Szef związku zawodowego personelu pokładowego Ufo, Nicoley Baublies, nazwał panujący wśród stewardów i stewardes entuzjazm dla strajku "imponującym". "Potrzeba będzie kilku dni, zanim sytuacja na lotnisku powróci do normy" - podkreślił niemiecki związkowiec. Akcja protestacyjna potrwa do godz. 13.
Kierownictwo Lufthansy wezwało natomiast związkowców do powrotu do negocjacji. Nasza oferta jest wystarczającą podstawą do podjęcia rozmów - oświadczył rzecznik przewoźnika Klaus Walther. Zdaniem Baubliesa w chwili obecnej jego związek nie prowadzi żadnych rozmów z Lufthansą.
Przed okienkami na lotnisku, w których można dokonać zmiany rezerwacji, tworzyły się od rana długie kolejki. Strajk we Frankfurcie doprowadzi zdaniem ekspertów do odwołania lotów także na innych niemieckich lotniskach.
Miejsce strajku i jego dokładny czas zostały podane do wiadomości publicznej na sześć godzin przed rozpoczęciem akcji. Szef Ufo tłumaczył, że jego związek chce w ten sposób uniemożliwić Lufthnasie wykorzystania "łamistrajków i personelu zastępczego".
Trwające od 13 miesięcy negocjacje związku z kierownictwem największych w Europie linii lotniczych zakończyły się we wtorek fiaskiem. Po trzech latach bez podwyżek związkowcy domagali się pięcioprocentowego wzrostu wynagrodzeń oraz zaprzestania zatrudniania przez Lufthansę pracowników z firm zewnętrznych. Lufthansa planuje zmianę zasad awansu pracowników, co będzie miało zdaniem związkowców negatywny wpływ na wysokość ich wynagrodzeń. Do Ufo należy większość z 19 tys. stewardów i stewardes Lufthansy. Jak podkreśla dpa, jest to pierwszy strajk w historii związku zawodowego personelu pokładowego Lufthansy.(PAP)
lep/ ro/