W Dzienniku Ustaw opublikowano rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie dopuszczenia prowadzenia przez apteki dystrybucji produktów leczniczych, wyrobów medycznych i środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego, stanowiących asortyment rezerw strategicznych lub udostępnionych z tych rezerw.

Zakłada ono, że w sytuacji kryzysowej apteki będą mogły przyjmować, przechowywać i wydawać pacjentom produkty lecznicze (w tym niedopuszczone do obrotu), wyroby medyczne, środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego pochodzące z rezerw strategicznych.

 

Płyn Lugola dla wszystkich

Obywatele mają mieć jak najlepszy dostęp do preparatów ratujących zdrowie i życie chociażby w sytuacji zagrożenia radiacyjnego, które wymaga podania jodku potasu.

Jednak Marek Tomków, farmaceuta, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej (NRA) zaznacza, że na podstawie tego rozporządzenia apteki mogą dystrybuować także leki stosowane w przypadku wystąpienia ognisk epidemicznych czy leki jeszcze niezarejestrowane w Polsce, które należy szybko dostarczyć (jak podczas epidemii Covid-19). - W systemie ochrony zdrowia nie ma jednostek, które byłyby bardziej dostępne dla pacjentów. Poza tym leki w aptekach są przechowywane pod nadzorem farmaceutów, w pomieszczeniach, których temperatura I wilgotność są kontrolowane – zaznacza.

 

 

Dostęp powinien być reglamentowany

Łukasz Pietrzak, farmaceuta, kierownik jednej z warszawskich aptek zaznacza, że zaangażowanie aptek w rozdawanie potrzebnych leków czy wyrobów medycznych będzie miało sens, jeśli jednocześnie przygotowany zostanie system dystrybucji.

Po ataku Rosji na Ukrainę i w związku z działaniami rosyjskich wojsk m.in. na terenie nieczynnej elektrowni jądrowej w Czarnobylu z aptecznych półek w Polsce bardzo szybko zniknął płyn Lugola.  

Apteki będą więc mogły pomóc w sytuacji kryzysowej, o ile leki czy potrzebne środki będą dostępne. Zaznacza też, że powinien zostać przygotowany system, który umożliwi kontrolę, czy dana osoba nie odebrała wydawanego preparatu w innej aptece. Łukasz Pietrzak podkreśla, że od strony technicznej jest to do zrealizowania, bo apteki korzystają z baz danych numerów PESEL.  – Zagrożenie nuklearne nie należy do sytuacji, które można przewidzieć z miesięcznym wyprzedzeniem. W sytuacji kryzysowej nie będzie czasu na testowanie rozwiązań – mówi.  

 


Kto zapłaci aptekom?

Kolejna kwestia dotyczy finansowania zadania, do którego Ministerstwo Zdrowia chce zaangażować apteki. - Dobrze byłoby, aby ministerstwo uwzględniło chociażby koszt wynajmu dodatkowych powierzchni magazynowych. Apteki oczywiście służą pomocą, ale nie chcielibyśmy tych działań finansować z własnej kieszeni – zaznacza Marek Tomków.

Łukasz Pietrzak zwraca z kolei uwagę na niedobór farmaceutów. – Kolejne zadania dla aptek mogą wywołać oburzenie środowiska. Przyzwyczailiśmy Ministerstwo Zdrowia, że niektóre działania wykonujemy bezpłatnie. W sytuacji kryzysowej, która miejmy nadzieję nigdy nie nastąpi, apteki będą oblegane – dodaje.

 

 

W ocenie skutków regulacji projektu rozporządzenia zaznaczono jedynie, że rozporządzenie nie rozstrzyga o zasadach świadczenia usług. - Tym samym zasadniczy i faktyczny wpływ na przedsiębiorców wywrą zapisy decyzji o udostępnieniu rezerw, a nie same projektowane przepisy rozporządzenia – czytamy w dokumencie.

Ministerstwo Zdrowia zastrzega także, że rozwiązanie nie jest przewidywane jako element rutynowo wykonywanej działalności aptecznej, a jedynie jako rozwiązanie uruchamiane w sytuacjach kryzysowych, na zasadach określonych w ustawie o zarządzaniu kryzysowym.  

Czyta także: Apteki mogą prowadzić opiekę farmaceutyczną, ale nie ma rozporządzenia, ani finansowania>>