Józef Kielar: W jakiej kondycji finansowej są polskie szpitale kliniczne?
Jakub Kraszewski: Możemy odnosić się do danych za 2023 rok, bo dotyczą one okresu zamkniętego i rozliczonego oraz pewnych prognoz wynikających z bieżącej działalności. Szpitale zrzeszone w Polskiej Unii Szpitali Klinicznych, czyli około 30 jednostek i kilka innych podmiotów klinicznych, takich jak placówki stomatologiczne, zakończyły 2023 rok zyskiem netto w wysokości 504 mln zł.
Nie ukrywam, że jestem tym zaskoczony. Media informują bowiem, że szpitale są w katastrofalnej sytuacji finansowej. Z czego wynika ten niewątpliwy sukces podmiotów klinicznych?
Wbrew niektórym opiniom nie otrzymujemy specjalnych dotacji na prowadzenie bieżącej działalności. Pracujemy na podstawowym kontrakcie z NFZ, tak jak wszystkie inne podmioty publiczne i niepubliczne w Polsce. Jeśli natomiast chodzi o wskaźnik płynności, czyli zdolności do szybkiego spłacania zobowiązań, to wynosi on 1,1. Oznacza to, że szpitale kliniczne realizują swoje zobowiązania praktycznie na bieżąco. Nie zadłużają się i nie mają przeterminowanych zobowiązań. Z kolei w przypadku rentowności, czyli efektywności działania, wskaźnik ten wynosi około 2,4 proc. i świadczy o stabilnej sytuacji podmiotów zrzeszonych w Polskiej Unii Szpitali Klinicznych (PUSK). Oczywiście są w naszej grupie szpitale, które radzą sobie lepiej, a inne nieco gorzej. Porównując jednak dane z 2023 roku do danych z poprzednich lat, trzeba powiedzieć, że wszystkie podmioty poprawiły swoje wyniki finansowe. Składa się na to wiele czynników. Przede wszystkim, szpitale kliniczne są dość sprawnie zarządzane. To najczęściej duże jednostki szerokoprofilowe, gdzie następuje efekt synergii, jeśli chodzi o wykorzystanie zasobów, np. pracowników, pomieszczeń i urządzeń. I najważniejsze: w wielu szpitalach klinicznych w Polsce w ciągu ostatnich kilkunastu lat została przeprowadzona dość daleko idąca i głęboka restrukturyzacja. Pewne podmioty połączyły się, ostatnio np. w Poznaniu, niektóre są wspólnie zarządzane (np. w Łodzi). Znacznie poprawiła się także sytuacja szpitali w Szczecinie, Katowicach, we Wrocławiu czy w Białymstoku. Można powiedzieć, że funkcjonują one w dość profesjonalny sposób.
Czy takie osiągnięcia mają tylko szpitale kliniczne?
Nie, bo jeśli popatrzymy na 30 szpitali w kraju realizujących największy wolumen świadczeń ze środków NFZ, to tylko 4 podmioty osiągają ujemną rentowność. Ale zdarzają się nawet takie, które mają rentowność na poziomie 12-13 proc. To są bardzo dobre wyniki. Takim szpitalem jest np. Instytut Centrum Matki Polki w Łodzi i Centrum Onkologii w Bydgoszczy. Wygląda na to, że duże szpitale specjalistyczne albo wieloprofilowe, które są odpowiednio zarządzane, radzą sobie dobrze. Warto też podkreślić, że w klinikach, oprócz procedur wysokospecjalistycznych wykonujemy także świadczenia podstawowe, kształcąc w ten sposób studentów medycyny.
Jak przebiegał proces restrukturyzacji szpitala, którym Pan zarządza?
Restrukturyzacja wymaga pewnej konsekwencji i długofalowego działania. Najczęściej daje ona rezultaty po kilku latach. Jako UCK w Gdańsku jesteśmy tego dowodem, bo skutecznie przeprowadziliśmy ten proces. Stało się to nie poprzez oddłużenie, ale dzięki pożyczce restrukturyzacyjnej, którą zaciągnęliśmy wiele lat temu w Agencji Rozwoju Przemysłu. Spłaciliśmy ją i pozwoliło nam to uregulować długi, czyli przeterminowane zobowiązania. Dzięki temu zmniejszyliśmy koszty finansowe naszej działalności, a szpital osiągnął pełną stabilność ekonomiczną. Naszym celem są przede wszystkim dobre efekty w obszarze medycznym i udało się nam to osiągnąć. Wśród dużych szpitali jesteśmy liderem jakości udzielanych przez nas świadczeń zdrowotnych. Potwierdzają to wyniki akredytacji Centrum Monitorowania Jakości w Ochronie Zdrowia na poziomie 92 proc. Jest to powód do dumy, bo żaden ze szpitali należących do PUSK nie osiągnął takiego wyniku. Jest to też dowodem na to, że organizacyjna i ekonomiczna poprawa funkcjonowania szpitala zawsze przekłada się na jakość świadczonych usług.
