Od 2016 r. samorządy mają prawo zapłacić za nadwykonania, czyli za świadczenia jakie zrealizowały im podległe placówki medyczne, ale nie dostały za nie zapłaty z Narodowego Funduszu Zdrowia. W ten sposób samorządy mogą finansować w podległych im placówkach medycznych świadczenia medyczne, ale sporadycznie z tego korzystają. 

Gmina Kleszczów kupiła zabiegi operacyjne dla osób, które wymagają m.in. szybkiego leczenia zaćmy czy jaskry, a także witrektomii (operacja okulistyczna polegająca na wycięciu ciała szklistego). W końcówce 2017 r. Kleszczów realizował pilotaż takiego leczenia. Na 2018 r. radni zaplanowali zaś, iż  zakupią sprzęt do lokalnych placówek medycznych m.in. szpitala w Bełchatowie o łącznej wartości 950 tys. zł. Kleszczów jest jednak wyjątkiem. To bogata gmina, ponieważ ma na swoim terenie kopalnię odkrywkową.W wielu innych gminach, powiatach czy województwach przepis jest martwy.

- Choć miałem na końcu ubiegłego roku 3 mln nadwykonań, to nawet nie zwracałem do samorządu o ich zapłatę. Bo wiem, że władze powiatowe odpowiedziałby, iż nie mają na to pieniędzy - mówi Jerzy Wielgolewski, dyrektor Szpitala w Makowie Mazowieckim.

Zewsząd odmowy

Według danych Związku Miast Polskich wielu dyrektorów spośród 261 szpitali samorządowych, którzy zwracali się o wsparcie do powiatów czy województw, nie otrzymało go. Szefowie szpitali nie chcą się przyznawać publicznie do tego, gdyż informacja  o tym, że samorząd odmówił sfinansowania leczenia, mogłaby się spotkać z oburzeniem ze strony lokalnej społeczności.

- Samorządy nie chcą płacić i słusznie robią. Sfinansowanie świadczeń zdrowotnych w szpitalu jest obarczone dużym ryzykiem. Można się wręcz narazić na zarzut naruszenia dyscypliny budżetowej - tłumaczy Marek Wójcik, ekspert ds. zdrowia Związku Miast Polskich. Zaznacza, iż powiaty i województwo mają co najmniej kilka powodów, aby nie płacić szpitalom za świadczenia.

Jednym z nich jest dylemat komu te świadczenia finansować, np.: w Regionalnym Specjalistycznym Szpitalu im. Biegańskiego w Grudziądzu, 50 proc. świadczeń personel medyczny udziela mieszkańcom spoza Grudziądza, a nawet spoza województwa.

- Nielogiczne jest wobec tego aby miasto Grudziądz, dysponujące środkami finansowymi pochodzącymi z podatków miejscowej ludności, płaciło nimi za usługi medyczne, z których korzysta zaledwie połowa mieszkańców - zaznacza Marek Wójcik.

 

Ile płacić szpitalom?

Drugi problem dotyczy tego w jakiej cenie samorząd od szpitala miałby kupować świadczenia. NFZ wycenia świadczenia według  tego, co określi prezes NFZ w zarządzeniu.

- Dyrektorzy zwracając się do starostów bądź marszałków województw chcieliby otrzymać taką samą kwotę. Tylko dlaczego samorząd ma płacić szpitalowi 100 proc. za wykonane usługi skoro w wyniku negocjacji czy ugody pozasądowej, szpital przystaje na to aby dostać z NFZ 30 proc. wartości każdego świadczenia zrealizowanego ponad limit - zauważa Marek Wójcik.

Jest jeszcze trzeci problem związany z finansowaniem przez samorządy świadczeń szpitalnych. Otóż samorząd owszem mógłby przekazać szpitalom pieniądze w formie dotacji, ale później nie wiadomo jakby miał je rozliczyć.

- Bo przecież województwo czy powiat musi sprawdzić czy jednostka, która otrzymała dotację prawidłowo ją wydała. A jak to sprawdzić skoro szpital nie może przekazać  nazwisk pacjentów, którzy skorzystali ze świadczenia opłaconego przez samorząd? - dodaje Marek Wójcik.

Sprawa w Trybunale

Samorządowcy są na tyle zniechęceni do tego przepisu, że województwo mazowieckie zaskarżyło go nawet do Trybunału Konstytucyjnego.  Ich zdaniem art. 9a i 9b jest niekonstytucyjny, gdyż  nakłada nowe obowiązki na samorządy nie wskazując źródeł finansowania.

Powiaty i województwa, zdaniem Mazowsza, są ofiarami nieprawidłowego zarządzania systemem finansowania świadczeń zdrowotnych przez NFZ, który zaniża kontrakty i przerzuca koszty na placówki lecznicze, czyli pośrednio na samorządy terytorialne.  Z drugiej strony Jeśli bowiem nie sfinansują nadlimitów, to będą musiały pokryć straty netto placówki, o czym mowa w art. 59 ustawy o działalności leczniczej

Samorządy boją się też tego zaskarżonego przepisu, gdyż można nim łatwo szafować.

- Szpital może znaleźć usprawiedliwienie dla zamknięcia oddziału czy ograniczenia przyjęć pacjentów. Dyrekcja może wtedy wytłumaczyć pacjentom, że nie ma pieniędzy na badania i zabiegi bo starosta czy marszałek nie chce za nie zapłacić, choć ma do tego prawo - podsumowuje Katarzyna Sabiłło, z fundacji Lege Pharmaciae.