Lekarz pogotowia ratunkowego sporządza protokoły zgonów osób, które zmarły poza zakładami opieki zdrowotnej. Często musi badać ciała w daleko posuniętym stadium rozkładu, a następnie udaje się np. do dziecka, kobiety w ciąży, aby udzielić pomocy lub porady. Z epidemiologicznego punktu widzenia jest to praktyka skandaliczna.
Czy wprowadzenie do rutynowej praktyki zasady, że lekarz pogotowia ratunkowego ma zajmować się ratowaniem życia, a kto inny, oczywiście uprawniony, będzie zajmował się badaniem osób zmarłych i orzekaniem o zgonie jest możliwe?
Być może są w tej mierze rozwiązania, przepisy, które należy upowszechnić.

Nie ma przepisów, które umożliwiałyby podział pracy lekarzy pogotowia ratunkowego w taki sposób, aby jeden z lekarzy zajmował się udzielaniem pomocy pacjentom, a inny badał wyłącznie przyczyny zgonów osób, które zmarły poza szpitalem. Ani ustawa z dnia 5 grudnia 1996 r. o zawodach lekarza i lekarza dentysty (tekst jedn.: Dz. U. z 2008 r. Nr 136, poz. 857 z późn. zm.) i przepisy wykonawcze do niej, ani przepisy sanitarne (w tym ustawa z dnia 5 grudnia 2008 r. o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi - Dz. U. Nr 234, poz. 1570) nie wprowadzają takiego podziału.
Wprowadzenie proponowanego zakresu obowiązków byłoby niecelowe i niewykonalne. Każdego lekarza obowiązują przepisy sanitarne ustalone m.in. w ustawie o zapobieganiu oraz zwalczaniu zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi i przepisach wykonawczych. Oznacza to, że lekarz musi przestrzegać nie tylko higieny w kontaktach z pacjentami, ale także procedur dotyczących kontaktów z pacjentem chorym na chorobę zakaźną. Lekarz pogotowia może mieć w czasie wykonywania obowiązków zawodowych kontakt z pacjentem np. chorym na AIDS czy żółtaczkę. Po udzieleniu pomocy (z zastosowaniem wszelkich procedur sanitarnych) musi wykonywać dalej pracę, tj. udzielić pomocy kolejnym pacjentom. Nie może sobie bowiem wybierać pacjentów chorych wyłącznie na serce czy zapalenie płuc. Przestrzeganie wymagań sanitarnych gwarantuje, że lekarz nie przeniesie choroby na innych pacjentów. W trakcie dnia pracy może zdarzyć się, że zostanie wezwany do osoby zmarłej na ulicy. Musi stwierdzić zgon i zbadać zmarłego w sposób bezpieczny dla siebie i innych. Fakt, iż miał kontakt ze zmarłym nie zwalnia go z obowiązku świadczenia pomocy kolejnym pacjentom. Zagrożenie przeniesienia choroby jest identyczne, jak w przypadku wcześniejszego wykonywania badań pacjenta chorego na odrę bądź żółtaczkę.
Można sobie wyobrazić, że np. zarządzeniem wewnętrznym kierownika placówki zostanie dokonany podział obowiązków, o których mowa wyżej. Takie zarządzenie byłoby jednak łatwe do podważenia np. w sądzie, gdyż nosiłoby charakter niedopuszczalnej ingerencji w prawo wykonywania zawodu lekarza. Co więcej, o ile taki podział obowiązków teoretycznie byłby możliwy w dużym ośrodku (aglomeracji), to w przypadku małych ośrodków mógłby być zagrożeniem dla pacjentów potrzebujących pomocy. W sytuacji, gdy np. jeden z dwóch lekarzy czekałby bezczynnie na zgłoszenie zgonu pacjenta, drugi nie byłby w stanie wypełnić wszystkich swoich obowiązków. Pacjenci słusznie mogliby domagać się odszkodowań za nieudzielenie im pomocy na czas.
Także sami lekarze zobowiązani wyłącznie do badania zmarłych mogliby poczuć się dyskryminowani twierdząc, że powierzony zakres obowiązków wynika z nieuzasadnionego braku zaufania kierownika placówki do ich wiedzy i umiejętności.
Reasumując, przepisy słusznie nie ingerują tak dalece w zakres obowiązków lekarzy, gdyż byłoby to krzywdzące dla samych lekarzy, jak i dla pacjentów.