Sąd Najwyższy przesądził w swojej uchwale, że spółki, w których zatrudnieni są menedżerowie, muszą odprowadzać do ZUS składki w wysokości liczonej od faktycznie uzyskiwanego przez menedżerów przychodu na podstawie kontraktów menedżerskich, ponieważ nie świadczą oni na ich rzecz usług na zasadzie samozatrudnienia. Oznacza to, że nie będą oni mogli zaniżać swoich składek ubezpieczeniowych do ZUS.

Czytaj: SN: menadżer prowadzący własną działalność musi opłacić składki z kontraktu

 

Jak mówi Mordasewicz, decyzja nie będzie miała wielkiego wpływu na dochody menedżerów, dlatego że wysokość składek ma kluczowe znaczenie dla osób o niskich dochodach. "W Polsce płaci się składki do wysokości 2,5-krotności średniego (miesięcznego) wynagrodzenia. Inaczej mówiąc, po zapłaceniu składek w wysokości 30-krotności średniego wynagrodzenia w roku przestaje się składki płacić" - wyjaśnił. Jak dodał, składki dla menedżerów w efekcie wzrosną, ale nie będzie to wzrost znaczący.

Ekspert podkreśla, że menedżer nie prowadzi samodzielnej działalności gospodarczej. "W sytuacji, gdy w Polsce powinien istnieć powszechny, obowiązujący wszystkich bez wyjątku system ubezpieczeń społecznych, gdy domagamy się likwidacji przywilejów emerytalnych górników, rolników, pracowników służb mundurowych, sędziów, prokuratorów, nie można wytłumaczyć, dlaczego osoba pracująca codziennie od godz. 8 do godz. 16 czy godz. 18 nie jest traktowana tak jak inne osoby, które płacą składki" - powiedział. Dodał, że priorytetem powinno być budowanie w Polsce powszechnego systemu emerytalnego, który obowiązuje wszystkich i który może być zaakceptowany przez ludzi oraz uznany za sprawiedliwy.

"Jeśli dążymy do powszechnego systemu, to zajmijmy się wreszcie rolnikami, górnikami, bo oni nie płacą składek za swoje emerytury w takim wymiarze, w jakim powinni płacić" - podsumował.

Obradujący w siedmioosobowym składzie Sąd Najwyższy zajął się w środę tą kwestią w odpowiedzi na pytanie prawne przedstawione przez zwykły skład SN. Dotyczyło ono skargi kasacyjnej Jastrzębskiej Spółki Węglowej SA na odrzucone przez Sąd Apelacyjny w Katowicach odwołanie od decyzji Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Zdaniem ZUS JSW nieprawidłowo określiła tytuł podlegania obowiązkowym ubezpieczeniom społecznym przez członków zarządu spółki, z którymi zawarła umowy o świadczenie usług w zakresie zarządzania (tzw. kontrakty menedżerskie) na zasadzie samozatrudnienia. Z kolei zdaniem ZUS powinny to być umowy zlecenia.

Sąd Najwyższy wydał uchwałę rozwiewającą wątpliwości zwykłego składu, wynikające z rozbieżności w orzecznictwie Sądu Najwyższego i sądów powszechnych.

„Tytułem do podlegania ubezpieczeniom społecznym przez członka zarządu spółki akcyjnej, który zawarł z tą spółką umowę o świadczenie usług w zakresie zarządzania w ramach prowadzonej przez siebie pozarolniczej działalności gospodarczej, jest umowa o świadczenie usług” - mówi uchwała SN, która z chwilą jej ogłoszenia zyskała moc obowiązującą.

Jak uzasadnia SN, nowa wykładnia przepisów o ubezpieczeniach ma zapobiec praktykom, dzięki którym menedżerowie płacili niższe składki do ZUS niż wynikałoby to z ich rzeczywistych zarobków.

"Zdarzało się, (...) że menedżerowie, członkowie zarządu spółek kapitałowych, zakładali własne firmy, których przedmiotem było wyłącznie zarządzanie przedsiębiorstwami i następnie w ramach samozatrudnienia obejmowali funkcje menedżerów – członków zarządu spółek. Od przychodu, jaki wypłacała im spółka, którą zarządzali, menedżerowie odprowadzali we własnym zakresie, jako jednoosobowa firma, składki na ZUS, przy czym podstawa wymiaru składek w tym wypadku była stosunkowo niska i z reguły wynosiła nie więcej niż 60 proc. prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia podawanego przez GUS" - wyjaśniono w komunikacie SN. (PAP)