Józef Kielar: Starzenie się społeczeństwa może spowodować, że dostęp do świadczeń zdrowotnych stanie się jeszcze bardziej utrudniony, niż obecnie. Jak temu zapobiec?

Justyna Zajdel–Całkowska: Jednym z dobrych rozwiązań jest z pewnością telemedycyna, która eliminuje osobisty kontakt z placówką ochrony zdrowia. Świadczenie może być realizowane w warunkach domowych. To, że pacjenci i lekarze będą korzystali z teleinformatycznych środków przekazu nie oznacza, że dostęp do świadczeń będzie łatwiejszy. Jeśli nie zmieni się liczebność personelu medycznego, sytuacja zmieni się tylko o tyle, że pacjent nie zobaczy lekarza na żywo, a jedynie na szklanym ekranie lub usłyszy go przez telefon. 

Czym jest telemedycyna we współczesnej medycynie i czy można ją utożsamiać z powszechnie krytykowanymi teleporadami w okresie pandemii?

Źle używamy pojęcia teleporada. Zwrot ten wszedł do języka codziennego i jest utożsamiany z każdym świadczeniem, które udzielane jest z wykorzystaniem teleinformatycznych środków przekazu. To kardynalny błąd. Teleporada, to wyłącznie porada udzielana przez telefon w związku z zapobieganiem COVID-19 za pośrednictwem systemu, o którym stanowi art. 7 ust. 4 Ustawy z 2 marca 2020 roku o szczególnych rozwiązaniach związanych z zapobieganiem, przeciwdziałaniem i zwalczaniem COVID-19, innych chorób zakaźnych oraz wywołanych nimi sytuacji kryzysowych (Dz. U z 2020 r., poz. 374 z póź. zm.). Każde inne świadczenie na odległość to telewizyta, która wiąże się z innym sposobem dokumentowania świadczenia, a także możliwością wystawienia zaświadczenia,  np. o niezdolności do pracy.

 



Telemedycyna jest stosowana obecnie np. w kardiologii, rehabilitacji, psychiatrii, diagnostyce laboratoryjnej (zdalne opisywanie wyników badań) a także w świadczeniach wysokospecjalistycznych, takich jak teleradiologia i teledializa. Co więcej, teleradiologia doczekała się odrębnego aktu prawnego, który już w 2019 roku określił zasady udzielania tego rodzaju świadczeń z wykorzystaniem teleinformatycznych środków przekazu. Należy podkreślić, że art. 3 ust. 1 Ustawy o działalności leczniczej z 15 kwietnia 2011 r. (tj. Dz. U. z 2020 r., poz. 295, z późn. zm.) pozwala na wykonywanie każdego świadczenia zdrowotnego za pośrednictwem teleinformatycznych środków przekazu lub innych systemów łączności.

Jak w praktyce funkcjonuje telemedycyna i kto powinien przeszkolić potencjalnych pacjentów, szczególnie seniorów?

To jest bardzo trudne pytanie i każda odpowiedź będzie brzmiała albo patetycznie albo lakonicznie. Funkcjonowanie telemedycyny nie jest uzależnione jedynie od dobrej woli i chęci personelu medycznego. W grę wchodzą jeszcze warunki techniczne i umiejętności, których wiele osób po prostu nie posiada. Zresztą, pacjenci oceniają najczęściej telemedycnę z perspektywy tego jak szybko doszło do telewizyty, podobnie jak osoby, które wzywają karetkę pogotowia skupiają się najczęściej na tym, jak szybki dotarła ona do pacjenta. Czas reakcji jest ważny, ale nie kluczowy. Brakuje schematów, które pozwoliłyby dokonywać zobiektywizowanej oceny stanu zdrowia pacjenta, ale przede wszystkim brakuje narzędzi, które umożliwiałyby zobaczenie pacjenta, osłuchanie go. A przecież nie jest to żadne science fiction – takie narzędzia istnieją, tylko są używane stosunkowo rzadko. Z kolei kwestia szkolenia seniorów jest wyjątkowo skomplikowana. Osoby starsze powinny uzyskać kontakt z kimś komu zaufają co oznacza, że szkolenie przez iInternet nie wchodzi w grę. Może dobrym rozwiązaniem byłoby organizowanie szkoleń przez studentów kierunków medycznych? To młodzi ludzie, którzy doskonale znają narzędzia telemedyczne, a poza tym są przyszłymi medykami co powinno budzić zaufanie.

