Podczas zakończonej w miniony weekend konferencji Europejskiej Platformy Stwardnienia Rozsianego (European Multiple Sclerosis Platform - EMSP) kierownik kliniki neurologii Uniwersytetu Medycznego w Łodzi profesor Krzysztof Selmaj powiedział, że postęp w leczeniu stwardnienia rozsianego jest ogromny, jednak w Polsce nie wszyscy chorzy mogą z niego skorzystać.

Czytaj: Jest ogromny postęp w leczeniu stwardnienia rozsianego >>>

Specjalista przytoczył dane MS Barometr z 2013 roku porównującego jakość życia chorych ze stwardnieniem rozsianym w poszczególnych krajach Europy.
- Wynika z niego, że na 23 sklasyfikowane państwa Polska jest dopiero na 22. miejscu – podkreślił profesor Selmaj. Głównym tego powodem jest ograniczenie dostępu do tzw. drugiej linii leczenia, gdy choroba znowu postępuje i niewystarczające są leki pierwszego rzutu.

Według profesora Selmaja w Polsce nie ma jedynie kłopotów z dostępem do podstawowych leków pierwszej linii terapii. Stosowane są one wtedy, gdy aktywność choroby jest niewielka. Przy dużej jej aktywności należy od razu zastosować jeden z leków nowszej generacji tzw. drugiej linii leczenia.

- Na ponad 45 tysięcy chorych leki pierwszego rzutu otrzymuje w Polsce 7 tysięcy chorych, natomiast leki drugiego rzutu wykorzystuje się jedynie u ponad 500 chorych, czyli nie więcej niż u 7 procent. To sytuuje nas poniżej średniej europejskiej, gdyż w innych krajach taka terapia na ogół stosowana jest u 20 procent chorych” – powiedział profesor Selmaj. Dodał, że zmiana leczenia jest konieczna, gdy choroba znowu postępuje, a pacjent przestaje reagować na dotychczasowe leczenie.

Rzecznik prasowy ministra zdrowia Krzysztof Bąk poinfomował we wtorek 19 maja 2015 roku, że wprowadzono niedawno zmiany do programu lekowego leczenia stwardnienia. Teraz mogą być w nim leczone dzieci bez ograniczenia wiekowego (zniesiono dolną granicę wieku dla stosowania leków pierwszego rzutu - interferonów i octanu glatirameru).

- Dodatkowo uaktualniono kryteria kwalifikacji, umożliwiając równocześnie ponowne włączanie do programu pacjentek wyłączonych z niego w związku z ciążą, które w momencie wyłączenia spełniały pozostałe kryteria przedłużenia leczenia, bez konieczności ponownej kwalifikacji – podkreśla rzecznik resortu.

Krzysztof Bąk dodaje, że prowadzone jest postępowanie w sprawie objęcia refundacją kolejnych leków stosowanych w leczeniu stwardnienia rozsianego. Na etapie uzgadniania treści programu lekowego jest fingolimod, który ma być stosowany po niepowodzeniu terapii lekami pierwszego rzutu lub w szybko rozwijającej się ciężkiej postaci tej choroby.

Na etapie negocjacji komisji ekonomicznej Ministerstwa Zdrowia z firmami farmaceutycznymi są dwa leki: fumaran dimetylu oraz teryflunomid. Z kolei wnioski dotyczące dwóch innych leków - chodzi o alemtuzumab i peginterferonum beta-1a - przekazano do oceny i przygotowania rekomendacji Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

W przypadku jeszcze jednego leku (Delta-9-tetrahydrocannabinolum + Cannabidiolum) postępowanie zawieszono na zlecenie firmy wnioskującej.

Czytaj: Stwardnienie rozsiane nie musi grozić wózkiem inwalidzkim >>>

Profesor Selmaj przyznaje, że leczenie stwardnienia rozsianego jest drogie. Jedynie na same leki przypada 75 procent wszystkich kosztów terapii tej choroby. W Polsce ten odsetek prawdopodobnie jest jeszcze większy ze względu na niższe pensje personelu medycznego w porównaniu do innych krajów Unii Europejskiej.

- Kluczowe znaczenie ma jak najszybsze rozpoczęcie leczenia – podkreślił profesor Selmaj. Należy je wdrożyć, jak tylko badanie obrazowe rezonansem magnetycznym wykryje w układzie nerwowym choćby jedną zmianę świadczącą o rozwoju choroby.
- Dwie takie zmiany znacznie zwiększają ryzyko niepełnosprawności w ciągu najbliższych 15 lat - dodał.
 

SM wykrywane jest na ogół u osób w wieku 20-40 lat, w okresie ich największej aktywności życiowej. Ocenia się, że na świecie cierpi na tę chorobę 2,3 mln osób, w UE – 700 tys., a w Polsce 45-50 tys. U jednej trzeciej chorych ma ona łagodny przebieg, u kilkunastu procent pacjentów jest on jednak tak ciężki, że już po trzech latach są w stanie poruszać się jedynie na wózku inwalidzkim. (pap)