- Przygotowaliśmy projekt ustawy pod auspicjami Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji z dużym komponentem zasad na jakich będą realizowane świadczenia dla obywateli Ukrainy - powiedział w środę Adam Niedzielski, minister zdrowia. - Ten projekt stawia na bezpieczeństwo leczenia, ale także minimalną liczbę formalności - mówił.

Czytaj: Specustawa: Zasiłki dla uciekinierów wojennych, uproszczony dostęp do pracy, oświaty i zdrowia>>

Tyle że w przypadku recept refundowanych nie jest to takie proste, a formalności ma mniej tylko NFZ. Za sprawą specustawy pobyt Ukraińców zostanie zalegalizowany, o ile się zarejestrują w Straży Granicznej lub gminie, ale nawet wówczas problem z refundacją pozostanie. Wdrożenie projektowanych zapisów oznacza bowiem, że bez zdiagnozowania choroby, wyświetlenia się w systemie e-WUŚ refundacja nie przysługuje. A NFZ już powołał w  Zespół do  spraw  monitorowania  udzielania  opieki  medycznej obywatelom Ukrainy przybywającym na terytorium Polski w związku   z konfliktem zbrojnym w Ukrainie oraz działańzwiązanych z pandemią Covid-19. Zarządzenie w tej sprawie prezes NFZ wydał 3 marca. Ma pomagać, ale może kontrolować. - Zamiast robić wszystko, aby zapewnić opiekę zdrowotną uchodźcom, NFZ będzie kontrolował, czy jest ona realizowana na podstawie mętnych przepisów - ocenia Maciej Biardzki, lekarz, były dyrektor  Wielospecjalistycznego Szpitala w Miliczu.

 

Co mówi projekt specustawy

Zgodnie z obowiązującymi przepisami osoby uciekające z Ukrainy nie mają prawa do refundacji i innych bezpłatnych świadczeń zdrowotnych, bo nie mają statusu uchodźcy. Projekt przewiduje zaś, że obywatel Ukrainy, którego pobyt w Polsce uważa się za legalny, bo zarejestrował  się  i trafił do specjalnego rejestru Straży Granicznej, jest uprawniony do opieki medycznej obejmującej świadczenia opieki zdrowotnej na zasadach i w zakresie, w jakim przysługuje osobom objętym obowiązkowym lub dobrowolnym ubezpieczeniem zdrowotnym,  z wyłączeniem leczenia uzdrowiskowego albo rehabilitacji uzdrowiskowej. – Problem jest w użyciu słowa na zasadach – tłumaczy Dobrawa Biadun, radca prawny, specjalizujący się w prawie ochrony zdrowia. – To bowiem oznacza, że obywatela Ukrainy dotyczą takie same zasady jak nas – dodaje.

WZORY DOKUMENTÓW:

 

Polacy, aby móc korzystać z bezpłatnych świadczeń, w tym refundowanych recept muszą wyświetlić się w systemie eWUŚ na zielono. Do systemu trafią dane z rejestru Ukraińców prowadzonego przez Straż Graniczną, ale nie ma pewności że od razu. Projekt póki co mówi tylko o udostępnieniu danych z Urzędów Pracy do baz ZUS, a nie każdy będzie gdzieś zatrudniony. Ponadto na zarejestrowanie się jest 90 dni. A niezarejestrowany, nie może otrzymać refundowanej recepty. To jednak nie jedyny problem.

Sprawdź: Pomoc prawna dla Ukrainy w ochronie zdrowia - ważne komunikaty i publikacje >>

Wskazanie do leczenia

Zarejestrowani obywatele Ukrainy będą mogli korzystać ze świadczeń w podmiotach, które mają już zawartą umowę z NFZ. To oznacza, że NFZ, mimo że ich leczenie ma być finansowane ze specjalnie utworzonego Funduszu, nie będzie podpisywał ze świadczeniodawcami odrębnych umów. Te obowiązujące zawierają zastrzeżenie, że w przypadku wystawienia recepty na leki, środki spożywcze specjalnego przeznaczenia żywieniowego i wyroby medyczne objęte refundacją w razie braku zasadności ordynowania, NFZ może nałożyć karę w wysokości kwoty refundacji. Tego najbardziej boją się lekarze.

W odróżnieniu od porad lekarskich rozliczenie refundacji następuje w momencie wystawienia recepty i realizacji jej w aptece. Recepta wystawiona z niewłaściwym stopniem refundacji dla osoby nieuprawnionej i zrealizowana, może być zakwestionowana, a NFZ jej kosztem obciąży lekarza. I o ile lekarze przyjmują osoby bez dokumentów tożsamości, bo to będzie uregulowane, to boją się wystawić refundowanej recepty bez dokumentacji medycznej czy zdiagnozowania choroby.

Bez historii choroby lub diagnozy, refundacja nie przysługuje

- Uciekający nie mają ze sobą dokumentacji medycznej  – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch lekarz rodzinny z białostockiej przychodni.  - Specustawa nie rozwiązuje tego problemu, nie umożliwia wypisanie refundowanej recepty, np. w chorobach przewlekłych bez diagnozy - dodaje.

