Jak tłumaczy Marta Supergan-Marwicz z Katedry Biologii Ogólnej i Parazytologii Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego (WUM), kleszcze potrafią przesypiać niesprzyjające warunki środowiska. - Jeżeli kleszcza zamkniętego w probówce wsadzimy do lodówki to po 2-3 godzinach będzie już spał. Ale gdy tylko wyjmiemy probówkę i ogrzejemy ja w dłoniach lub dmuchniemy obudzi się i będzie gotów do żerowania - wyjaśnia specjalistka.
Dlatego, jej zdaniem, nie należy się łudzić, że po długiej zimie będziemy mniej narażeni na ukłucia tych pasożytów. Zwłaszcza, że kleszcze na pewno obudziły się wygłodzone.
Te niepozorne stawonogi są pasożytami zewnętrznymi wielu gatunków ssaków, ptaków, a także gadów. W każdym stadium rozwojowym – larwy, nimfy i postaci dorosłej – kleszcz musi przynajmniej raz wyssać krew zwierzęcia kręgowego, by móc dalej się rozwijać.
Wbrew powszechnym poglądom pasożyty te nie żyją na drzewach i nie skaczą na przechodzące ofiary. Czają się natomiast w trawie i na niskich krzewach do wysokości 1,2-1,5 metra. Z drzewa kleszcz może spaść tylko wówczas, gdy został wyniesiony wysoko przez ptaka, na którym próbował żerować i który czyszcząc pióra go zrzucił, wyjaśni Supergan-Marwicz.
Z badań, które przeprowadziła specjalistka wynika, że na ukłucie kleszcza jesteśmy narażeni nie tylko podczas spaceru w lesie czy na łące, ale też w parkach i ogrodach miejskich, np. w warszawskich Łazienkach. Według specjalistki jeszcze w 2000 r. Łazienki były bezpieczne, ale już w 2009 r. pełno było w nich kleszczy. Te zmiany są m.in. spowodowane tym, że stawonogi te migrują i radzą sobie coraz lepiej w nowych siedliskach.
Jak przypomina dr Ewa Duszczyk z Klinki Chorób Zakaźnych Wieku Dziecięcego WUM, kleszcze przenoszą groźne choroby. W Polsce najgroźniejsze są dwie: kleszczowe zapalenie mózgu (KZM) wywoływane przez wirusy z rodziny Flaviviridae oraz borelioza wywoływana przez bakterie z rodzaju Borrelia należące do krętków.
KZM może przenieść każda postać rozwojowa kleszcza, która jest zakażona wirusami wywołującymi chorobę. U części osób infekcja może przebiegać bezobjawowo. U pozostałych po 7-10 dniach pojawiają się objawy grypopodobne, jak wysoka temperatura, bóle mięśni i stawów, bóle głowy. - Mniej więcej u 1/3 tych pacjentów po kilku dniach lepszego samopoczucia choroba uderza po raz drugi - tłumaczy dr Duszczyk. Jest to druga faza KZM.
Tym razem objawy są znacznie silniejsze i poważniejsze: bardzo wysoka gorączka, bardzo silny ból głowy, światłowstręt, nudności, wymioty, zaburzenia świadomości, a u niektórych pacjentów drgawki i utrata przytomności. Jeśli dojdzie do zapalenie mózgu, rdzenia kręgowego lub móżdżku to znacznie rośnie ryzyko poważnych powikłań i zgonu. W Polsce śmiertelność z powodu KZM szacuje się na 1-2 proc. Nawet jeśli pacjent przeżyje, choroba może pozostawić trwały ślad w postaci zaników mięśni, bólów głowy, zaburzeń równowagi, pogorszenia funkcji poznawczych, jak np. problemy z zapamiętywaniem, a nawet zmianę osobowości, podkreśla dr Duszczyk.
- Pamiętam studenta, u którego z powodu KZM doszło do zaników mięśni obręczy barkowej. Mimo wieloletniej rehabilitacji nie odzyskał sprawności jednej ręki i musiał zmienić profil studiów - wspomina specjalistka. Przytacza też przypadek pewnego naukowca z tytułem profesora, który po przebytym KZM miał zaburzenia równowagi i stracił możliwość zapamiętywania nowych rzeczy. Musiał zrezygnować z pracy.
