Czytamy kolejny suchy raport ZUS, od którego bolą zęby. "Według stanu na dzień 31 grudnia 2012 roku zatrudnienie w Zakładzie Ubezpieczeń Społecznych wynosiło 45 903,848 etatów. W porównaniu do 2011 roku w Zakładzie nastąpił wzrost zatrudnienia o 175 osób. Wśród ogółu zatrudnionych pracowników w Zakładzie 55,34 proc. posiadało wykształcenie wyższe".

I nagle jedna głęboko schowana wiadomość: "W 2012 roku udział kobiet w ogólnym stanie zatrudnienia wynosił 86,01 proc.".
Zdziwienie? - Skala rzeczywiści robi wrażenie, wychodzi na to, że w ZUS pracują same kobiety - mówi Jeremi Mordasewicz, członek rady nadzorczej ZUS.

Dlaczego jest tu aż tyle kobiet?
ZUS nie ma zielonego pojęcia. - Nie mamy wpływu na to, kto odpowiada na oferty pracy. Przy wyborze kandydata na dane stanowisko nie kierujemy się kwestią płci. Oceniana jest wiedza merytoryczna, doświadczenie zawodowe i ogólne predyspozycje. Być może duża reprezentacja pań w ZUS wynika także ze stereotypów, że np. zawód urzędnika jest zawodem kobiecym - zastanawia się głośno Jacek Dziekan, rzecznik ZUS.
Mordasewicz ma jednak wytłumaczenie. Polki chcą pracować w ZUS, bo nie ma tu za dużo nadgodzin. Łatwiej więc pogodzić życie rodzinne z zawodowym. Nie jest to też ciężka praca fizyczna. Jeśli ktoś nie dostanie emerytury i pisze odwołanie, wystarczy mu odpisać, że nie ma racji. A mało który petent decyduje się ubiegać o świadczenie z użyciem siły.
Choć zdarzają się i tacy - w Strzelinie pewien 48-latek najpierw poinformował urzędniczki oddziału Zakładu, że wyliczona renta wydaje mu się skandalicznie niska. Kiedy urzędniczki nie przekonały go, że wyliczono ją prawidłowo, wyjął z torby siekierę i porąbał najbliższy komputer (co kosztowało oddział 2,5 tys. zł). Później uciekł. I jeszcze zadzwonił do komendy policji, że załatwi inne oddziały ZUS w mieście.
Poza tym według prof. Magdaleny Środy w ZUS, podobnie jak w innych instytucjach publicznych, jest większa stabilność zatrudnienia. Łatwiej utrzymać pracę w państwowym zakładzie niż w prywatnej korporacji nastawionej na zyski i odczuwającej każde załamanie na rynku. A to dla kobiet ma to ogromne znaczenie. - Kobiety wolą stabilność zatrudnienia nawet kosztem mniejszego wynagrodzenia - dodaje prof. Środa.
W ZUS preferowane są też pewne cechy charakteru, które statystycznie - zdaniem Mordasewicza - częściej występują u kobiet: dokładność, precyzja, sumienność. Statystyczny mężczyzna jest bardziej roztrzepany i skłonny do ryzyka. W ZUS takich nie potrzeba. Zresztą te same cechy sprawiają również, że kobiety opanowały działy księgowości - zarówno w państwowych, jak i prywatnych firmach. Mężczyzna w księgowości to rzadkość.

Prezes jest mężczyzną
Choć w ogólnej liczbie pracowników Zakładu mężczyzn można szukać ze świecą, to na eksponowanych stanowiskach ich nie brakuje. Prezesem jest Zbigniew Derdziuk (choć uczciwie trzeba przyznać, że wcześniej przez wiele lat Zakładem kierowały Aleksandra Wiktorow, Anna Bańkowska, Elżbieta Łopacińska czy Zofia Tarasińska).
W pięcioosobowym zarządzie ZUS facetów jest trzech. Na 31 departamentów w centrali mężczyźni stoją na czele 11. Kierują też 26 oddziałami (z 43).

Nie tylko w ZUS

Kobiety generalnie dominują na państwowych posadach. W ubiegłym roku założona przez Leszka Balcerowicza fundacja FOR zrobiła badania, z których wyszło, że pod koniec 2011 roku co piąta osoba w Polsce pracowała w sektorze publicznym (szeroko rozumianym: urzędnicy państwowi, samorządowi, pracownicy spółek skarbu państwa, policja, wojsko, oświata). - W sumie na państwowych posadach było 3,5 mln osób. Z tego 1 mln osób zatrudnionych w edukacji, gdzie zdecydowanie dominują kobiety, i pół miliona w służbie zdrowia, gdzie też zapewne kobiety mają większość - wylicza Aleksander Łaszek, ekonomista FOR.

Czytaj więcej>>