Nie stać nas na to, tym bardziej, że służba zdrowia jest sferą wyjątkowo wrażliwą społecznie. To naprawdę ostatni moment, by uchronić szpitale przed dalszym zadłużaniem się i przed parabankami. Ale do tego potrzebne są rozwiązania systemowe, takie jak np. ustawa o szpitalach  klinicznych.

O tym, że pięćdziesiąt szpitali generuje 80 proc. długów czytaj tutaj>>

Niestety, kolejni ministrowie zdrowia nie zrobili nic, by oddłużyć i zrestrukturyzować szpitale kliniczne, a te wpadają w coraz większe długi. Teraz resort zastanawia się nad powołaniem Agencji Restrukturyzacji Długów, która miałaby im pomoc w oddłużeniu i restrukturyzacji, ale projekt jest, póki co, w powijakach.

O pomyśle utworzenia Agencji Restrukturyzacji Szpitali czytaj tutaj>>

Problem ciągnie się od lat, mimo poważnych monitów m.in. Najwyższej Izby Kontroli. Ta w 2015 roku alarmowała, że brakuje rozwiązań, które uwzględniałyby specyficzny charakter szpitali klinicznych. Lata mijają, przepisów brak, a długi urosły już do takich rozmiarów, że mogą pogrążyć uczelnie medyczne. Te muszą bowiem pokryć straty podległych im szpitali, liczone w dziesiątkach milionów złotych.

Nie stać nas na to, żeby resort zdrowia dalej bezczynnie czekał, mając nadzieję, że problem sam się rozwiąże. Powiedzmy sobie wprost – szpitali klinicznych nie da się zamknąć. Pełnią kluczową rolę w systemie, wykonując 75 proc. wysokospecjalistycznych usług. Czas najwyższy zadbać o to, by zyskały oddech i przeszły restrukturyzację. A pacjentom należałoby życzyć, by leczenie w nich szło zawsze tak gładko jak… zamiatanie problemu pod dywan przez kolejnych ministrów.