W Sejmie na pierwsze czytanie czeka nowelizacja ustawy o transporcie drogowym*, na którą branża transportowa czeka już od 2016 r. Zamiast ułatwić funkcjonowanie naszym firmom precyzując przepisy o naruszeniach, które mogą przyczynić się do utraty dobrej reputacji, może wpędzić je w duże kłopoty.

Kara bez winy

Nowela wprowadza bowiem odpowiedzialność administracyjną na zarządzającego transportem, np. prowadzącego działalność gospodarczą czy też inną osobę wykonującej czynności związane z przewozem drogowym. Zgodnie z projektowanym art. 92a naruszenie obowiązków lub warunków przewozu drogowego wymienionych w załączniku nr 3 i 4 stanowi  jednocześnie znamiona wykroczenia albo przestępstwa, to w stosunku do podmiotu będącego osobą fizyczną stosuje się wyłącznie przepisy o odpowiedzialności administracyjnej.  W szczególności chodzi o fałszowanie dokumentacji, ewidencji czasu pracy oraz ukrywanie, likwidowanie, niszczenie, podrabianie lub przerabianie danych zarejestrowanych na wykresówkach lub przechowywanych i pobranych z tachografu lub karty kierowcy. Te czyny  bowiem  wyczerpują jednocześnie znamiona przestępstw z art. 270 § 1 i art. 276  Kodeksu karnego. Zdaniem Macieja Wrońskiego, prezesa Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska zmiana spowoduje, że będziemy tracić pracowników. – Osoby zarządzające transportem to np. spedytorzy, którzy zarabiają ok. 3,5 tys. zł. Po zmianach zaś będę mogli zostać ukarani karą nawet w wysokości 5 tys. zł za nieswoje winy – wyjaśnia i podaje przykład. - Spedytor zaplanował tygodniową trasę zgodnie z prawem, ale kierowca spiesząc się np. na wesele córki wykonał ją szybciej, łamiąc przepisy o czasie pracy. Teraz, aby ukarać spedytora trzeba mu udowodnić winę, czyli znaleźć związek przyczynowo -skutkowy między działaniem kierowcy i spedytora.  Po zmianach wina nie będzie badana, inspektor stwierdzi fakt i nałoży karę – mówi Wroński. Dlatego zapowiada, że jeśli nowelizacja ustawy o transporcie drogowym zostanie uchwalone w takim kształcie, zaskarży je do Trybunału Konstytucyjnego.

MinisterstwoInfrastruktury i Budownictwa, autor projektu, nie widzi zagrożeń. Wręcz przeciwnie.  W uzasadnieniu czytamy, że procedura administracyjna przełoży się na zwiększenie poprawy konkurencyjności przez urealnienie możliwości prowadzenia kontroli i ściągania należności z podmiotów zagranicznych.
W obecnym stanie prawnym dochodzi do faktycznej dyskryminacji polskich podmiotów, ponieważ tryb wykroczeniowy uniemożliwia ukaranie tych zagranicznych.

Zmianę tę na etapie konsultacji krytykowali też: Pracodawcy RP, BCC, Polska Izba Logistyki i Spedycji, Federacja Przedsiębiorców Polskich. Wszyscy wskazywali, że brakuje uzasadnienia racji przemawiających za rozszerzeniem odpowiedzialności również na czyny do których osoby ukarane się nie przyczyniły.

Maciej Wroński dodaje, że rozumie jeszcze karanie administracyjne przedsiębiorcy, ale jego pracownika już nie. I dodaje, że ta zmiana wcale nie jest podyktowana unijnymi przepisami, a jej konsekwencją może być brak chętnych do pracy, bo potencjalna kara nie będzie mała. Może wynieść od 200 do 2 tys. zł za każde naruszenie, ale nie więcej niż 5 tys. zł podczas jednej kontroli.

Podwyżka kar

Projekt spotkał się też z falą krytyki z powodu znaczącego podwyższania kar. Dla przedsiębiorców z 10 do 15 tys. zł, a dla zarządzających transportem z 2 do 5 tys. zł. Marek Kowalski, przewodniczący Federacji Przedsiębiorców Polskich podczas konsultacji zwracał uwagę, że projektodawca umożliwia karanie sankcjami o 30 proc. wyższymi niż obecnie, a to może doprowadzić nawet do upadłości części z firm transportowych. Zwłaszcza że ich kondycja nie jest najlepsza, a pogorszyć ją może jeszcze dyrektywa o delegowaniu pracowników, którą w środę zajmuje się Parlament Europejski.
Czytaj też: Jest ostateczny tekst dyrektywy o delegowanych >>

Z raportu „Polski transport stoi w korku zatorów płatniczych – sytuacja finansowa w branży” przygotowanego przez Krajowy Rejestru Długów wynika, że w ubiegłym roku zadłużenie polskich firm transportowych sięgało 664 mln zł. Ministerstwo jednak uważa, że zwiększenie kar ma mieć działanie prewencyjne, czyli zniechęcać do łamania przepisów.

Nieczytelne załączniki

Ponadto branża transportowa zgodnie mówi, że jest nieczytelny.
Głównym celem nowelizacji jest bowiem dostosowanie polskich przepisów do Rozporządzenie 2016/403 WE*, które już od  stycznia 2017 r. podzieliła naruszenia na najpoważniejsze (NN), bardzo poważne (BPN) i poważne (PN). W razie odnotowania wykroczenia najpoważniejszego lub kilku bardzo poważnych albo poważnych, administracja drogowa jest zobowiązana wszcząć procedurę utraty dobrej reputacji. A w razie orzeczenia utraty dobrej reputacji przewoźnikom grozi ograniczenie prowadzonej działalności w postaci zmniejszenia liczby wykorzystywanych przez nich ciężarówek.

LEX Prawo Europejskie >>

- Liczący 11 stron załącznik wymienia 12 grup i każdemu przyporządkowuje wagę –tłumaczy dr Mariusz Miąsko, prezes kancelarii prawnej Viggen.. Np. grupa pierwsza dotyczy przerw w prowadzeniu pojazdu z rozporządzenia 561, grupa druga to naruszenia z rozporządzenia 165/2014, czyli dotyczące stosowania tachografów, grupa trzecia dotyczy dyrektywy 2002/15/WE, czyli przepisów dotyczących czasu pracy. W każdej z 12 grup najgroźniejsze są najpoważniejsze naruszenia – mówi Miąsko. Problem w tym, że cztery załączniki z naruszeniami do polskiej ustawy nijak się mają do tego jednego unijnego. Polska Izba Gospodarcza Transportu Samochodowego i Spedycji zwróciła uwagę, że rządowa propozycja nie jest czytelna, a co gorsza nakłada różne kary za to samo przewinienie. PIGTSIS zaproponowała, aby do unijnej tabelki, obok rodzaju i poziomu naruszenia dodać tylko kwoty grzywny dla kierującego, zarządzającego i przedsiębiorcy. Ministerstwo jednak uznało, że na tym etapie prac, nie jest to możliwe.


* Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu.