Sprawa ponownie trafi do sądu pierwszej instancji. Był to drugi proces w tej sprawie.

Do tragedii doszło w czerwcu 2002 roku w prywatnej przychodni w Łodzi. Podczas zabiegu stomatologicznego u 10-letniej Oli z zespołem Downa zastosowano całkowite znieczulenie. Dziewczynka nie wybudziła się jednak z narkozy; wezwano pogotowie. Pomimo reanimacji prowadzonej w przychodni, w karetce i w szpitalu, dziecka nie udało się uratować.

Prokuratura oskarżyła anestezjologa Dariusza P. o narażenia życia i zdrowia dziecka. Ustalono, że podczas zabiegu m.in. nie było pełnego monitorowania akcji serca, nie było też pielęgniarki anestezjologicznej. Lekarz nie przyznaje się do winy.

W pierwszym procesie sądy obu instancji uniewinniły anestezjologa. Jednak po wniesieniu kasacji przez pełnomocnika oskarżyciela posiłkowego - ojca dziewczynki - Sąd Najwyższy uchylił wyrok i zwrócił sprawę do ponownego rozpoznania. W czerwcu tego roku Sąd Rejonowy dla Łodzi Śródmieścia ponownie uniewinnił anestezjologa i także tym razem apelację wniósł pełnomocnik ojca dziecka.

Sąd okręgowy w wydziale odwoławczym uwzględnił apelację i uchylił wyrok, co oznacza, że konieczny będzie trzeci proces w tej sprawie.

Sąd podkreślił, że w sprawie były trzy opinie biegłych medyków, w tym dwie rozbieżne opinie zespołów z Gdańska i Łodzi, które miały odpowiedzieć na pytanie czy istniał związek przyczynowy pomiędzy uchybieniami a narażeniem życia dziecka.

W ocenie sądu przeprowadzona za pomocą wideokonferencji konfrontacja biegłych nie doprowadziła do wyjaśnienia tych rozbieżności i dlatego sąd rejonowy musi sprawę rozpoznać ponownie.

Jak zaznaczył sędzia Leszek Steć, nie będzie konieczności ponownego przesłuchania świadków, bowiem w sprawie najważniejsze są opinie biegłych. Konieczne jest doprowadzenie do ponownej ich konfrontacji. Jeżeli będą w dalszym ciągu istniały rozbieżności, to należy dopuścić dowód z kolejnej opinii - mówił sędzia.

Na ogłoszeniu wyroku w sądzie pojawił się tylko ojciec Oli, który bardzo przeżywa każdą rozprawę. Do tej pory - jak mówił PAP - nie dowiedział się dlaczego umarła jego córeczka.

Przyznał, że cieszy się z takiego wyroku, ale jednocześnie cała sprawa znów się przedłuża w czasie. Znowu czeka mnie niesamowita trauma, stresy z tym związane. No, ale przeżyłem tyle, to myślę, że jeszcze przeżyję następną rozprawę. Myślę, że to już będzie ostateczna rozprawa - powiedział PAP Jacek Bryszewski. (PAP)

szu/ bno/