Brak miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego to, według przedstawicieli branży nieruchomości, jeden z głównych problemów, z jakimi borykają się budowlańcy. Sporo terenów pozbawionych jest obecnie nie tylko planów, ale też studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. W praktyce uniemożliwia to lokalizację poważniejszych przedsięwzięć gospodarczych. Deweloperom mniej to przeszkadza, ponieważ mogą budować na zasadzie dobrego sąsiedztwa, jednak inwestycje o innym charakterze są bardzo utrudnione. Zdaniem Pawła Bugajnego z Polskiego Związku Firm Deweloperskich, analiza dobrego sąsiedztwa może przynieść wymierne efekty, bowiem sporo pozwoleń na budowę wydaje się właśnie na podstawie tej analizy. Bugajny uważa, że gdyby bardziej personalizować te decyzje, gdzie prawdziwym gospodarzem miasta byłby niekwestionowany autorytet w osobie uznanego architekta miejskiego, wówczas liczba pozwoleń byłaby znacznie wyższa niż obecnie. Urbanistyka kreowana byłaby lepiej niż za pomocą planów miejscowych, które, zdaniem Bugajnego, powinny ograniczyć się do znacznie większego stopnia ogólności, a więc wskazywać drogi, uzbrojenie, tereny mieszkaniowe i przemysłowe bez szczegółowych rozwiązań, które paraliżują uchwalanie planów.

Rzeczpospolita, 24 września 2007 r., Dorota Kaczyńska