Polscy producenci leków liczyli, że rząd  ujawni jeszcze przed wyborami prezydenckimi projekt noweli ustawy refundacyjnej. Przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia jeszcze w trakcie trwającej izolacji sugerowali, że znajdą się tam zapisy, które będą stymulować rodzime firmy do większej produkcji leków w kraju, a tym samym do uniezależnienia się od importu farmaceutyków i półproduktów z Azji.

Nic takiego się jednak nie stało. Światło dzienne ujrzał, owszem, projekt zmian przepisów w ustawie refundacyjnej, ale dotyczy on innego zagadnienia. Chodzi o zmiany w  Ratunkowym Dostępie do Technologii Lekowych, jakie wprowadzi przyjęta ewentualnie przez Sejm prezydencka ustawa o Funduszu Medycznym.

Tymczasem firmy farmaceutyczne domagają się zmian w ustawie refundacyjnej, polegających na wzmocnieniu mechanizmu RTR- Refundacyjnego Trybu Rozwojowego. Zamiany jakie obiecała wprowadzić minister zdrowia w tym zakresie miały polegać m.in. na:

  • zwolnieniu z renegocjacji przez ministra z firmami farmaceutycznymi decyzji refundacyjnych – uprawnienie do automatycznego przedłużania refundacji w cenach zgodnych z art. 13 ust 6a Ustawy refundacyjnej,
  • ustalaniu cen dla produktów po raz pierwszy wchodzących do refundacji na poziomie cen progowych zdefiniowanych w art. 13 ust. 6 Ustawy refundacyjnej,

Uniezależnienie produkcji leków od Chin trwa

- Na razie tych propozycji regulacji brak. Co gorsza, mamy informacje, że w noweli ustawy refundacyjnej ma się znaleźć zapis, który będzie zmuszał krajowych producentów do dostosowania cen swoich leków do cen produktów azjatyckich. Jeśli tego nie zrobią, leki  zostaną usunięte z listy refundacyjnej - zauważa Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPFP). Podkreśla, że  w praktyce oznacza to, że azjatycki wytwórca może zaproponować bardzo niską cenę leku, który dostarczy na rynek w niewielkiej ilości pokrywającej zaledwie 15 proc. rynku. Do tej mają referować wszyscy inni wytwórcy. -Jeśli nie będą w stanie produkować tak tanio, wypadną z refundacji. W efekcie azjatycki producent stanie się monopolistą, który w przyszłości zacznie dyktować warunki. Uzależni to całkowicie Polskę od dostaw zagranicznych leków - dodaje.

 

Polscy przedsiębiorcy farmaceutyczni są rozczarowani faktem, że rząd nie wyciągnął żadnych wniosków z pandemii. A zawisło wówczas nad polskimi aptekami widmo braku m.in. tak podstawowych leków jak przeciwbólowe, które są sprowadzane z Chin i Indii. W kwietniu tamtejsze fabryki miały przerwy w produkcji spowodowane m.in. izolacją społeczną.  Azjaci zakazali eksportu leków, aby zaspokoić rynek wewnętrzny. Reszta świata wpadała w panikę i nawet w UE na pewien czas zamknięto granicę dla transportu leków.

Przestoje w dostawach leków

- Były przypadki, że nasze firmy nie mogły przywieźć do Polski zakupionych wcześniej w Azji substancji do produkcji leków, bo te utknęły w porcie przeładunkowym w Niemczech. Krajowi producenci wykorzystywali więc wszystkie swoje zapasy, aby nie zaprzestać produkcji leków. A ponieważ zapotrzebowanie na początku pandemii było większe, pracowaliśmy na trzy zmiany siedem dni w tygodniu – przypomina prezes PZPPF.