Czytaj: Od wtorku zmiany w teleporadach - to pacjent zdecyduje o formie kontaktu z lekarzem>>

Czy pandemia uruchomiła takie narzędzia telemedyczne w diagnostyce i terapii?

Uruchomiła, to dobre stwierdzenie. Pandemia wpłynęła na dynamiczny rozwój czegoś co w sensie formalnym funkcjonowało już od 2015 roku. Przed wejściem w życie w dniu 12 grudnia 2015 r. ustawy z 9 października 2015 r. o zmianie ustawy o systemie informacji w ochronie zdrowia oraz niektórych innych ustaw (Dz.U. poz. 1991 z późn zm.), wykorzystanie narzędzi telemedycznych do oceny stanu zdrowia pacjenta nie było formalnie możliwe. Po tej dacie, wszystkie świadczenia zdrowotne mogą być wykonywane za pośrednictwem teleinformatycznych środków przekazu i innych systemów łączności. Możliwość ta istnieje oczywiście w odniesieniu do świadczeń, których charakter pozwala na uniknięcie osobistego kontaktu lekarza z pacjentem.

Czyli można powiedzieć, że telemedycyna jest dopuszczalna prawnie od sześciu lat, a obecnie wyszła jedynie zza kulis?

Nie tylko wyszła zza kulis ale nabrała rozpędu. Jak grzyby po deszczu zaczęły powstawać przepisy dotyczące standardów organizacyjnych dotyczących udzielania świadczeń zdrowotnych z wykorzystaniem teleinformatycznych środków przekazu. Do kwestii udzielania teleświadczeń odnosi się m.in. rozporządzenie Ministra Zdrowia z 12 sierpnia 2020 r. w sprawie standardu organizacyjnego teleporady w ramach podstawowej opieki zdrowotnej, Dz. U. z 2020 r., poz.1395 z póź. zm. Na mocy rozporządzenia Ministra Zdrowia z 6 kwietnia 2020 r. zmieniającego rozporządzenie w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu ambulatoryjnej opieki specjalistycznej (Dz.U. poz. 612), z dniem 3.04.2020 r. dodano możliwość realizacji przez lekarza stacji dializ świadczeń z wykorzystaniem systemów teleinformatycznych lub systemów łączności. Dotyczy to zakresu: dializy otrzewnowej, hemodializy z zapewnieniem 24-godzinnego dyżuru oraz hemodiafiltracji (HDF). W dniu 17 marca 2020 r. weszło w życie rozporządzenie Ministra Zdrowia z 16 marca 2020 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu opieki psychiatrycznej i leczenia uzależnień (Dz.U. poz. 456). Nowo dodany par. 3a umożliwił realizowanie psychiatrycznych świadczeń stacjonarnych, ambulatoryjnych i dziennych z wykorzystaniem systemów teleinformatycznych pod warunkiem zapewnienia dostępności personelu wymaganego do ich realizacji w miejscu udzielania świadczeń. Ponadto, wiele obszarów obsługiwane jest przez telemedycynę mimo, że nie istnieją prawne standardy postępowania w tych kwestiach. Do takich należą m.in. telemonitoring urządzeń wszczepialnych, teletransmisja EKG w systemie ratownictwa medycznego, a także telerehabilitacja pacjentów ze schorzeniami kardiologicznymi.

Brzmi to bardzo entuzjastycznie i wskazuje, że telemedycyna ma same zalety.

