W środę w Warszawie odbyło się seminarium zorganizowane przez ambasady Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii, podczas którego przedstawiciele kilku europejskich miast wymieniali doświadczenia dotyczące budowania gospodarki niskoemisyjnej.
Ambasador Francji Pierre Buhler nawiązał do mającej ukazać się w czwartek "ekologicznej" encykliki papieża Franciszka. Jak powiedział, papież, jeden z największych autorytetów na ziemi, wzywa w niej do "drastycznego" ograniczenia emisji CO2.
W niedzielę, mówiąc o encyklice, papież zachęcał wiernych, by "towarzyszyć temu wydarzeniu ze szczególną uwagą skierowaną na degradację środowiska naturalnego, ale również na jego ratowanie".
"Ta encyklika jest skierowana do wszystkich: módlmy się, aby wszyscy mogli przyjąć jej przesłanie i wzrastać w odpowiedzialności za wspólny dom, jaki powierzył nam Bóg" - powiedział papież Franciszek.
Ambasador Niemiec Rolf Nikel przekonywał, że nie ma odwrotu od ograniczania emisji. "Albo ją zredukujemy i nie dopuścimy do tego, że temperatura wzrośnie o 2 stopnie C, albo będziemy obserwować dramatyczne zmiany klimatu - huragany, katastrofalne powodzie i inne gwałtowne wydarzenia. Ucierpi na tym gospodarka, zrodzą się niepokoje społeczne" - mówił.
Przypomniał o ubiegłotygodniowym szczycie państw G -7, podczas którego uczestnicy uznali za wiążące cele klimatyczne, w tym niedopuszczenie, by średnia temperatura wzrosła o 2 stopnie Celsjusza w stosunku do epoki przedindustrialnej. Przywódcy najbardziej uprzemysłowionych krajów świata uznali też, że do końca tego stulecia konieczna jest całkowita dekarbonizacja.
Ale UE i G-7 same nie rozwiążą problemu globalnego ocieplenia to zadanie dla wszystkich; zarówno dla bogatych jak i biednych - mówił Nikel. Jak dodał, Chiny - jeden z największych "trucicieli świata" tylko w 2013 r. zainwestowały w energię odnawialną 56 mld dol. Równie gwałtowny wzrost zainteresowania OZE zanotowano w ostatnich latach w USA, gdzie trzykrotnie zwiększono produkcję energii z wiatru i dziesięciokrotnie z fotowoltaiki.
Jak mówił wiceprezydent Warszawy Michał Olszewski w Europie to właśnie miasta zużywają 80 proc. energii. Dlatego w ogromnej mierze to od nich zależy sukces walki o zmniejszenie emisji. Podkreślił jednak, że choć generalnie mają wspólny cel dotyczący ograniczenia emisji, to jednak uwarunkowania, w tym np. historyczne, powodują, że sposoby dochodzenia do niego są różne. Jako przykład podał Warszawę, miasto niemal doszczętnie zburzone w czasie drugiej wojnie światowej i odbudowywane w latach 50 i 60. "Dziś naprawiamy błędy urbanistyczne sprzed lat. Wtedy to miasto pomyślano bardziej do jeżdżenia niż do chodzenia. Chcemy to zmienić o 180 stopni" - deklarował.
To jednak - jak mówił - wymaga zbudowania inteligentnej sieci "czystego" transportu publicznego, a także "pewnej elastyczności" władz krajowych. Władze miejskie chciałyby np. ograniczyć emisje zanieczyszczeń m.in. przez podwyższenie opłat za parkowanie w centralnych punktach stolicy, ale na przeszkodzie stoją przepisy krajowe, które określają limity takich opłat.
Od 2020 r. do Paryża nie będzie można wjechać samochodem z silnikiem diesla - zapowiedziała z kolei Anne Ged, szefowa paryskiej Agencji Klimatycznej. Paryż wyznaczył sobie cel, by do tego czasu obniżyć zużycie energii o 25 proc. , o tyle samo zmniejszyć emisję zanieczyszczeń a 25 proc. zużywanej przez miasto energii ma pochodzić z OZE. Jak dodała Ged, nie jest to łatwe, bo dwumilionowy Paryż jest najbardziej zagęszczonym miastem w Europie, znajduje się tam bardzo wiele starych, często zabytkowych i prywatnych budynków, wymagających termoizolacji, co pozwoliłoby na znaczące obniżenie zapotrzebowania na energię. Jak mówiła, już w ok. 25 tys. lokali socjalnych udało się przeprowadzić termomodernizację, ten sam proces odbywa się w instytucjach kultury, bankach i innych.
Ambitny plan redukcji emisji postawił sobie Frankfurt nad Menem; do 2050 r. chce zmniejszyć zużycie energii o 50 proc. i całkowicie przestawić na energię z OZE. Przedstawicielka Frankfurtu Alice Bauer powiedziała, że codziennie do pracy dojeżdża tam ponad 320 tys. osób. i liczba ta stale rośnie. "Frankfurt nie jest bardzo dużym miastem, liczy 700 tys. mieszkańców a miejsc pracy - 680 tys. - mówiła.
To za sprawą wielkiego hubu lotniczego i obecności Europejskiego Banku Centralnego, wokół którego wyrosły dziesiątki instytucji. Podobnie jak w przypadku Paryża wiele budynków starej części Frankfurtu ma ponad 80 lat i wymaga termomodernizacji, co - jak dodała - nie jest łatwym zadaniem. Miasto chce w przyszłości wykorzystać np. tzw. ciepło odpadowe z działających tam zakładów chemicznych, zużywających 1 proc. wykorzystywanej w Niemczech energii.
Manchester - symbol rewolucji przemysłowej, która zapoczątkowała epokę industrialną, postawił na budowę inteligentnej, niskoemisyjnej dzielnicy, w której działają dwa uniwersytety, instytucje kultury, szpital i park naukowy. "Chcemy, by w ciągu 5 lat zmniejszyć tam zużycie energii w budynkach o 60 proc. a 75 proc. potrzebnej energii pochodziło z OZE - mówił dr Andrew Karvonen z Uniwersytetu w Manchesterze. W najbliższym czasie na obu kampusach maja stanąć panele fotowoltaiczne a transport mniejszych gabarytów przejmą rowery ciężarowe. (PAP)