza się za szybko. Można było zastosować dłuższe vacatio legis, żeby mogli się do nich przygotować.
To prawda, że najmniej wykwalifikowani pracownicy, którzy mieli najmniejsze stawki, są teraz zwalniani (wg Rzeczpospolitej, łącznie pracę straciło już 50 tys. ochroniarzy), co może być źródłem problemów społecznych. Ktoś będzie się musiał nimi zająć, gdyż często nie mają możliwości podjęcia innej pracy. Warto tych ludzi zwalnianych teraz doszkolić, żeby w przyszłości wrócili do naszej branży. Na razie jeszcze takiego programu nie ma, a szkoda. Ale pamiętajmy, że niektórzy zdecydowanie na nowych przepisach zyskają, bo szefowie firm z założenia nie chcą wchodzić w konflikt z prawem, więc będą zlecać usługi na normalnym poziomie. Zmiany związane z ozusowaniem umów - zleceń i podniesieniem stawki minimalnej spowodują prawdopodobnie, że duże firmy znajdą się na lepszej pozycji, ponieważ do tej pory przewaga konkurencyjna małych firm polegała często na proponowaniu zaniżonych stawek. Klienci zdawali sobie sprawę, że mniejsza firma nie może dysponować całym pakietem usług. Po wprowadzeniu zapowiadanych zmian, mniejsze firmy przestaną być tak atrakcyjne, nie mogąc konkurować niższą ceną, a to unormuje rynek. Mniejsze, regionalne firmy powinny - moim zdaniem - koncentrować się na obsłudze klientów wymagających bardziej wyspecjalizowanych usług, działając lokalnie i wykorzystując mocne strony małych organizacji, które mogą zaoferować „butikową” obsługę.

Dziękuję za rozmowę.