Wielogodzinne kolejki to normalny obraz na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Problem jest palący i trudny do rozwiązania, bo pacjenci sami potrafią skutecznie wydłużać oczekiwanie na pomoc w SOR, zgłaszając się na ostry dyżur z błahych powodów albo po receptę, o którą zapomnieli poprosić swojego lekarza rodzinnego. Ministerstwo Zdrowia już dwa lata temu wpadło na pomysł, jak rozładować kolejki na SOR-ach.

Biletomat jak na poczcie

Pacjenci mają otrzymywać bilecik ze specjalnego biletomatu, a na monitorach – informację o przewidywanym czasie oczekiwania na pomoc lekarza SOR. Będzie to możliwe dzięki systemowi tzw. segregacji, którą według jednolitego standardu mają przeprowadzać wszystkie polskie szpitalne oddziały ratunkowe. Pacjent, po zarejestrowaniu się na oddziale ratunkowym, zostanie przydzielony przez lekarza, ratownika medycznego lub pielęgniarki - do jednej z kategorii, od której zależy potencjalny czas oczekiwania. Kategoria czerwona – konieczna natychmiastowa pomoc, żółta – konieczna pomoc z możliwym krótkim czasem oczekiwania, zielona – czas oczekiwania może wynieść do 240 minut, niebieska – czas oczekiwania na przyjęcie do 360 minut, a w praktyce – bez określenia górnej granicy. Ministerstwo Zdrowia spodziewa się, że dzięki temu kolejki w SOR skrócą się, bo część chorych (ci, których problem zdrowotny jest błahy) zrezygnuje z czekania.

Termin rewolucji na SOR jest już bardzo bliski. Zgodnie z  projektem rozporządzenia w sprawie systemu zarządzającego trybami obsługi pacjenta w szpitalnym oddziale ratunkowym (TOPSOR), które właśnie trafiło do konsultacji, nowy system kolejkowy zacząć obowiązywać 1 lipca. W większości SOR- ów są już zamontowane, albo czekają w gotowości biletomaty i monitory, zakupione przez Ministerstwo Zdrowia w ramach unijnego projektu o wartości ponad 39 mln złotych. Zdaniem ekspertów nie będą to jednak dobrze wydane pieniądze.

Czytaj również: Nie ma centralnej ewidencji łóżek szpitalnych. Karetki kursują po całej Polsce >>

 

Pilotaż - tylko częściowy

System od 2019 roku był testowany w wybranych szpitalnych oddziałach ratunkowych, które przystąpiły do pilotażu rozwiązania. Ministerstwo Zdrowia zakładało, że testy odbędą się w 76 placówkach. Choć zamontowano biletomaty, monitory, system powiadamiania głosowego i okablowanie, nie wszędzie udało się przetestować pełną funkcjonalność. Tak było np. w szpitalu w Wągrowcu. - Szpital korzystał z funkcjonalności tylko częściowo. Otrzymaliśmy urządzenia, zostały zamontowane, przeszły testy,  ale nigdy nie zostaliśmy podpięci do ostatniego etapu projektu, tzn. do bazy centralnej. Częściowo przetestowaliśmy tej system na poziomie naszej jednostki, natomiast odnoszę wrażenie, że nie byliśmy monitorowani przez tę platformę, a przynajmniej nie mieliśmy żadnej informacji zwrotnej – poinformował serwis Prawo.pl Przemysław Bury, dyrektor ZOZ w Wągrowcu. Ostatecznie urządzenia zostały zdemontowane, ponieważ w szpitalu zaczął się remont SOR. O wnioski z pilotażu próbowaliśmy pytać szefów innych szpitalnych oddziałów ratunkowych, które uczestniczyły w pilotażu, ale odmówili udzielenia informacji.  Żadnego raportu  w tej sprawie nie opublikowało nigdy także Ministerstwo Zdrowia.

Dublowanie pracy na SOR

Dlatego dyrektorzy szpitali i szefowie szpitalnych oddziałów ratunkowych są pełni obaw, jak będzie funkcjonował ten system, który za nieco ponad miesiąc ma być obowiązkowy we wszystkich 236 SOR-ach, które działają w Polsce. – Co to za pomysł, aby teraz przed wakacjami, wprowadzać na szybko, tak dużą zmianę na SOR, będzie cud, jeśli to się uda – mówi nam dyrektor jednego z dużych szpitali wojewódzkich. Wiele SOR-ów ma bowiem wypracowane własne procedury i choć nie muszą stosują zasadę segregacji pacjentów.  TOPSOR wywróci im wszystko do góry nogami i spowoduje, że personel będzie wykonywał podwójną pracę. Wszystko dlatego, że narzucony szpitalom system nie będzie współpracował ze szpitalnymi systemami informatycznymi. I choć zarządzający SOR-ami alarmowali o tym ministerstwo już na etapie pilotażu, w tej sprawie projekt rozporządzenia o TOP SOR nic nie zmienia. Personel SOR-u będzie musiał dublować dane, które raz wprowadza do już obowiązującego systemu informatycznego szpitala, a drugi raz do TOPSOR. Oznacza to np. konieczność dwukrotnego wpisywania przez lekarza historii choroby czy zleconych badań. A to zwykła strata czasu.

