Gdy minister finansów Wielkiej Brytanii po cichu zaciera ręce, bo dzięki pracy emigrantów wpływy z podatków są rekordowe, polski minister finansów nie ma powodu do optymizmu. Bilans pracy emigrantów jest na minus dla rodzimej gospodarki.

Nie ma co się oszukiwać, że masowy exodus za pracą to fakt. Z kraju wyjechało już ponad 2,1 mln osób. Zdecydowana większość pracuje legalnie, uczciwie płaci podatki zasilając budżety państw, które wybrali na drugi dom. Z danych firmy Euro-Tax wynika, że Polacy na emigracji zarobili już 885 mld złotych. To dobra wiadomość, bo oznacza, że rodacy nieźle radzą sobie za granicą i wykonują coraz lepiej płatne prace. Zła wiadomość. Coraz mniej pieniędzy trafia na nasze podwórko, bo emigranci coraz chętniej ściągają do siebie całe rodziny i nie mają już komu wysyłać pieniędzy. Dane NBP są mało optymistyczne. Tylko połowa Polaków, którzy pracują za granicą wysyła część zarobionych pieniędzy do kraju. Robi to jednak nieregularnie i raczej symbolicznie. Do kraju trafia najwyżej kilkanaście procent. W ubiegłym roku trafiły do Polski 4,1 mld euro i jest to najsłabszy wynik od wielu lat.
Finał jest taki, że słabnie jedyny pozytywny wpływ emigracji na naszą gospodarkę. W stosunku do innych krajów w Polsce bilans jest mocno na minusie. Zyskują za to gospodarki państw, w których polscy emigranci żyją.
W efekcie nie tylko tracimy pieniądze, ale być może bezpowrotnie straciliśmy też wielu świetnych specjalistów. Rząd łudził się, że kiedyś wrócą. Teraz okazuje się, że raczej nie prędko. Tymczasem Polska nie ma żadnej polityki migracyjnej, nie ma też żadnych zachęt dla obcokrajowców do przyjazdu do Polski. W dłuższej perspektywie negatywnie odbije się na polskiej gospodarce, która będzie musiała przyhamować, bo zabraknie rąk do pracy.