KZM leczy się tylko objawowo. Przed chorobą można się jednak zabezpieczyć dzięki szczepieniom. Dostępne są dwie skuteczne i bezpieczne szczepionki, które można stosować już u dzieci od 2. roku życia. W standardowym schemacie drugą dawkę szczepionki podaje się po 1-3 miesiącach od pierwszej, a trzecią dawkę po roku.
- Teraz, gdy zaczął się sezon na kleszcze, jest już na to za późno. Dlatego zaleca się przyspieszony schemat szczepień, zgodnie z którym drugą dawkę podaje się już po dwóch tygodniach - tłumaczy dr Duszczyk. W ten sposób już po miesiącu od pierwszej dawki nabywa się ochronę (w przypadku drugiej szczepionki schemat przyspieszony wymaga podania trzech dawek). Należy jednak pamiętać o przyjęciu kolejnej dawki po roku. Ważne jest też przyjmowanie szczepień przypominających w odstępach ok. trzech lat.
Według dr Duszczyk ze szczepień przeciw KZM powinny korzystać przede wszystkim osoby mieszkające na obszarach endemicznego występowania KZM, jak województwo warmińsko-mazurskie, podlaskie. Zaleca się je także osobom udającym się na te tereny w celach turystycznych oraz ludziom spędzającym aktywnie czas na świeżym powietrzu - zbierającym grzyby i owoce runa leśnego, miłośnikom kajaków i biwakowania.
Zaszczepienie się przeciw KZM nie chroni przed innymi chorobami przenoszonymi przez kleszcze, w tym przed boreliozą. Dlatego jeśli wybieramy się na spacer na tereny zielone – do lasu, parku, na łąkę – powinniśmy zadbać o odpowiedni ubiór, podkreśla Supergan-Marwicz. Najlepiej ubrać się w długie spodnie, skarpety, bluzkę z długim rękawem i dodatkowo spryskać środkiem odstraszającym (tzw. repelentem). Skuteczne są tu te same preparaty, które stosuje się do odstraszania komarów. Najpopularniejszymi są te, które zawierają DEET.
Dr Duszczyk zwraca jednak uwagę, że u małych dzieci spryskanych DEET w dużych stężeniach może dojść do porażenia nerwów kończyn. Dlatego nie zaleca się stosowania u nich tego środka w zbyt wysokich stężeniach oraz na okolice rąk, bo dziecko może go zlizać.
Według Supergan-Marwicz mniejsze szanse na ukłucie kleszcza mamy wtedy, gdy nasze ubranie jest ze sztucznych tkanin, bo kleszcze "preferują" włókna naturalne.
Po powrocie ze spaceru na terenach, na których mogą żerować kleszcze powinno się dokładnie sprawdzić odzież i całe ciało, zwłaszcza miejsca, w których skóra jest cieńsza i delikatniejsza, np. na szyi i za uszami u dzieci, w dołach łokciowych, kolanowych, w pachach, pachwinach, okolicach narządów płciowych. Ponieważ ślina kleszczy zawiera związki znieczulające, ukłucie z reguły nie zostaje odnotowane. Sam prysznic nie jest skutecznym sposobem na usunięcie pasożyta, bo czepia się on bardzo mocno ciała.
Gdy znajdziemy kleszcza trzeba go usunąć. Według Supergan-Marwicz, najlepiej przy pomocy pęsety lub tzw. kleszczołapki złapać pasożyta przy samej skórze i zdecydowanym ruchem wyciągnąć, nie wykręcając w jedną lub drugą stronę, by go nie uszkodzić. - Kleszcza nie powinno się stresować, np. smarując tłuszczem czy przypalając, bo wtedy może zwymiotować i przekazać nam do krwi różne patogeny, które ma w śliniankach czy jelitach - tłumaczy specjalistka. O tym, że został wyciągnięty w całości świadczy to, że się rusza. Trzeba go wówczas zabić, a miejsce, z którego został wyjęty - zdezynfekować.
Specjalistki przypominają, że miejsce po ukłuciu kleszcza trzeba obserwować. Gdy pojawi się okrągłe zaczerwienienie, które się rozszerza, tzw. rumień wędrujący, należy natychmiast udać się do lekarza, bo może to być oznaka boreliozy. Ponieważ rumień nie występuje u wszystkich osób zakażonych krętkami warto też zwracać uwagę na takie objawy, jak ogólne rozbicie, bóle mięśni, głowy, gorączka lub stan podgorączkowy czy senność. Przeciw boreliozie nie ma szczepionki. Można ją jednak skutecznie leczyć antybiotykami.