Czas epidemii, niedoborów kadrowych w szpitalach zainfekowanych przez koronawirusa, dłuższych niż zwykle dyżurów medycznych, powodują  szybsze tempo pracy i większe zmęczenie wśród personelu medycznego. Tym samym pojawia się większe ryzyko popełnienia błędów medycznych.

W Mazowieckim Szpitalu Bródnowskim w Warszawie zakażonych jest kilkudziesięciu członków  personelu medycznego. Na piętnaście oddziałów trzy są zainfekowane. Zdziesiątkowany personel medyczny w tym i  w wielu innych szpitalach, pracuje na wyższych obrotach. Wkrótce może też wystąpić problem kolejności dostępu do ograniczonych zasobów i właściwej opieki, czyli np. kogo podłączyć do respiratora. Przed takimi dylematami od kilku tygodni stają już włoscy lekarze i pielęgniarki.

Czytaj w LEX: Odpowiedzialność za zarażenie koronawirusem >

Odpowiedzialność lekarza za błąd medyczny może być wyłączona

- My od dawna pracowaliśmy w trudnych warunkach. Zawsze były niedobory kadrowe. Teraz jest jednak ciężej. Za taki stan rzeczy odpowiedzialne jest w dużej mierze nasze państwo, które przez lata zaniedbywało problem niedoboru kadr i trudną sytuację finansową szpitali - mówi Bartosz Fiałek, szef kujawsko-pomorskiego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. I dodaje, że lekarzy przesuwanych przez wojewodów do pracy przy zwalczaniu epidemii między jednym a drugim szpitalem może też wkrótce zabraknąć.

 

Okazuje się, że państwo, czyli Skarb Państwa, na wypadek błędu medycznego popełnionego przez personel medyczny w czasie epidemii, może ponosić odpowiedzialność wobec poszkodowanego pacjenta lub jego rodziny. - Funkcjonowanie szpitali zależy obecnie w dużym stopniu od decyzji organów państwowych i w związku z tym odpowiedzialność za wadliwość tego funkcjonowania ponieść musi także Skarb Państwa. Dotyczy to również samorządów, jeśli z ich działalnością powiązana będzie szkoda. To  wynika z faktu, że to państwo odpowiada za rezerwy zasobów i za ich wielkość, za sposób organizacji opieki zdrowotnej i szereg różnych innych kwestii, często niezależnych od samych szpitali - zauważa Jarosław Witkowski, radca prawny specjalizujący się w procesach o błędy medyczne. Jego zdaniem odpowiedzialność państwa będzie tu nie do zakwestionowania.

Czytaj w LEX: Obowiązki związane z zapobieganiem szerzeniu się chorób zakaźnych w placówkach medycznych >

Odpowiedzialność za błąd powstały w wyniku zamknięcia szpitala

Dobrym przykładem i potencjalną przyczyną  błędów medycznych może być zamknięcie Wojewódzkiego Szpitala w Łomży. Placówkę minister zdrowia w marcu przemianował na jednoimienną, czyli zajmującą się tylko leczeniem pacjentów z koronawirusem. Szkopuł w tym, że w promieniu 70 km nie ma żadnego innego szpitala, w związku z czym lokalna społeczność została pozbawiona dostępu najbliższej placówki medycznej. Przeciwko decyzji ministra zdrowia protestowała dyrekcja, personel medyczny i mieszkańcy. Jeśli pojawią się przypadki w Łomży, w których pacjent np. z zawałem serca  musiał pojechać kilkadziesiąt kilometrów do innego szpitala i tam otrzymał pomoc za późno, odpowiedzialność spada  na państwo. - Odpowiedzialność za skutki leczenia lub zaniechania  w obecnej sytuacji, należy rozpatrywać, mając na uwadze zarówno szpital, jak i Skarb Państwa. Co więcej, w przypadku Skarbu Państwa ta odpowiedzialność będzie często realizowana na zasadzie słuszności - zaznacza Jarosław Witkowski.

Zobacz procedurę w LEX:  Podejmowanie działań zapobiegających szerzeniu się zakażeń i chorób zakaźnych w związku z udzielaniem świadczeń zdrowotnych  >

 Jego zdaniem stan epidemii może wręcz w niektórych przypadkach zwolnić szpitale, a tym samym zatrudnionych w nich lekarzy z odpowiedzialności. – Ale musi to wynikać wyłącznie z obiektywnego braku w dostępie do zasobów. Jeśli ten brak w dostępności będzie niezawiniony, to nie obciąży szpitala. Ten  w czasie epidemii, nie dysponując odpowiednimi zasobami, wykonuje usługi w sposób często prowadzący do błędów, stanowiących źródło szkód - mówi prawnik  

Może się więc zdarzyć tak, że w  czasie epidemii bezprawność działania szpitala, jego pracowników  i wina często nie wystąpi z uwagi na obiektywny czynnik siły wyższej.

Zobacz procedurę w LEX: Powołanie zespołu i komitetu zakażeń szpitalnych >

Niepełny obraz zgonów i ich przyczyn

Inna sprawa jest taka, że w wielu przypadkach nie poznamy faktycznych przyczyn zgonów z powodu koronawirusa, co przełoży się na ewentualną odpowiedzialność lekarzy lub jej brak. 

Na 2 kwietnia 2020 r.  były 33 zgony z powodu koronawirusa. -Ta liczba jest znacznie zaniżona. A to dlatego, że w karcie zgonu jako przyczynę lekarze wpisują COVID-19  tylko u pacjentów, którym wykonano test i był on dodatni. Taka jest procedura narzucona przez  ministra zdrowia. Natomiast  po śmierci pacjenta, który miał objawy charakterystyczne dla koronawirusa, czyli np. typowe zmiany płuc, ale nie miał zrobionego testu, lekarz już nie wpisze COVID- 19 w kartę zgonu. Bo pacjentowi po śmierci nie wykonuje się testu - mówi Bartosz Fiałek. By uniknąć takich wątpliwości, Włosi wykonują testy także zmarłym pacjentom.

Sprawdź w LEX: Obowiązki personelu medycznego w związku z rozpoznaniem zakażeń i chorób zakaźnych >

WHO wyznaczyła bowiem dwa kody choroby koronawiruswej wpisywanej do kraty zgonu. To U07.1 dla COVID-19 potwierdzone testem i U07.2 dla COVID-19 nie potwierdzonego testem. Polscy lekarze mogą posługiwać się tylko tym pierwszym kodem. - A tym samym liczba zmarłych, jaką podaje nam Ministerstwo Zdrowia, jest nieprawdziwa. Bo wpisanie w karcie zgonu jako przyczyny śmierci zapalenia płuc, może faktycznie być COVID-19- podsumowuje Bartosz Fiałek.