Rodzice dziewczynki korzystali z nieistniejącego już programu zapłodnienia in vitro, refundowanego z budżetu państwa. Strali się o dziecko dwa lata.
Po wypisaniu dziecka ze szpitala okazało się, że ma ono w książeczce odnotowany fakt zapłodnienia pozaustrojowego. Dyrektor placówki stwierdził, że informację tę umieszczono tam dla dobra dziecka , po to, aby łatwiej lekarzom było się nim opiekować w przyszłości.
Dopiero interwencja rzecznika praw pacjenta zmieniła tę decyzję.
Cały artykuł www.wyborcza.pl
[-OFERTA_HTML-]