Tempo wprowadzania obostrzeń przez rząd, nakazów, zakazów w marcu gdy tylko wybuchła epidemia koronawirusa było tak szybkie, że niejednego obywatela Rzeczpospolitej Polskiej przyprawiło o zawrót głowy. Jeszcze szybsze było tempo zdejmowania obostrzeń.

Konia z rzędem temu kto wytłumaczy, czy z punktu widzenia epidemiologicznego uzasadnione było szybkie otwarcie żłobków i przedszkoli, a wreszcie dopuszczenie wesel i to całkiem licznych. Zdrowotnie pewnie nie, ale rządowi śpieszyło się z przywracaniem „normalności” ze względu na wybory. Premier Morawiecki mówił wówczas, że epidemia się skończyła.

Czytaj: COVID-19 - od soboty nowe ograniczenia krajowe i regionalne>>
 

Dziś, gdy odnotowujemy najwyższe wskaźniki przyrostu zakażonych na COVDI-19, rząd przypomniał sobie o weselnikach. A w ostatnich miesiącach nie było tygodnia aby z różnych części kraju nie dochodziły wieści o zakażeniach podczas wesel. Jak weselnicy mają się nie zarażać, skoro pod kościołem składają życzenia młodej parze, całują ją, później tańczą do białego rana,  przytulają się do siebie, jedzą i piją bez żadnego społecznego dystansu? Sama widziałam niejednokrotnie jak w sobotę po ślubie goście tłoczyli się pod kościołem i nie szczędzili młodej parze całusów, życzeń i uścisków. Sielanka, której nikt nie myśli przerwać na czas epidemii choć  poprzez powstrzymanie  się od czułości.

 

Szkoda, że rząd nie przewidział tego, że ludzie wolą się weselić aniżeli pamiętać o epidemii. Teraz zabrał się za gaszenie epidemii ponownie, ale robi to jakby wybierał wodę sitkiem. Wesela mają być ograniczone do 50 osób, ale tylko w powiatach czerwonych, gdzie jest największy odsetek zakażeń. W tych samych powiatach mieszkańcy muszą nosić maseczki także na zewnątrz, a tymczasem na organizowanych przez nich weselach nadal można razem tańczyć, pić, przytulać się, ocierać się o siebie w tańcu i być doskonałym siedliskiem dla rozprzestrzeniania się koronawirusa.

Jeśli rząd faktycznie chce ugasić ogniska epidemii to może warto byłoby skrócić czas trwania wesel, albo nakazać gościom chodzenie w maseczkach lub w ogóle zakazać ich w siedliskach epidemii.

Kto w rządzie podejmuje racjonalne decyzje? Minister Szumowski wszak cały czas podkreśla, że słucha ekspertów, wirusologów, epidemiologów i to oni na wiosnę mówili, że epidemia wygasa. Teraz mówią, że wróciła, a tymczasem rząd w jej epicentrum dopuszcza niemałe imprezy rodzinne. Panie Ministrze, ja czuję się zdezorientowana i pytam czy leci z nami pilot? Czy jest dowódca gaszący koronawirusową pożogę?