Małgorzata Marczulewska, prezes stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom twierdzi, że bardzo często zdarza się, że pracownicy piszą do stowarzyszenia z pytaniem, czy zgodzić się na taką propozycje ze strony swoich szefów. Pojawiały się nawet próby szantaży.

Czytaj również: PIE: 31 proc. pracowników w mikrofirmach otrzymuje część wynagrodzenia „pod stołem”>>

Oszustwa, brak wypłaty, a nawet… szantaże

Długofalowo przyjmowanie pensji „pod stołem” jest nieopłacalne – traci Skarb Państwa, a wynagrodzenie nie jest w pełni brane pod uwagę przy wyliczaniu świadczenia emerytalnego. Wiele osób decyduje się jednak na przyjęcie propozycji swoich szefów i godzi się np. na podpisanie umowy o najniższe wynagrodzenie z zaznaczeniem, że reszta wypłaty będzie regulowana „pod stołem”. Zdaniem Małgorzaty Marczulewskiej, znaczna część skarg, która trafia do organizacji dotyczy właśnie rozbieżności pomiędzy tym, co było „na słowo”, a tym co było „w umowie”.

  - Powszechność płacenia wypłat lub części wypłat „pod stołem” jest zatrważająca. Rodzi to patologie w relacjach pomiędzy pracownikami a pracodawcami. Do naszego stowarzyszenia trafiają dziesiątki wiadomości o osobach, które nie dostały całego należnego im wynagrodzenia. Gdy dokonujemy weryfikacji okazuje się, że to co było w umowie zostało wypłacone, a reszta miała być uzupełniona „pod stołem”. W takiej sytuacji mamy słowo przeciwko słowu i zwykle pracownicy są pokrzywdzeni. Dochodzi także do różnego rodzaju szantaży. Mieliśmy sprawę pracownika, który planował rozwiązać umowę o współpracę a jego szef znacząco mu to utrudniał szantażując go, że jeżeli odejdzie i nie wykonają konkretnego zadania, to zostanie zgłoszony do izby skarbowej jako oszust podatkowy – zaznacza Marczulewska.

Jej zdaniem, pracownicy ponoszą ryzyko tego, że gdy trafią na nieuczciwego pracodawcę to nie zobaczą swoich pieniędzy. - Najczęściej do takich sytuacji dochodzi w sektorach takich jak turystyka, gastronomia czy usługi. Mieliśmy jednak także przypadki podwykonawców na budowach czy pracowników firm informatycznych – dodaje prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

 


Kryzys wywołany pandemią spotęgował te praktyki

Mec. Marek Jarosiewicz z kancelarii Wódkiewicz & Sosnowski, współpracujący ze stowarzyszeniem twierdzi, że zjawisko wypłacania części wynagrodzenia za pracę „pod stołem” od dawna było dość częste, a kryzys wywołany pandemią jeszcze dodatkowo je pogłębił. - Wielu pracowników godzi się na taką formę wypłaty, mając świadomość trudnej sytuacji na rynku i nierzadko nie najlepszych perspektyw na poszukiwanie lepszej pracy na obecnym rynku. Godzenie się na tego rodzaju praktykę jest niestety dość krótkowzroczne i może w przyszłości skutkować szeregiem problemów – mówi Jarosiewicz. Jak podkreśla, nie zawsze to pracodawca jest stroną inicjującą ukrywanie części wynagrodzenia. – Występując jako pełnomocnik również w sprawach rodzinnych i cywilnych dostrzegam zjawisko utrudniania przez pracowników-dłużników w ten sposób egzekucji komorniczej prowadzonej z wynagrodzenia za pracę. Niestety, trzeba dodać, że bardzo często działania takie podejmowane są przez dłużników alimentacyjnych, na czym oczywiście cierpią przede wszystkim dzieci – tłumaczy mec. Marek Jarosiewicz. I dodaje: Ukrywanie części dochodu w razie popadnięcia w przyszłości w konflikt z pracodawcą może niekorzystnie wpłynąć również na możliwość skutecznego dochodzenia swych praw w sądzie pracy. Po pierwsze, jeśli pracodawca po pewnym czasie zaprzestanie wypłacania „nieoficjalnej” części wynagrodzenia, pracownikowi trudno będzie udowodnić, na jakie wynagrodzenie faktycznie się umówił.