 O co chodzi, obrazowo opisuje Tomasz Zieliński, lekarz rodzinny w Wysokim w woj. lubelskim, wiceprezes Porozumienia Zielonogórskiego. – Jeśli zgłosi się do mnie pacjent z kaszlem, zmianami w płucach, mogę rozpoznać chorobę i wypisać receptę refundowany lek, np. steryd, antybiotyk, bo zdiagnozowałem chorobę i wypełniłem dokumentację. Jeśli stwierdzi, że ma np. padaczkę, depresję, nadczynność lub niedoczynność tarczycy, cukrzycę przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POCHP), czy jakąkolwiek inną chorobę, ale nie ma dokumentacji medycznej, to nie zdiagnozuję ich na pierwszej wizycie. Powinienem go skierować na badania lub do specjalisty. Dopiero po postawieniu diagnozy, mogę wypisać refundowaną receptę, choć lek może być potrzebny natychmiast – tłumaczy Zieliński. Przepisy tymczasem wręcz zmuszają do odstawienia leków, by powróciły objawy choroby widoczne np. w wynikach badań diagnostycznych.

 

Krzysztof Izdebski, Anna Karkut, Karol Kolankiewicz

Sprawdź  

To jest już ogromny problem

- Ministerstwo Zdrowia nie mówi tego wprost, ale przerzuca na lekarzy decyzję o refundacji, a to nie jest takie proste. Pacjenci, którzy nie mają dokumentacji medycznej nie mogą otrzymać leków refundowanych. Koszty w takich przypadkach poniosą lekarze. – dodaje dr Zieliński. 

Ratownicy z białostockiej przychodni Joanny Zabielskiej-Cieciuch, którzy pomagają na przejściu w Dorohusku, mówią wprost: wielu pyta o zasady leczenia, bo nie przyjmowali leków od kilku dni, a nie mają dokumentacji.

Lekarz rodzinny Marek Zawadzki  zauważa, że np. insulina, paski do glukometrów, leki na cukrzycę, nadciśnienie, wziewy na POCHP, astmę, heparyny są drogie i raczej mało Ukraińców będzie stać na ich realizację. Przykładowo pojemnik insuliny, który wystarcza u nastolatka na tydzień z refundacją kosztuje 34,18 zł, a bez 123 zł, ale są też insuliny po 200 i 300 zł. 

Czytaj też: Zasady zatrudniania w placówce medycznej lekarzy spoza UE >

Odpowiedzialność finansowa – to nie fikcja

Marek Zawadzki zapytał, Ministerstwo Zdrowia, czy będzie zniesiona odpowiedzialność finansowa lekarzy za refundację leków, ale nie dostał odpowiedzi. Tymczasem 1 marca kilka przychodni podstawowej opieki zdrowotnej zgłosiło otrzymanie nakazu zwrotu pieniędzy za refundację m.in. leków onkologicznych na kwotę kilku tysięcy złotych przepisanych w 2015 czy 2018 roku. – Dlatego lekarze boją się, że za 5-6 lat NFZ zażąda zwrotu kosztów wypisanych leków, a uciekający przed wojną potrzebują ich, i to już – mówi Zabielska-Cieciuch. - Ani Ministerstwo Zdrowia, ani NFZ nie mówi wprost o uprawnieniach dla nich do leków refundowanych  – dodaje.  Mimo to jej koleżanka dla dziecka z Ukrainy chorego na cukrzycę typu 1 wypisała na insulinę receptę refundowaną, bo nie byłoby ich stać wydać kilkaset złotych w aptece. Dobrawa Biadun w takiej sytuacji radzi wystawić receptę refundowaną, bo jest to kwestia ratowania życia i zdrowia, ale jednocześnie skierować na badania diagnostyczne. To jednak połowiczne rozwiązanie.

Przepisy trzeba sformułować inaczej

Dlatego Dobrawa Biadun uważa, że projektowane przepisy należy sformułować inaczej. – Świadczenia powinny przysługiwać w zakresie ustawy o świadczeniach, ale nie na jej zasadach. Przysługiwałyby zatem określone usługi, ale na zasadach określonych w specustawie. Wówczas NFZ musiałby zawrzeć aneksy do umów z zastrzeżeniem, że wycena świadczeń jest taka jak dla osób ubezpieczonych. Podobny mechanizm został już przećwiczony do świadczeń covidowych. Przykładowo rehabilitacja pocovidowa jest realizowana na podstawie odrębnych umów i finansowana z Funduszu Przeciwdziałania Covid-19. W przypadku obywateli Ukrainy jest prościej bo wyceny są, nie trzeba tworzyć nowych. Jeśli zaś pozostanie słowo na zasadach ustawy o świadczeniach finansowanych itd.,, to obywatel Ukrainy musi wyświetlić się na zielono i mieć udokumentowane wskazanie do refundowanego leku – tłumaczy Dobrawa Biadun.

Czytaj też: Zasady wystawiania recepty kontynuowanej >

Tomasz Zieliński uważa, że należy przyjąć zasadę, że jeśli z wywiadu z pacjentem wynika, że ma określoną chorobę i przyjmował już leki, to nie są potrzebne dokumenty, aby wystawić refundowaną receptę. - W tym samym projekcie kadrze akademickiej przyznano prawo do nadawania uprawnień w celu zatrudnienia, np. w Polskiej Akademii Nauk na podstawie oświadczenia. Dlaczego nie oprzeć na oświadczeniach w przypadku pacjentów, którzy muszą przyjmować określone leki, bez czekania na powtórną diagnozę.