Jak przypomina prof. Jacek Męcina, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, idea 4-dniowego tygodnia pracy wcale nie jest nowa, bo w przestrzeni publicznej nie tylko pojawia się coraz częściej, ale i są pierwsze pojedyncze rozwiązania w tym zakresie. Dziś pracownicy i pracodawcy boją się o swoją przyszłość i czas eksperymentowania może okazać się trudny. - Dalsza przyszłość należy jednak do 4-dniowego tygodnia pracy, ale pod warunkiem, że gruntownie przeanalizujemy koszty i warunki wprowadzenia takiego rozwiązania – podkreśla prof. Męcina. I dodaje: - Nie wiadomo, czy dziś pracodawcy mają głowę do eksperymentów po doświadczeniach z Polskim Ładem, który nie tylko obciążył finansowo, ale i organizacyjnie przedsiębiorców. Podchodząc jednak metodologicznie do takiej propozycji warto wskazać na trzy aspekty wprowadzenia 4-dniowewgo tygodnia pracy.

Czytaj też: Skrócony tydzień pracy - Komentarz przedstawia możliwe sposoby organizacji pracy, wymiary czasu pracy oraz formę wprowadzenia systemu pracy w skróconym tygodniu >>>

Czytaj również: Coraz częściej można będzie stracić pracę za niską wydajność>>

Krótszy tydzień pracy, mniejsza produktywność i niższa płaca

Po pierwsze - proste ograniczenie tygodnia pracy z 5 do 4 dni i jak rozumiem z 40 do 32 godzin w tygodniu oznacza, że co do zasady zmniejsza się produktywność, a zatem płace pracowników powinny się zmniejszyć o około 20 proc. - Nie można przyjąć argumentu, że redukcja czasu pracy zostanie skompensowana wzrostem wydajności, bo po pierwsze takich gwarancji nie ma, po drugie nie zawsze są takie możliwości – kontynuuje prof. Jacek Męcina. I przypomina, że doświadczenia francuskie z końca lat 80-tych ubiegłego wieku pokazały, iż redukcja czasu pracy wcale nie była kompensowana wzrostem wydajności, a na przerzucanie kosztów takiego rozwiązania na pracodawców nie może być zgody. - Prowadziłoby to do zmniejszenia konkurencyjności firm i kłopotów w całej gospodarce. Znowu odwołując się do doświadczeń prosperity z 2019 roku i dynamiki wzrostu wynagrodzeń na poziomie 7-8 proc. można by sobie wyobrazić zamrożenie płac i proporcjonalną redukcję czasu pracy rozłożoną na 2-3 lata. To jeden z kierunków prowadzenia eksperymentu i analiz w tym zakresie - mówi  doradca zarządu Konfederacji Lewiatan.

Zdaniem prof. Męciny, drugim kluczowym aspektem propozycji jest permanentny niedobór pracowników, zwłaszcza tych wykwalifikowanych. - Ograniczenie czasu pracy zmniejszy liczbę pracowników, co przy coraz trudniejszej sytuacji  demograficznej oznaczać może spore kłopoty przedsiębiorców – uważa. Według niego, tylko częściowo uda się skompensować ubywające zasoby pracownikami migrującymi, a przecież w wielu zawodach np. lekarze, pielęgniarki, ale i informatycy, inżynierowie trudno będzie zastąpić ich pracę, często przekraczającą 40 godzin w tygodniu.

WZÓR DOKUMENTU: Wniosek pracownika w sprawie skróconego tygodnia pracy >>>

 


Pomoże automatyzacja i robotyzacja?

- Na koniec trochę optymizmu. Postępujące procesy automatyzacji i robotyzacji będą odciążać różne sfery gospodarki i stanowiska, i w nie odległej perspektywie w tych sektorach możliwa, a nawet pożądana będzie redukcja czasu pracy -  uważa prof. Jacek Męcina. Według niego, w pierwszej kolejności przestrzeń taka pojawi się w sektorach przemysłowych, ale także w nowoczesnych usługach. Inwestycje w robotyzację i automatyzację procesów oznaczają jednak w pierwszej fazie ogromne nakłady firm, zatem powstaje pytanie, jak będziemy im kompensować te inwestycje. Dodatkowo, musimy pamiętać, że utrzymanie zatrudnienia w coraz większym stopniu wymagać będzie dodatkowych inwestycji w podnoszenie lub zmianę kwalifikacji pracowników, a to oznacza także spore nakłady, które wymagają wsparcia środkami publicznymi.

Sprawdź też: Czy wprowadzenie skróconego tygodnia pracy pracownika powinno nastąpić w drodze aneksu do umowy o pracę? >

- Warto jednak już dziś podjąć debatę i eksperymenty w zakresie ograniczania tygodnia pracy czy potrzebnych do tego nakładów.  Ale konieczny jest wyraźny sygnał, że zmiany nie podwyższą kosztów pracy i będą bezpieczne dla gospodarki. Można sobie wyobrazić, że regulacje incydentalne dawać będą możliwość podejmowania takich rozwiązań w porozumieniach lub układach zbiorowych pracy, na przykład przy założeniu radykalnego zwiększenia kosztów utrzymania przychodu lub ulg inwestycyjnych gwarantowanych przez państwo – twierdzi prof. Męcina.

Pozostaje jednak na tym etapie problem kompensowania ubytku kapitału ludzkiego, w warunkach wciąż kurczących się zasobów pracy. - Musimy być gotowi na takie nowe idee, bo taka będzie przyszłość rynku pracy, ale równocześnie potrzebna jest deklaracja, że gospodarka na tym nie ucierpi, a skoro zyskają pracownicy, za tymi rozwiązaniami muszą iść zobowiązania i inwestycje publicznie - podkreśla ekspert. I dodaje: - To możliwe w kontekście środków KPO, tyle, że ich perspektywa znów staje się bardzo odległa.