Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy chce, by to nie dyrektorzy szpitali, ale Rząd decydował o wysokości lekarskich wynagrodzeń. Poprosił więc lekarzy zasiadających w Sejmie, by pomogli przepchnąć przez Parlament ustawę, która zagwarantuje medykom minimalną pensję na poziomie kilku krajowych. Posłowie są jednak przeciwni.
Zdaniem związkowców lekarz z drugim stopniem specjalizacji zarabia w polskim szpitalu średnio niewiele ponad 4 tys zł. Związek domaga się więcej. „Liczymy na lekarską solidarność. Posłowie-lekarze wiele obiecywali, zanim uzyskali mandaty" – mówi Szef Związku Krzysztof Bukiel. Płace mają być wielokrotnością średniej krajowej. W projekcie ustawy, którą przygotował OZZL, nie określono jednak jaką. Podczas strajków Związek domagał się, by pensja lekarza bez specjalizacji wynosiła 2, a ze specjalizacją: 3 średniej krajowe. „Ale teraz mówimy o płacy minimalnej, więc możemy negocjować" – mówi Bukiel.
Jednak posłowie o ustawowym zagwarantowaniu lekarskich wynagrodzeń nie chcą nawet słyszeć. „Uważam, że płace powinien regulować rynek" – mówi Szefowa Komisji Zdrowia Beata Małecka-Libera z Platformy Obywatelskiej. Propozycji ustawowych gwarancji płac stanowczo sprzeciwia się też lekarz i poseł Sojuszu Lewicy Demokratycznej Bartosz Arłukowicz. „Pensja lekarza powinna być pochodną jakości świadczonych przez niego usług. Jeśli jest dobry, powinien zarabiać dużo. Jeśli słaby: mało. Proste" – argumentuje poseł lewicy.
Szef OZZL nie jest zaskoczony takim obrotem sprawy. „Zawsze jest tak, że przed wyborami mówi się co innego niż po nich" – mówi. Ale zdradza, że w kwestii minimalnych płac dla lekarzy związkowcy liczą jeszcze na Lecha Kaczyńskiego. „Na spotkanie zaprosiliśmy też Doradcę Prezydenta ds. Ochrony Zdrowia. I wyraził chęć przyjścia" – mówi Bukiel.
Dziennik, 27 lipca 2009 r., Anna Monkos