Sieć szpitali to sztandarowy projekt Ministra Zdrowia Zbigniewa Religi. Ma zracjonalizować wydatki w ochronie zdrowia. Zamiast płacić wszystkim szpitalom za mało, te same pieniądze podzieli się między najlepsze placówki i jakość usług wzrośnie. Tylko jak wybrać te najlepsze placówki? Pierwotne założenie – że będą to szpitale nowoczesne, zatrudniające najlepszych lekarzy i bez długów – zostały przetestowane na Pomorzu. Efekty były zadziwiające:

Po sprawdzeniu kondycji poszczególnych szpitali wyszło, że połowę trzeba by zamknąć. Między innymi największe specjalistyczne placówki z Gdańska. Bo mają długi. Za to przetrwałby powiatowe lecznice. Bo nie można doprowadzić, by chorzy jechali po pomoc kilkadziesiąt kilometrów.

A po zbadaniu potrzeb całego regionu okazało się, że... wszystkie szpitale w regionie są potrzebne.

Paradoks? Nie. Pomorski eksperyment pokazał, że to nie od szpitala zależy to, czy przeżyje. Nie wystarczy, że da z siebie wszystko. Sieć premiuje położenie szpitala. Bo jeśli ma obok konkurencję, i tak może się okazać niepotrzebny. A najgorszemu szpitalowi pomaga to, że w pobliżu nie ma innych placówek.

Jak w takim razie ma wyglądać sieć? Wczoraj opowiedział o tym Szef Resortu Zbigniew Religa i pomorscy samorządowcy. Według nich, trzeba opuścić poprzeczkę w rozporządzeniach do ustawy określających warunki, jakie muszą spełnić szpitale w sieci. Trzeba pomóc szpitalom wyjść z długów. Ministerstwo już zapowiada kolejną ustawę, która pozwoli szpitalom na wypuszczenie obligacji.

Poza tym nowa ustawa powinna mieć zmienioną nazwę. Zamiast „o sieci szpitali”, powinno być „o jakości i wyrównaniu dostępu do świadczeń szpitalnych”. Bo według urzędników powinny one leczyć jak najlepiej, w taki sposób, by wszyscy mieli do nich równy dostęp.

źródło: Gazeta Wyborcza, 9 sierpnia 2007 r., Adam Czerwiński