"Nie chcemy być narzędziem do ograniczania dostępu chorych do refundacji leków!" - napisali w poniedziałek w liście otwartym, skierowanym do szefa rządu, przedstawiciele Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL).
Jak podkreślili, przyczyny zapowiadanego protestu są dokładnie takie same jak „protestu pieczątkowego” z początku tego roku. "Są nimi: obciążanie lekarzy wypisujących recepty na leki refundowane niezwykle czasochłonnymi biurokratycznymi czynnościami i drakońskie, a przy tym skrajnie niesprawiedliwe kary, które mogą być nałożone na każdego lekarza, bez najmniejszej jego winy" - czytamy w liście opublikowanym na stronie internetowej związku.
Jak przypomniano w dokumencie, w styczniu Sejm wykreślił kary z ustawy refundacyjnej, "uznając racje protestujących lekarzy" (...) Według OZZL "prezes NFZ postawił się ponad Parlament i nie wykreślił bezprawnych przepisów z umów ze świadczeniodawcami, a w nowym wzorze umowy z lekarzami prywatnie praktykującymi, prowokacyjnie umieścił +słowo w słowo+ te same przepisy, które zostały uchylone przez Sejm w ustawie refundacyjnej".
OZZL zwrócił uwagę, że minister może sam uchylić bezprawne decyzje odwołanego prezesa NFZ, a skoro tego nie zrobił, "to najprawdopodobniej nie chce takiej zmiany albo nie wolno mu jej wprowadzić".
Związkowcy podkreślili, że ich niewiarę w uczciwe intencje rządzących potęguje też zapowiedź premiera, że rząd nie zrezygnuje z dyscyplinowania lekarzy wypisujących recepty na leki refundowane.
"Pytamy Pana: na czym to dyscyplinowanie miałoby polegać? Czy na tym, żeby zastraszyć lekarzy drakońskimi i niesprawiedliwymi karami tak mocno, aby bali się oni wypisywać refundowane leki chorym i w ten sposób zmniejszyli publiczne wydatki na refundację? Temu właśnie wydają się służyć obecne przepisy o karach zawarte w umowach zawieranych przez NFZ z lekarzami i z świadczeniodawcami" - napisali lekarze.
Lekarze zapewnili, że nie bronią się przed odpowiedzialnością za wypisywanie leków, jednak ich zdaniem musi to być "odpowiedzialność merytoryczna za to, czy lekarz wypisuje właściwy lek w danej chorobie, a nie odpowiedzialność za błędy literowe, pogniecione recepty czy pomyłkę w numerze PESEL".
OZZL przypomniał, że zaproponowany przez Naczelną Radę Lekarską (NRL) wzór recepty, na której lekarz nie wskazywałby uprawnień do refundacji, całkowicie wyeliminowałby możliwość jakichkolwiek nadużyć lekarzy w zakresie refundacji lekarstw.
NRL zaapelowała w piątek, by od 1 lipca lekarze wypisywali pełnopłatne recepty na leki refundowane. Powodem protestu jest zapis zawarty w umowach z NFZ o karach dla lekarzy prowadzących prywatne praktyki za błędnie wypisane recepty. Wzór umowy określił w zarządzeniu z 30 kwietnia były już prezes NFZ Jacek Paszkiewicz.
Premier Donald Tusk oświadczył w piątek, że nie rozumie zapowiedzi protestu lekarzy w sytuacji, gdy kończy się procedura wyboru nowego szefa NFZ (poprzedniego odwołał na początku czerwca). Tusk poinformował, że trafił już do niego wniosek z rekomendowanym przez ministra zdrowia kandydatem na szefa NFZ. "Jesteśmy gotowi do rozmowy z lekarzami (...), natomiast nie zrezygnujemy z możliwości dyscyplinowania lekarzy, bo recepta refundowana jest decyzją o wydaniu środków publicznych i każdy w Polsce, kto wydaje środki publiczne, jest kontrolowany czy robi to prawidłowo" - podkreślił szef rządu.
Z kolei Ministerstwo Zdrowia kilkakrotnie zapewniało, że temat zmiany zarządzenia w sprawie umów będzie podjęty po wyborze nowego prezesa NFZ.
W poniedziałek kandydaturę obecnej wiceminister zdrowia Agnieszki Pachciarz na prezesa NFZ pozytywnie zaopiniowała Rada Funduszu. Premier powołuje prezesa NFZ po zasięgnięciu opinii Rady, jednak nie jest ona dla niego wiążąca. (PAP)