Problemem jednak może być tutaj liczba lekarzy specjalistów i to, czy jest ona wystarczająca, aby w poradniach specjalistycznych spowodować  zmniejszenie kolejek pacjentów oczekujących na poradę lub prosty zabieg.

Lekarze specjaliści niechętnie opuszczają szpitale, w których pracują. A jeżeli przejdą do AOS, to czy nie zabraknie ich w szpitalach? A tu też Fundusz postawił wymogi ilościowe, których niespełnienie, może prowadzić do zamykania niektórych oddziałów, a nawet całych szpitali. Myślę, że w roku 2014, będziemy już mieli do czynienia z takimi sytuacjami, mimo że rok ten jest rokiem wyborów samorządowych, a to właśnie samorządy są właścicielami większości szpitali w Polsce. Czy samorządowcy będą chcieli podejmować tak trudne decyzje  o zamknięciu lub zaprzestaniu działalności, nawet, jeżeli są one uzasadnione ze względów ekonomicznych? Czas pokaże. Doświadczenie uczy, że dochodzi do tego tylko wówczas, gdy już naprawdę zostaną wyczerpane wszystkie możliwości podtrzymywania działalności, czyli po prostu, gdy skończą się pieniądze i nie będzie ich na utrzymanie ciągłości funkcjonowania jednostki.

Zarówno NFZ, jak i Ministerstwo Zdrowia, nagle zauważyło rolę podstawowej opieki zdrowotnej, którą sprawują lekarze rodzinni. Czyżby miał nastąpić powrót do tego, co było podstawą reformy systemu w 1999 roku? POZ miał być wówczas bardzo mocną podstawą piramidy, która miała przejąć do 85 procent świadczeń zdrowotnych i miała być przewodnikiem pacjenta po systemie. Problemem jest to, że to segment praktycznie prywatnych przedsiębiorców. Nie muszą słuchać, i nie są uzależnieni do samorządów, więc nic im nie można nakazać. Można ich tylko zmotywować "fenickim wynalazkiem”. Ale skąd na to wziąć pieniądze? Fundusz wprawdzie posiada rezerwę powstałą z pieniędzy niewydanych na refundacji leków, jednak ich przeznaczenie na inne cele wymagałoby zmiany prawa, bo obecnie obowiązujące na to nie pozwala.