Rada Dialogu Społecznego zajęła się w czwartek zwiększeniem wysokości wskaźnika waloryzacji emerytur i rent z FUS w 2019 r. oraz kwestią kształtowania się wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na rok 2019.

 

Wiceszef MRPiPS Marcin Zieleniecki podkreślił, że waloryzacja to nie jest instrument, który służy zwiększaniu świadczeń emerytalno-rentowych. "To jest mechanizm, który służy dostosowaniu wysokości świadczeń do zmienionego otoczenia ekonomicznego, które może być mierzone dwoma zasadniczymi parametrami: wzrostu cen i usług konsumpcyjnych, czyli inflacji oraz parametrem wzrostu płac" - mówił Zieleniecki. Zaznaczył, że mechanizm waloryzacji jest uniwersalny i obowiązuje w lepszej i gorszej sytuacji gospodarczej kraju.

 

Zwrócił uwagę, że zwiększenie wskaźnika waloryzacji o 0,1 proc. skutkuje zwiększeniem wydatków o ponad 200 mln zł. Jak powiedział, wydatki na emerytury i renty nie są pokrywane w całości ze składek, choć ten wskaźnik jest na rekordowym poziomie 78,6 proc.

 

Szefowa MRPiPS Elżbieta Rafalska przypomniała, że koszt waloryzacji emerytur i rent w 2019 r. ma wynieść ponad 6 mld 860 mln zł. "To jest jedna z najwyższych zaproponowanych waloryzacji w ostatnich latach" - podkreśliła.

 

RDS nie podjęła uchwały ws. wysokości wskaźnika waloryzacji. Strona społeczna RDS podkreślała podczas dyskusji, że nie miała wpływu na jego wysokość. "Strona rządowa przedstawiła propozycję, nie jako propozycję do dyskusji, tylko wskazując na to, że nie ma mandatu do negocjacji innej wysokości niż wysokość przedstawiona przez radę" - wyjaśniał Henryk Nakonieczny z "NSZZ" Solidarność.

 

Z kolei Jan Guz z OPZZ powiedział, że dyskusja nad wskaźnikiem waloryzacji to pewien problem od lat. "Rada Ministrów przyjmuje wskaźnik, przychodzą przedstawiciele rządu i o czym mamy rozmawiać. Pytam, czy może być niżej, nie. Pytam, czy może być wyżej, nie, bo Rada Ministrów to przyjęła. Stawiacie państwo (...) w bardzo niekorzystnym punkcie całą Radę Dialogu Społecznego. (...) To po co RDS?"- mówił.

 

W czerwcu rząd przyjął propozycję zwiększenia wskaźnika waloryzacji emerytur i rent w 2019 r; koszt waloryzacji oszacowano na około 6,86 mld zł. Rada Ministrów prognozuje, że wskaźnik waloryzacji emerytur i rent w 2019 r. wyniesie nie mniej niż 3,26 proc. Rząd zwrócił uwagę, że przedstawiając tę propozycję wzięto pod uwagę: sytuację finansów publicznych, w tym Funduszu Ubezpieczeń Społecznych; możliwości finansowe państwa, wynikające ze stabilizującej reguły wydatkowej i unijnych reguł fiskalnych; koszty finansowania realizowanych zadań społecznych.

 

Wiceminister finansów Tomasz Robaczyński przedstawił założenia rządu ws. kształtowania się wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej na rok 2019 r. Na potrzeby projektu budżetu państwa na 2019 r. przyjęto, że: dynamika realna PKB wyniesie 3,8 proc.; średnioroczna dynamika cen towarów i usług konsumpcyjnych (inflacja) – 2,3 proc.; przeciętne wynagrodzenie brutto w gospodarce narodowej wzrośnie o 5,6 proc.; dynamika nominalna przeciętnego wynagrodzenia brutto w sektorze przedsiębiorstw wyniesie 6,1 proc.

 

Rząd założył także, że przeciętne zatrudnienie w gospodarce narodowej wyniesie 10 mln 709 tys. etatów; stopa bezrobocia rejestrowanego na koniec roku – 5,6 proc.; przeciętne zatrudnienie w państwowej sferze budżetowej – 559 tys. etatów. Przyjęto średnioroczny wskaźnik wzrostu wynagrodzeń w państwowej sferze budżetowej – 100,0 proc. w ujęciu nominalnym, co oznacza to, że wynagrodzenia w 2019 r. nie będą automatycznie waloryzowane jednym wskaźnikiem. Założono wzrost funduszu płac w budżetówce o 2,3 proc., ale automatycznej podwyżki wynagrodzeń dla wszystkich nie będzie.

 

Łukasz Kozłowski (Pracodawcy RP) zaznaczył, że przedstawione przez rząd założenia są zbieżne z tym, co przedstawiają międzynarodowe ośrodki analityczne. Jego zdaniem, założenia są zachowawcze i w przypadku braku nieprzewidzianych wstrząsów możliwe do realizacji. W jego ocenie, w przypadku dalszego wzrostu poziomu zatrudnienia i spadku bezrobocia, presja płacowa będzie narastać.

 

Katarzyna Zimmer-Drabczyk z NSZZ "Solidarność" zwróciła uwagę na narastający niepokój i niezadowolenia z sytuacji płacowej osób zatrudnionych w budżetówce. "Te założenia do ustawy budżetowej absolutnie nie wychodzą na przeciw wieloletnim postulatom +Solidarności+. Mamy też wątpliwości, co do dynamiki inwestycji" - mówiła. Dodała, że co roku założenia do budżetu są coraz mniej precyzyjne.

 

Również Witold Michałek z BCC mówił, że zagrożeniem jest m.in. brak pracowników na rynku pracy. "Nie widać jasnej strategii rządu, jak z tym walczyć, w szczególności w odniesieniu do zwiększenia wskaźnika zatrudnienia oraz strategii zatrudniania cudzoziemców" - powiedział. Jak zaznaczył, brak pracowników może być barierą, która będzie wpływała na inwestycje.

 

Minister inwestycji i rozwoju Jerzy Kwieciński powiedział, że problemy, które pojawiły się na rynku pracy wynikają z sukcesów gospodarczych Polski. Zaznaczył, że wzrost wynagrodzeń jest bezpieczny dla gospodarki. "Utrzymywanie wzrostu wynagrodzeń w przedziale 5 do 8 proc. zapewni nam stabilną równowagę zarówno na rynku pracy, jak i zapewni równowagę dla naszej gospodarki" - przekonywał.

 

Zwrócił uwagę, że wzrost wynagrodzeń jest mniej więcej na tym samym poziomie, co wzrost produktywności. "To oznacza, że korzyści ze wzrostu gospodarczego mogą być przekazywane obywatelom" - mówił.(PAP)