Rząd przyznał w poniedziałek 24 października 2016, że składki na plany ubezpieczeniowe oferowane obywatelom w rezultacie reformy wzrosną w przyszłym roku średnio o 25 procent – ponad trzykrotnie więcej niż w bieżącym roku i 10 razy więcej niż w roku 2015. 

Dzieje się tak, ponieważ towarzystwa ubezpieczeniowe rekompensują sobie straty w rezultacie dodatkowych kosztów nałożonych na nie przez reformę, zwaną popularnie Obamacare. 

Podnosi się składki za ubezpieczenia zdrowotne oferowane osobom, którym ubezpieczeń nie gwarantuje pracodawca, a więc bezrobotnym, zatrudnionym na własny rachunek albo pracującym w małych firmach niezapewniających ubezpieczenia. Wielu z nich - ponad 15 procent populacji - nie miało żadnego ubezpieczenia, gdyż polisy na prywatnym rynku są niezmiernie drogie. 

Reforma Obamy miała sprawić, że wszyscy będą ubezpieczeni i że firmy ubezpieczeniowe nie będą mogły odmówić polis osobom cierpiącym na rozmaite choroby ani cofnąć ich tym, którzy są już ubezpieczeni – co było normalną praktyką. Dodatkowo reforma miała obniżyć z czasem koszty usług medycznych – w USA dwukrotnie wyższe niż innych krajach wysoko rozwiniętych. 

 [-OFERTA_HTML-]


W Affordable Care Act (ACA), czyli uchwalonej w 2010 roku ustawie o reformie, powszechność ubezpieczeń zapewniono poprzez wprowadzenie obowiązku ubezpieczenia się pod groźbą kar finansowych. Nieubezpieczeni Amerykanie mogą wykupywać polisy na tzw. giełdach federalnych ogłaszających swoje oferty w internecie. Osobom o niższych dochodach obiecano subwencje federalne do składek. 

Jak było do przewidzenia, wymóg ubezpieczenia wszystkich, włącznie z osobami wysokiego ryzyka, znacznie podwyższył koszty ponoszone przez firmy ubezpieczeniowe. Zakładano, że zostaną one zrekompensowane dzięki uzyskaniu przez nie nowych klientów – zmuszonych do wykupywania polis. Tymczasem okazało się, że miliony Amerykanów, zwłaszcza młodych, wybrało opcję zapłacenia kar (w formie dodatkowych podatków) zamiast wykupywania coraz droższych planów ubezpieczeniowych. W rezultacie Obamacare zmniejszyła liczbę nieubezpieczonych tylko o około połowę. Nadal 8,6 procent Amerykanów jest nieubezpieczonych. 

Z powodu rosnących kosztów kilka wielkich firm ubezpieczeniowych, które początkowo uczestniczyły w federalnych giełdach, wycofało się, zmniejszając wybór oferowanych obywatelom niedrogich planów ubezpieczeniowych. Te, które pozostały, podwyższyły składki albo zmniejszyły zakres refundacji usług. 

Sytuacja jest różna w zależności od stanu. Jak podał wtorkowy "New York Times", w Karolinie Północnej np. 53-letni mężczyzna o dochodach 53 tys. dolarów rocznie może wykupić ubezpieczenie za minimum 714 dolarów miesięcznie. Zwykle też część rachunku za leczenie pacjent musi pokryć z własnej kieszeni. 

Republikanie wykorzystują obecną sytuację do atakowania Obamy za jego reformę. Podkreślają oni, że wbrew zapowiedziom dla wielu rodzin o średnich dochodach, które nie mogą z tego powodu liczyć na subwencje państwa, ubezpieczenia stały się za drogie. 

O znacznych podwyżkach składek mówił też ostatnio republikański kandydat na prezydenta Donald Trump. Podobnie jak inni Republikanie uważa on, że Obamacare należy „odwołać” i zastąpić czymś innym. Według sondaży, w USA jest więcej przeciwników niż zwolenników Obamacare. 

Krytycznie o skutkach reformy wyraził się niedawno nawet były prezydent Bill Clinton. Przypominając wzrost kosztów ubezpieczeń i mniejsze refundacje, nazwał Obamacare „najbardziej wariacką rzeczą” na świecie. 

Wielu Demokratów uważa, że wobec trudności zagwarantowania wszystkim niedrogiego ubezpieczenia zdrowotnego w sytuacji, gdy sektor ubezpieczeniowy jest prywatny, rozwiązaniem byłby model podobny jak w Kanadzie albo niektórych krajach zachodnioeuropejskich, gdzie ubezpieczenia są finansowane przez państwo z podatków do budżetu. 
Z Waszyngtonu Tomasz Zalewski (pap)