Wiceminister w przyznał, że rośnie zadłużenie polskich szpitali, a wynika to m.in. ze zwiększania kosztów stałych, którego nie pokrywa wzrost kontraktów z NFZ. "Jednak w wielu lecznicach zadłużanie jest związane z potężnymi brakami w zarządzaniu, sporo ludzi nie zdaje sobie jeszcze sprawy, że dobre zarządzanie jest kluczowym elementem systemu ochrony zdrowia" - ocenił.

Zgodnie z ustawą o działalności leczniczej samorządy, które nie przekształcą szpitali, będą musiały pokryć ich ujemny wynik finansowy w ciągu trzech miesięcy od upływu terminu zatwierdzenia sprawozdania finansowego. W przypadku niewywiązania się z tego obowiązku samorządy w ciągu 12 miesięcy będą zmuszone do zmiany formy organizacyjno-prawnej szpitala (przekształcenia szpitala w spółkę kapitałową lub jednostkę budżetową) albo do jego likwidacji.

"Niezależnie od formy prawnej placówki, jeżeli będzie w niej niekompetentny dyrektor, to będzie się ona zadłużała" - dodał. Według Neumanna w "tym roku będzie wiele przypadków, w których właściciel szpitala, czyli starosta albo marszałek, będzie musiał wziąć odpowiedzialność w sposób bardzo wymierny - finansowy". "To jest tak, jak w każdej innej firmie; jeżeli zgadzam się, że ktoś generuje straty i stać mnie, aby dokładać z własnej kieszeni, to dokładam" - dodał.

Neumann podkreślił, że resort zdrowia także ma podległe mu zadłużone instytuty medyczne i szpitale kliniczne, które wymagają "naprawy". "Przygotowujemy nowe rozwiązania, ale zapewniam, że żaden instytut i szpital kliniczny nie upadnie" - przekonywał.

"Będą konieczne zmiany restrukturyzacyjne, aby te placówki po przekształceniu w spółki wychodziły na zero. Wszystkie spółki, które będą powołane przez ministra zdrowia, będą działały non profit, tzn. jeżeli w takim szpitalu pojawi się ewentualny zysk, to będzie inwestowany w ten szpital, a minister zdrowia nie będzie brał z tego złotówki" - wyjaśnił. "Ewentualne straty zostaną pokryte z kapitału zapasowego z wcześniejszych zysków lub uzupełni je minister zdrowia jako właściciel" - dodał.

"Musimy zmienić obecne prawo, ponieważ dziś minister zdrowia jest obwiniany, iż klinika jest zadłużona, a nasz wpływ na nią jest niewielki, np. placówka nie potrzebuje zgody ministra, aby zaciągnąć kredyt" - mówił Neumann. "My nie możemy nawet zmienić dyrektora szpitala klinicznego" - zaznaczył.

Jak wyjaśnił, ministerstwo zdrowia chce mieć realne narzędzia nadzorcze. "Chcemy, aby w sytuacji kryzysowej minister zdrowia mógł wkroczyć i wprowadzić plan naprawczy niezależnie od działań uczelni medycznej. Przygotowujemy ustawę o szpitalach klinicznych i tam próbujemy wprowadzić takie zapisy, aby dawały nam możliwość w skrajnych przypadkach wprowadzania naszego nadzoru" - mówił.

Dodał, że na 44 szpitale kliniczne tylko 10 jest zadłużonych, zaś na 16 instytutów medycznych kilka generuje długi. "Pokazuje to, że nie chodzi o problem systemowy, ale związany z zarządzaniem" - mówił.

Neumann zapowiedział ponadto zmiany w systemie podstawowej opieki zdrowotnej. "Przesuniemy do lekarzy pierwszego kontaktu więcej kompetencji, będziemy o tym w tym roku z nimi rozmawiać" - powiedział Neumann.

"Dziś stosukowo mało wydajemy na podstawową opiekę zdrowotną, a bardzo dużo na lecznictwo szpitalne. Istnieje takie przekonanie, że najlepiej leczyć się w szpitalu. Tymczasem lekarz rodzinny mający gabinet zabiegowy może wykonać wiele świadczeń, z którymi nie trzeba udawać się do specjalisty lub szpitala" - mówił.

W jego ocenie, część problemów związanych z kolejkami do specjalistów wiąże się z tym, że lekarze rodzinni wykonują zbyt mało świadczeń. "Chcemy to zmienić, zaproponujemy nowe rozwiązanie dotyczące finansowania podstawowej opieki zdrowotnej, promowane będą efekty leczenia" - wyjaśnił.