- Obawiam się, że moi lekarze i ratownicy medyczni z SOR, jak dowiedzą się, ile dodatkowej pracy im dojdzie, zaczną się rozglądać za nowym miejscem zatrudnienia. Teraz jest dobry moment, bo za lepsze pieniądze można się zatrudnić w szpitalu tymczasowym – mówi anonimowo dyrektor szpitala wojewódzkiego. Ministerstwo Zdrowia nie widzi jednak problemu. W odpowiedzi na interpelację jednego z posłów, wiceminister zdrowia Waldemar Kraska zapewnia, że wprowadzenie TOPSOR nie zdubluje pracy administracyjnej w oddziałach ratunkowych. Wręcz przeciwnie pozwoli wyeliminować wiele błędów. - System TOPSOR będzie zintegrowany z systemem segregacji medycznej, oprogramowaniem kardiomonitora, a ponadto umożliwi integrację z innymi systemami teleinformatycznymi – twierdzi wiceminister Kraska. Rzeczywiście, TOPSOR będzie można skonfigurować z własnymi systemami szpitala i wielu dostawców oprogramowania już oferuje taką usługę, ale placówka musi dokonać tego we własnym zakresie. Dla wielu jednostek będzie to oznaczało poważny wydatek.

- Wszystko zależy od tego, jak mają skonstruowane umowy z dostawcami oprogramowania, np. naszym przypadku to koszt ok. 40 tys. zł – ujawnia Przemysław Bury z ZOZ w Wągrowcu. – Będziemy występować o refundację poniesionych kosztów – zapewnia Jerzy Wielgolewski, dyrektor szpitala powiatowego w Makowie Mazowieckim.


Skorzystają tylko duzi

Zasadne jest więc pytanie, czy poniesione koszty się zwrócą i sytuacja na SOR-ach rzeczywiście poprawi się?

- Ten system sprawdza się i może być pewnym ułatwieniem w SOR-ach, przez które przewija się duży strumień pacjentów, natomiast dla małych i średnich oddziałów, które  obsługują poniżej 80 pacjentów dziennie, jest w zasadzie neutralny – ocenia Przemysław Bury z ZOZ w Wągrowcu.

Skok na kasę?

Czy warto zatem, by powiatowe szpitale, które na co dzień borykają się z problemami finansowymi, ponosiły koszty konfiguracji systemów, skoro  po wdrożeniu TOPSOR na ich SOR-ach niewiele się zmieni?

My temu projektowi jesteśmy przeciwni od początku, bo nie rozwiązuje żadnych problemów, z którymi borykają się szpitalne oddziały ratunkowe. Segregację szpitalną w SOR prowadzi się od dawna, każdy oddział ma to w jakiś sposób wypracowane. Teraz usiłuje się to sprowadzić do jednakowego systemu. Problem w tym, że to rozwiązanie jest nieżyciowe i odbiega od rzeczywistości. Nowe obowiązki biurokratyczne będą wymagały zwiększenia personelu, a realnie niewiele zmienią. Widzimy w tym raczej chęć wykazania się przez niektórych menedżerów i skok na kasę – twierdzi prof. Juliusz Jakubaszko, były konsultant krajowy ds. medycyny ratunkowej i skarbnik Polskiego Towarzystwa Medycyny Ratunkowej. Obecnie SOR stał się wentylem bezpieczeństwa nie działającego systemu opieki ambulatoryjnej. Ludzie trafiają tu dlatego, że nie mogą się dostać normalnie do specjalisty. Jak podkreśla Jerzy Wielgolewski, nowy system kolejkowy nie zniechęci ich do wielogodzinnego czekania w SOR, jeśli  chcą np. ominąć wielomiesięczne kolejki do poradni specjalistycznych  – To, że pacjent dostanie bilecik i dowie się, że musi czekać,  np. 6 godzin, niewiele zmieni. On taką informację otrzymuje od lekarza już teraz – podkreśla Jerzy Wielgolewski. Podstawowe problemy SOR, związane chociażby z przekazywania pacjenta z ośrodka do ośrodka, pozostaną nierozwiązane. - Nasi lekarze na SOR tracą mnóstwo czasu na obdzwanianie oddziałów, gdy trafi do nas np. pacjent, który powinien być leczony na oddziale neurochirurgii, którego my nie posiadamy. Tego TOP SOR nie zmieni -  dodaje. A jak pisaliśmy w Prawo.pl, w Polsce potrzebny jest centralny system zarządzania ruchem pacjentów, ale tego resort nie planuje wdrożyć.

System wymusi natomiast konieczność zatrudnienia w szpitalnych oddziałach ratunkowych dodatkowego personelu znającego specyfikę pracy na szpitalnym oddziale ratunkowym. Problem w tym, że doświadczonych lekarzy ratownictwa medycznego i ratowników medycznych na rynku brakuje. Dyrektorzy szpitali już głowią się, skąd ich wezmą. Lipcowy termin, który już raz z powodu pandemii COVID-19, był przesuwany, może znowu okazać się nierealny do wprowadzenia. Podkreślają to nawet zwolennicy nowego systemu.

- TOP SOR wymusi pewne zmiany, które od lat były forsowane na SOR-ach, ale powinien wchodzić w życie na zasadzie ewolucji, a nie rewolucji. Znam oddziały, które są do niego przygotowane dobrze oraz takie, które są przygotowane gorzej. Najbliższy czas pokaże, czy nie będzie konieczne przesunięcie terminu wprowadzenia tych zmian – przewiduje Artur Szewczyk, p.o. kierownika szpitalnego oddziału ratunkowego w SPZOZ  w Mińsku Mazowieckim.