Niestety, nie do końca. Po pierwsze, świadczenia telemedyczne nie pozwalają często na wnikliwą ocenę stanu zdrowia pacjenta. Nie można przecież przez telefon obejrzeć gardła ani przyjrzeć się zmianom skórnym.  Poza tym pacjent, który prosi o telewizytę nie zawsze jest w stanie zauważyć objawy, które w rzeczywistości są najistotniejsze. Powoduje to możliwość popełnienia błędu diagnostycznego lub terapeutycznego, a to z kolei może wiązać się z odpowiedzialnością lekarza. Jest ona regulowana jest na zasadach ogólnych, co oznacza, że osoby udzielające teleświadczeń nie mogą liczyć na żadną taryfę ulgową.

Wydaje się, że teleświadczenie to lekarstwo na kolejki i ograniczenia dostępności do wizyt.

I tak i nie. Na przykład, rozporządzenie dotyczące standardu organizacyjnego telewizyty w POZ wprowadziło zasadę, zgodnie z którą kontakt z lekarzem musi odbyć się w dniu następującym po dniu, w którym pacjent zgłosił chęć odbycia telewizyty. Jedna ze zmian rozporządzenia pozwoliła pacjentowi dokonywać wyboru, czyli decydować, czy chce odbyć wizytę osobiście, czy za pośrednictwem narzędzi teleinformatycznych? Dodatkowo, wykluczono możliwość realizowania telewizyt w odniesieniu do dzieci, które nie ukończyły 6. roku życia. Duża liczba przepisów dotyczących teleświadczeń, a także tempo ich zmian powoduje nie tylko trudności organizacyjne, ale także zmusza do nieustannego śledzenia ich, a nie są one czytelne dla przeciętnego odbiorcy. Moim zdaniem, to lekarz powinien po wstępnej rozmowie z pacjentem zadecydować, czy świadczenie może być zrealizowane na odległość, czy konieczny jest osobisty kontakt. Przeniesienie ciężaru podejmowania decyzji przez pacjenta komplikuje organizację świadczeń.

Co się dzieje w sytuacji, w której pacjent umówi się na telewizytę, ale o niej zapomni lub odbierze telefon w miejscu, w którym nie panują komforotowe warunki do rozmowy z lekarzem?

No właśnie tu zaczyna się problem. Do tej pory rozmawialiśmy o telemedycynie przyjmując, że mamy do czynienia ze wzorowym pacjentem i wzorowym lekarzem. Standardy postępowania podczas telewizyty w POZ przewidują algorytm postępowania, który lekarz musi zastosować w sytuacji, gdy pacjent np. nie odbiera telefonu. W takim przypadku lekarz musi podjąć próbę kontaktu co najmniej trzykrotnie w pięciominutowych odstępach. Jeśli nie uda się nawiązać kontaktu z pacjentem, wizyta zostaje anulowana. Gorzej jeżeli pacjent odbiera telefon, ale zakłócenia techniczne lub pochodzące z otoczenia nie pozwalają na swobodny przebieg rozmowy. I tutaj już nie ma żadnego algorytmu. Lekarz i pacjent muszą radzić sobie sami. Standardy prawne obowiązują jednak wyłącznie w odniesieniu do świadczeń realizowanych w ramach POZ. Oznacza to, że świadczenia specjalistyczne, a także czynności wykonywane w komercyjnych placówkach ochrony zdrowia nie są podporządkowane tego rodzaju regulacjom.

Czy po odwołaniu stanu epidemii  teleświadczenia na stałe wpiszą się w scenariusz udzielania świadczeń zdrowotnych?

Tak, ponieważ ludzie szybko przyzwyczajają się do wygodnych rozwiązań. Czas pandemii utrwala w nas specyficzny rodzaj zachowań, które wiążą się z alienacją i zamknięciem we własnym świecie. Skoro przez telefon można zamówić jedzenie, wynająć samochód i zarezerwować lot na drugi koniec świata, to tym bardziej można skontaktować się z lekarzem w celu uzyskania porady medycznej.