Anna Rulkiewicz na Szczycie Zdrowia, który odbywał się w środę w Warszawie, podkreślała, że w 2017 r. opracowali projekt nowelizacji ustawy o służbie medycyny pracy, tak by lepiej dbać o zdrowie pracowników. Prezes podkreślała, że projekt przekazali do ministerstwa zdrowia, ale „został schowany do szuflady”.  Rulkiewicz podkreślała, że aktualne przepisy na temat medycyny pracy są nieaktualne.

Większy problem to choroby cywilizacyjne

- Pracodawców trzeba wesprzeć w myśleniu, by jak najdłużej utrzymywać pracownika w zdrowiu – podkreślała Rulkiewicz. - Warto medycynę pracy przekierować w kierunku profilaktycznym, a nie tylko orzeczniczym. Choroby zawodowe to nie jest już taki problem. Dużo większy problem to choroby cywilizacyjne. Musimy wprowadzić więcej badań, by lepiej wykrywać choroby. Trzeba pracować nad podnoszeniem świadomości zdrowotnej pacjentów.

Rulkiewicz podkreśla, że w medycynie pracy nie trzeba robić rewolucji.

– Wystarczy dodać kilka badań do medycyny pracy, by lepiej wykorzystać to narzędzie – mówi Rulkiewicz i dodaje, że w perspektywie, gdy za 20 lat co czwarty Polak będzie powyżej 60 r.ż., trzeba szybciej diagnozować choroby.

 

Maciej Miłkowski, nowy wiceminister zdrowia podkreślał, że mają świadomość, że teraz tracą wiele pieniędzy z powodu braku koordynacji badań okresowych finansowanych przez pracodawców oraz Narodowy Fundusz Zdrowia.

- Teraz nie ma żadnego połączenia zadań z tych dwóch źródeł – podkreślał Miłkowski. - Dokumentacja medyczna jest odrębna, dlatego tracimy na tym wiele energii i środków finansów na te dwa strumienie pieniężne.

Co z badaniami dla osób bez prawa pracy

Miłkowski podkreślał, że badania okresowe są potrzebne, bo dzięki temu pracownik trafia do lekarza, gdy czuje się jeszcze zdrowy, a nie gdy ma już objawy zaawansowanej choroby.

- Nie wszyscy pracownicy muszą robić badania okresowe. Trzeba zachęcić do wykonywania takich badań także wśród tych osób, które nie podlegają pod prawo pracy. Lekarz poz powinien się nimi identycznie zajmować – mówi Miłkowski.

Wiceminister dodał, że osoby po wypadkach komunikacyjnych stoją w osobnych kolejkach do leczenia, rehabilitacji, bo nie ma leczenia kompleksowego. - Zatrzymujemy się w pół drogi, człowiek nie wraca do pracy i wszyscy na tym pracą – mówi Miłkowski.