Czytaj w LEX: Ochrona zdrowia > >
Jest Pan zwolennikiem zadaniowego systemu wynagrodzeń. Czy sprawdza się on w praktyce?
Dzięki restrukturyzacji mogliśmy uporządkować nasze zasoby pracownicze. Wynagrodzenia są powiązane z efektami pracy, czyli z liczbą i jakością realizowanych świadczeń. Stworzyliśmy stały zespół pracowników. Nie było to łatwe, bo zaczęliśmy od niepopularnych rozwiązań. Dla lekarzy i pielęgniarek wprowadziliśmy zakaz konkurencji. Efekt jest taki, że lekarze i większość pielęgniarek pracuje wyłącznie dla nas. Jest to pewna miara sukcesu.
Co Pan sądzi o planowanej konsolidacji szpitali w Polsce?
Uważam, że należy wprowadzać tego typu rozwiązania. Jak już powiedziałem, 27 z 30 największych szpitali w Polsce było rentownych w 2023 roku. Jeśli zamierzamy przeprowadzić reformę szpitalnictwa w Polsce, to należałoby się zastanowić nad modelami konsolidacyjnymi, a nie na rozdrabnianiu podmiotów. Z punktu widzenia prowadzonej działalności, konkurowania o zasoby czy o pracowników jest to bardzo groźne dla systemu ochrony zdrowia. Staje się on bowiem coraz droższy i coraz mniej wydolny.
Ile lat trwał proces konsolidacji w szpitalu, którym Pan zarządza?
Szpital składał się z 4-5 podmiotów. Proces konsolidacji rozpoczął się w pierwszej połowie lat dwutysięcznych, a restrukturyzacja szpitala w 2009 roku. Trwało to kilkanaście lat. Były to najtrudniejsze momenty zmian. Później zaczęliśmy zmieniać organizację wewnątrz szpitala. Ustaliliśmy taką zasadę, że kładziemy nacisk na jakość i rynek wewnętrzny. Wyceniliśmy każdą pracę wykonywaną w obszarze medycznym i opisaliśmy ją w cennikach wewnętrznych. Następnie wprowadziliśmy system kontraktowy (zadaniowy) w klinikach dla tych osób, które się na to zdecydowały. Na umowy cywilnoprawne przeszli przede wszystkim lekarze, fizjoterapeuci, psycholodzy, część techników, a w najmniejszym stopniu pielęgniarki. Nigdy nie zmuszaliśmy nikogo do tego systemu. Ci, którzy pracowali na etatach, mieli możliwość otrzymania premii uzależnionej od wykonanych zadań. Zmiana zasad płacowych zajęła nam około 5-7 lat. Rozwiązanie to jest w interesie pacjenta, płacącego składkę zdrowotną. Oczekuje on, że zostanie wyleczony jak najlepiej i w jak najkrótszym czasie. Jest to zbieżne z oczekiwaniami płatnika, czyli NFZ. Reasumując, w systemie, który wprowadziliśmy, główną funkcją pracowników jest sprawne realizowanie zadań w postaci świadczeń zdrowotnych dla naszych pacjentów. Istotne jest też zgłaszanie niezgodności, czyli wszelkich odchyleń jakościowych w procesie leczenia i w procesach pomocniczych. Są one adresowane do konkretnych osób odpowiadających za dany obszar, następnie są weryfikowane oraz podejmuje się działania naprawcze. Dzięki temu poprawiamy standardy jakości naszych świadczeń w oparciu o mierzalne i zarejestrowane zdarzenia, a nie odczucia czy emocje. Trzeba więc te wszystkie działania ekonomiczne, organizacyjne i projakościowe prowadzić równocześnie, bo tylko wtedy można osiągnąć dobre i pożądane efekty.
Zobacz w LEX: Analiza sytuacji finansowej samorządowych samodzielnych publicznych zakładów opieki zdrowotnej > >
Cena promocyjna: 51.6 zł
|Cena regularna: 129 zł
|Najniższa cena w ostatnich 30 dniach: 129 zł
Czy jest Pan zwolennikiem ustawowego wzrostu płac w ochronie zdrowia? Przecież 90-95 proc. przychodów wielu szpitali jest przeznaczanych na wynagrodzenia. To jakiś absurd...
Słusznie Pan to zauważył. Jest to sytuacja, której nie da się szybko naprawić. Tak, jak w naszym szpitalu wynagrodzenia muszą być powiązane z realizacją zadań, czyli wypłacane za konkretną pracę. Jest to systemowo zdefiniowane. W przypadku podmiotów, które nie są w stanie pokryć swoich płac z uzyskanych świadczeń, należałoby zastanowić się na ich przeprofilowaniem, albo daleko idącą restrukturyzacją. Jeśli chodzi natomiast o ustawę o minimalnych wynagrodzeniach, to trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie, gdzie są granice tego automatyzmu? Wydaje mi się, że obecnie płace niektórych grup zawodowych w ochronie zdrowia są na tyle stabilne i dość atrakcyjne, że zachęcają do podjęcia pracy w podmiotach opieki zdrowotnej. Mówię to na podstawie obserwacji w naszym szpitalu. Zwiększyła się znacznie liczba osób biorących udział w rekrutacjach. Zdarza się, że mamy kilku chętnych na jedno miejsce pracy. Mam na myśli nie tylko pielęgniarki, w tym takie, które rezygnują z pracy zagranicą i wracają do Polski, ale również osoby wykonujące inne zawody medyczne. Kilka lat temu było zupełnie inaczej, czyli źle.
Czytaj również: Ustawa o sieci szpitali może zostać przyjęta w pierwszej połowie 2025 r.
Kilka lat temu powiedział Pan, że nie stać nas na „rozdrabnianie” kadry medycznej. Co Pan miał na myśli?
Jeżeli rozdrobnimy zasoby kadrowe terytorialnie, zamiast je konsolidować, to nie będzie efektu synergii. Zatrudnienie tych osób będzie drogie i nieefektywne w realizacji świadczeń.
Jak Pan ocenia obecną sytuację finansową Narodowego Funduszu Zdrowia?
Niepokoi mnie fakt, że w ostatnich dwóch latach Fundusz został obciążony dodatkowymi płatnościami, za które wcześniej płacił budżet państwa. Szpitale, w tym również kliniczne, wykonały bardzo dużą liczbę świadczeń. NFZ płaci za nie z dużym opóźnieniem, bo częściowo pieniądze zostały wydane na coś innego. Na przykład, przed ostatnimi wyborami do parlamentu zafundowaliśmy sobie darmowe leki dla 40 proc. populacji Polski, wydając na ten cel kilka miliardów złotych, co oznacza, że tych samych środków finansowych nie przeznaczymy na leczenie w szpitalach czy ambulatoriach, bo po prostu ich nie ma. Od dwóch lat Fundusz płaci także za ratownictwo medyczne, którego funkcjonowanie kosztuje kilkanaście miliardów złotych rocznie. Także niektóre procedury wysokospecjalistyczne i programy lekowe finansowane dotychczas z budżet państwa zostały przesunięte w ciężar wydatków NFZ. Środki Funduszu zasilają również budżet Agencji Badań Medycznych, co dodatkowo pomniejsza fundusz płatnika o kilkaset milionów złotych rocznie. Wpływy ze składki zdrowotnej zwiększyły się dzięki niskiej stopie bezrobocia i wyższemu obciążeniu tą daniną przedsiębiorców prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Nie skompensowało to jednak wydatków na dodatkowe zadania NFZ. Dodatkowo stałym obciążeniem Funduszu są wydatki związane z podwyżkami płac w ochronie zdrowia. Istotnym obciążeniem jest także finansowanie świadczeń dla osób zwolnionych z płacenia składek na ubezpieczenia zdrowotne.
Sprawdź w LEX: Kontrakty z NFZ a kasy rejestrujące > >
Nie da się więc ukryć, że Fundusz ma więcej wydatków, niż wpływów.
Oczywiście. Pod koniec września ubiegłego roku zrobiliśmy kwerendę w szpitalach klinicznych. Wynika z niej, że NFZ zalega naszym podmiotom z płatnościami za tzw. nadwykonania świadczeń limitowanych i nielimitowanych wynoszącymi około jednego miliarda złotych. Kilka dni temu otrzymaliśmy pocieszającą informację, że wkrótce Fundusz zapłaci wszystkim podmiotom medycznym za świadczenia nielimitowane wykonane w trzecim kwartale 2024 roku. Prowadzone są też prace nad tym, żeby uregulować płatności szpitalom za tzw. programy lekowe, których nie da się zatrzymać ze względu na konieczność ciągłego leczenia chorych. Pewnym problemem są płatności za świadczenia limitowane, które są zawarte w umowie z publicznym płatnikiem, np. badanie PET w schorzeniach onkologicznych, czy w ogóle leczenie tej grupy pacjentów, dla których nowotwór jest chorobą przewlekłą. Mamy nadzieję, że rozliczenia tych świadczeń nastąpią w pierwszej połowie tego roku.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Linki w tekście artykułu mogą odsyłać bezpośrednio do odpowiednich dokumentów w programie LEX. Aby móc przeglądać te dokumenty, konieczne jest zalogowanie się do programu. Dostęp do treści dokumentów w programie LEX jest zależny od posiadanych licencji.